sobota, 19 grudnia 2015

OS #2 ~ Leonetta ♥



*Violetta*
Odkąd tylko pamiętam jestem w szpitalu. Mogę spokojnie powiedzieć, że to mój drugi dom. Każdego dnia wykonuje te same czynności. Wstaje, inhalacja, badania i tak w kółko. Zawsze dzieliłam salę albo z małymi dziećmi, albo ze starymi babciami, ale nie tym razem....

Jak zawsze siedzę na moim szpitalnym łóżku i czytam jakąś denną książkę. Jestem tutaj sama. Dziewczynka, która jeszcze wczoraj ze mną tu była została wypisana do domu. Jak ja jej zazdroszczę. Gdyby nie ta głupia choroba.... Violetta uspokój się! Nie możesz się przejmować...
 - Cześć. - moje rozmyślenia przerwał chłopak, który wszedł do sali. - Jestem Leon, a Ty?
 - Violetta. - odpowiedziałam, a raczej westchnęłam. Nie miałam ochoty na żadne towarzystwo. Moi rodzice, gdy dowiedzieli się o mojej chorobie, to mnie zostawili. Nie miałam nikogo, komu mogłabym się zwierzyć. Nieświadomie uroniłam jedną łzę, którą szybko starłam. Chłopak zajął łóżko, które stało obok mojego. Po chwili do sali wszedł lekarz.
 - Dzień dobry. - powiedział do mnie z uśmiechem, który odwzajemniłam. - Czas na inhalację Violu.
 - Już idę. - powiedziałam i niechętnie wstałam z łóżka i podeszłam do stojącego w rogu tej samej sali maszyny. Wzięłam trzy głębokie wdechy po czym wróciłam na moje łóżko. Cały czas czułam na sobie wzrok szatyna. Ciekawe na co On choruje. Wygląda na zdrowego... Jakbyś nie miała innych tematów.
 - Za pięć godzin przyjdę i wykonamy badanie. Do zobaczenia. - lekarz wyszedł, a ja znowu zostałam z chłopakiem sam na sam. Nie mam przyjaciół, ani chłopaka. Miałam się nad sobą nie użalać...  To nie jest takie proste. Podciągnęłam kolana pod brodę i schowałam twarz w dłoniach. Znowu płakałam z byle powodu. Dlaczego to akurat mnie spotkało? Nagle poczułam, jak ktoś mnie przytula. Wystraszyłam się i spojrzałam na tą osobę. Ku mojemu zdziwieniu był to Leon. Bez zastanowienia wtuliłam się w jego umięśniony tors. Nie wiem dlaczego, ale mu ufam. Jest taki. ... Inny? I dlaczego tak zareagował jak się rozpłakałam.
 - Violu już spokojnie. - głaskał mnie po włosach. - Proszę nie płacz.
 - Jaaa.... prze... praszam.... - mówiłam przez łzy i odsunęłam się od chłopaka.
 - Vilu. Nie masz za co  przepraszać. - spojrzał mi w oczy. Od razu zatopiła się w jego czekoladowych oczach, w których widziałam troskę.
 - Ale byłam dla Ciebie taka....... - nie mogłam znaleźć odpowiedniego słowa. - Wredna, chamska, arogancka... A Ty tak się o mnie troszczysz.... Dlaczego?
 - Nie wiem czy potrafię to wyjaśnić.... - spuścił wzrok i wrócił na swoje łóżko. Nie wiem już co mam o nim sądzić. Łzy automatycznie zaczęły cisnąć mi się do oczu. Szybko poszłam m do łazienki tak, aby On ich nie widział. Z szafki wyjęłam żyletkę i zrobiła parę kresek...
Nie przejmowałam m się tym, co się teraz że mną stanie. Chciałam umrzeć i nikogo więcej nie widzieć.....



*Leon*
Violetta coś długo nie wraca z tej łazienki. Jak tam szła zauważyłem jej śliczne, zeszklone oczy. Boję się że coś sobie zrobiła. Może pójdę sprawdzić? Tak to dobry pomysł. Ruszyłem w stronę pomieszczenia w którym znajdowała się szatynka. Zapukałem. Nie otrzymałem żadnej wiadomości, czy odpowiedzi.
 - Violu otwórz! - waliłem pięściami w drzwi. Nadal cisza. Musiałem coś zrobić, więc z całej siły kopnąłem w drzwi, które po chwili wyjechały z zawiasów. W rogu leżała zakrwawiona dziewczyna z żyletką w ręce.
 - L.... Leon.... - próbowała coś powiedzieć. Mówiła tak słabym głosem...
 - Ci nic nie mów.  - zabrałam bandaż z apteczki i owinąłem jej rękę. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem na łóżko. Była taka lekka, delikatna...... Rany nie były głębokie, więc nie wezwałem lekarza. Najbardziej zastanawia mnie, dlaczego to zrobiła? To przeze mnie? Najwidoczniej, bo zanim zaczęliśmy tą bezsensowną rozmowę było wszystko okey..... chyba. Zauważyłem, że drzwi od łazienki nadal leżą wyważone. Muszę je wstawić. Jeszcze raz spojrzałem na śpiącą dziewczynę i ruszyłem w stronę pomieszczenia. Podniosłem drzwi i przywróciłem je do poprzedniego stanu. Wróciłem na łóżko Violi, i schowałem twarz w dłoniach. Co ja zrobiłem? Mogłem jej od razu powiedzieć, że mi się podoba, a nie zgrywać tajemniczego. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Poczułem, jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem blado uśmiechającą się Violettę. Chciała coś powiedzieć, ale jej przerwałem i pocałowałem ją w usta. Ona o dziwo tego oddała pocałunek. Po paru minutach oderwałem się od dziewczyny ponieważ zabrakło nam powietrza. Viola chyba nie wiedziała jak na tą sytuację zareagować. Spuściła wzrok i wpatrywała się w swoja zabandażowaną rękę.
 - Dziękuję..... - powiedziała szeptem.
 - Violu naprawdę nie masz za co. - posłałem jej czułe spojrzenie. - A pro po tego pocałunku to muszę Ci coś wyznać...... Ja........

*Violetta*
 - [...] Ja....... - no powiedz to w końcu! - Ja... Zakochałem się w Tobie..........
Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Milczałam, a mój umysł próbował przyswoić sobie tą informację. Spojrzałam na niego, a po chwili znajdowałam się w jego ramionach. Chciałabym, aby ta chwila trwała wiecznie, ale to było niestety niemożliwe. 
 - Leon....... - chciałam coś powiedzieć, ale mi przerwał.
 - Jeżeli tego do mnie nie czujesz to zrozumiem. - w jego głosie słychać było smutek. 
 - Leon.......
 - Nie będę Cię do niczego zmuszać.
 - Leon.....
 - Może poproszę lekarza, aby mnie przeniósł na inną salę. 
 - Leon......
 - Tak będzie lepiej. 
 - LEON! - krzyknęłam. - Mogę coś powiedzieć?
 - Oczywiście Violu. 
 - Leon ja też się w Tobie zakochałam. - oznajmiłam patrząc mu w oczy. Powoli zaczął się do mnie zbliżać. Niepewnie musnął moje usta swoimi. Złapałam go za kołnierz jego koszuli i pogłębiłam pocałunek. Po paru minutach zabrakło nam powietrza i się od siebie niechętnie odsunęliśmy. W tej samej chwili rozległo się pukanie do drzwi. Chłopak szybko wrócił na swoje łóżko, a ja się do niego uśmiechnęłam.
 - Proszę. - zawołał, gdy już leżał. Do naszego pokoju wbiegł mały chłopczyk, który przytulił się do Leona. Był do niego bardzo podobny. - Jorge, co Ty tu robisz?
 - Psysedłem do cebie. - powiedział słodkim głosikiem i skierował wzrok w moją stronę. - A cio tio zia dziewcina?
 - To Violetta. Idź się przywitaj. - popchnął delikatnie chłopca w moją stronę, a On podszedł i wystawił ręce, abym go podniosła. Bez dłuższego zastanowienia posadziłam go sobie na kolanach. Jorge przytulił się do mnie i pocałował mnie w policzek.
 - A to za co? - zapytałam lekko zdziwiona.
 - Mój blat mówi, ze dziewciny tseba psytulac i całowac. - wskazał paluszkiem na Leóna. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Mój chłopak wstał z łóżka i usiadł obok nas. Objął mnie ramieniem i przytulił do siebie. Mały pobiegł się bawić, ponieważ w moim pokoju znajdował się kącik z zabawkami dla dzieci... Ahhh.... Nie ma to jak dzielenie pokoju z małymi dziećmi.. Wtuliłam się mocniej w silne ramię chłopaka. Chciałabym już wyjść ze szpitala, ale nie mogę. Nie mam domu, rodziny.... Został mi tylko Leon, chociaż.... Dlaczego taki przystojny chłopak się mną zainteresował? Może.... Powinnam z nim zerwać zanim będzie za późno? Zabawi się mną i zostawi. Z tego, co słyszałam to już jutro wychodzi ze szpitala i już go nie zobaczę. 
 - O czym tak myślisz? - León przerwał moje myśli.
 - O tym, co będzie jak wyjdziesz ze szpitala. - nie powiedziałam całej prawdy. - Ty wrócisz do domu, a ja zostanę tutaj sama. 
 - Nie zostaniesz. - spojrzał mi w oczy, w których nie wyczytałam kłamstwa. - Przecież będę Cię odwiedzać, a jak wrócisz do domu....
 - I w tym problem. - powiedziałam sama do siebie i bez dłuższego zastanowienia ugryzłam się w język.
 - Ale.... Jak to? - złapał mnie za ręce. 
 - Moi rodzice jak dowiedzieli się o mojej chorobie przywieźli mnie do szpitala i już nigdy ich nie zobaczyłam. - po raz pierwszy nie płakałam na samo wspomnienie moich rodziców. - Gdybym miała gdzie mieszkać to by mnie już dawno tutaj nie było.
 - Zamieszkaj ze mną. - nie było to ani pytanie, ani prośba. Teraz wiedziałam, że nigdy mnie nie oszuka.
 - A co na to Twoi rodzice?
 - Mieszkam sam, więc nie musisz się o nic martwić. - złożył na moich ustach pocałunek, który tylko pogłębiłam. Poczułam, jak ktoś próbuję wspiąć się na moje kolana. Spojrzałam w stronę Jorge. Postanowiłam mu pomóc. Leon wziął go na swoje kolana i szepnął mu coś na uch tak, abym nie słyszała. Niestety udało mu się to. Chłopiec kiwnął głową i zszedł z kolan mojego chłopaka. Wyszedł za drzwi i po chwili wrócił ciągnąc za ręce dwoje ludzi. To chyba ich rodzice. Spojrzałam niepewnie na Leóna, a On tylko się uśmiechnął. 

*Leon*
Powiedziałem Jorge, aby przyprowadził rodziców. Chcę, aby Violetta ich poznała. Zauważyłem jej przestrzonom minę. Posłałem jej ciepły uśmiech i zwróciłem się do rodziny. 
 - Mamo, tato. To jest Violetta. - spojrzałem na moją dziewczynę. - Moja nowa dziewczyna.
 - Bardzo miło nam Cię poznać. - moja rodzicielka podała Violi rękę, a Ona niepewnie ją uścisnęła.
 - Od jutra Violetta zamieszka u mnie. - powiedziałem, a rodzice się szeroko uśmiechnęli.
 - My już będziemy szli. Przyjedziemy po Was jutro do zobaczenia. - wyszli, a my znowu zostaliśmy sami. Viola wtuliła się w moja ramię, którym ją objąłem. Leżeliśmy razem w jej łóżku i nic nie mówiliśmy. Po paru minutach zauważyłem, że zasnęła. Uśmiechnąłem się na ten widok. Ostatni raz dzisiaj pocałowałem jej policzek i również zasnąłem.

Rano

Poczułem smak słodkich ust mojej ukochanej. Powoli zacząłem otwierać oczy i zobaczyłem Violę uśmiechniętą od ucha do ucha. 
 - Która godzina? - zapytałem zaspanym głosem.
 - W pół do dziesiątej. - spojrzała na zegarek wiszący obok. - Masz pół godziny, aby się spakować i ubrać. Ja już jestem gotowa.
 - Co!? Dlaczego mnie wcześniej nie obudziłaś? - udałem obrażonego.
 - Kochanie. Nie obrażaj się. - przytuliła mnie mocno. - Nie miałam serca, aby Cię budzić.
 - Na Ciebie nie potrafię się gniewać. - musnąłem jej usta i poszedłem wykonać poranne czynności. Zajęło mi to dziesięć minut. Za chwilę dostanę wypis i w końcu będę mógł wrócić do domu razem z Violettą. Muszę przyznać, że szpitale mnie przerażają. Nie wiem jak Violetta mogła spędzić tutaj połowę życia. Moi rodzice już tutaj są. Torby są już w samochodzie. Chyba będę musiał zabrać Vilu na zakupy. Mieszka tutaj od dziecka, a ma zaledwie parę rzeczy. W końcu idą z wypisem. Podpisałem wszystkie papierki i pojechaliśmy do domu. Zauważyłem, że Viola jest cała sztywna i nerwowo zagryza dolną wargę. Mam nadzieję, że spodoba jej się mój dom.

*Violetta*
Właśnie jedziemy do mieszkania chłopaka. Bardzo się denerwuję. Nie wiem nawet dlaczego. Serce zaczęło mi szybciej być, kiedy zatrzymaliśmy się pod wielką willą. Wysiedliśmy z samochodu, Leon wyjął nasze bagaże i weszliśmy do środka. Moim oczom ukazał się prześliczny salon. Mój chłopak poszedł zanieść torby na górę, a ja usiadłam na białej kanapie. Siedziałam i myślałam o tym, co się wydarzyło, co się wydarzy....


5 lat później
Jesteśmy z Leonem szczęśliwym małżeństwem. Mamy piękną córeczkę Clarę i spodziewamy się drugiego dziecka. Nigdy nie myślałam, że moja życie się tak potoczy. Miałam szczęście, że trafiłam na tak kochanego mężczyznę. Teraz wiem, że Todo es posible ♥


sobota, 5 grudnia 2015

Pamiętnik Ludmiły #10 ~ "Jest! Zgodziła się!"


*Ludmiła*
 - ... się w Ludmile Ferro! - jaka szkoda, że nie słyszałam tego, co wcześniej powiedział. Najbardziej zaciekawiło mnie dlaczego rozmawiają o mnie. Nie będę dociekać. Dobra Lu skończ podsłuchiwać! Wyszłam z łazienki ubrana w różową sukienkę w panterkę i w mocniejszym makijażu. Czułam się trochę dziwnie w tym stroju. Co Oni sobie o mnie pomyślą? Już miałam podchodzić do szafy po inną sukienkę, ale do pokoju wparowało rodzeństwo.
 - Ludmi wychodzimy. - powiedziała Francesca.
 - Muszę się przebrać..... - Fede nie dał mi skończyć.
 - A po co? - powiedział podchodząc bliżej. - Wyglądasz ślicznie. Na pewno zrobisz dobre wrażenie.
 - Przepraszam, że przeszkadzam tak romantyczną chwilę.... - kurde! Fran musiałaś? - Ale musimy już iść.
Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy pieszo w stronę szkoły. Droga zajęła nam piętnaście minut. Francesca jako pierwsza weszła do budynku, podążyłam niepewnie za nią, zapominając, że za mną idzie ten przystojny Włoch. Chyba wyczuł, że się denerwuję, bo złapał mnie za ramiona, dodając mi w ten sposób otuchy. Poszliśmy pod klasę, w której mamy mieć lekcję wychowawczą. Bardzo mnie ciekawi z kim jestem w klasie. Za parę minut dzwonek. Federico poszedł do swoich znajomych, a Francesca rozmawiała ze swoimi kumpelami. Zostałam sama, ale nie na długo. Fran podeszła do mnie i zaciągnęła mnie do swojego towarzystwa.
 - Cześć. - odezwała się rudowłosa. - Jestem Camila, a Ty Ludmiła, mam rację?
 - Tak. - posłałam jej ciepły uśmiech. Właśnie teraz zadzwonił dzwonek, gdy przyszedł nauczyciel weszliśmy do klasy. Zajęłam miejsce na samym przodzie, jak to ja. Wyciągnęłam papiery z informacjami o mnie i podałam je "mojemu" nowemu wychowawcy.
 - Dzieci. - zaczął, gdy stałam przy nim i to na dodatek na środku klasy. - Oto wasza nowa koleżanka. Ludmiła Ferro.
 - Cześć. - powiedzieli jednym chórem.
 - Proszę, opowiedz nam coś o sobie. - zwrócił się do mnie jeden z uczniów.
 - Nooo.... - nie byłam do końca przekonana, ale jednak się zgodziłam. - Dobrze. - uśmiechnęłam się niepewnie i zaczęłam opowiadać o sobie. - Nazywam się Ludmiła Ferro, mam 18 lat, pochodzę z Argentyny, a tak dokładniej to z Buenos Aires. To chyba tyle.
 - A jakie masz hobby? - zapytał ten sam chłopak. - Interesujesz się czymś?
 - Trochę śpiewam, gram na gitarze i tańczę.
 - A zaśpiewasz nam coś? - tym razem wtrąciła się Camila.
 - Trzymaj gitarę. A tak ogólnie to jestem Maxi. - powiedział i podał mi gitarę.
 - Dziękuję. - odpowiedziałam, usiadłam na krzesełko i zaczęłam grać i śpiewać.


Usłyszałam brawa. Nie myślałam nigdy, że kiedykolwiek przed kimś zaśpiewam. Oddałam Maxi'emu gitarę i wróciłam na swoje miejsce. Dostałam wszystkie podręczniki potrzebne na ten rok szkolny, plan lekcji, kluczyk do szafki i parę kart do podpisania. Resztę lekcji nauczyciel przegadał o jakimś balu. Każdy ma mieć partnera. Z kim ja pójdę? Nie znam tu nikogo z wyjątkiem Maxi'ego i Fede......
Nie! Ludmiła skończ! To niemożliwe, abyś się w tym chłopaku zakochała... A może jednak..... Nie! On i tak nie odwzajemni moich uczuć nigdy! Moje przemyślenia przerwał dzwonek na przerwę. Wyszłam jako przedostatnia, bo Maxi puścił mnie przodem w drzwiach. Posłałam mu ciepły uśmiech i podeszłam do szafki, aby zanieść WSZYSTKIE książki, które już przy szafce wypadłyby mi z rąk, gdyby nie Federico. Wziął je ode mnie i wsadził je do środka.
 - Widzę, że już dostałaś wszystkie książki.
 - Tak. Trochę ich dużo i nie wiem, która do czego jest. - popatrzyłam na stertę podręczników.
 - A co teraz masz? - zapytał z uśmiechem.
 - Matematykę. - odpowiedziałam sprawdzając plan zajęć.
 - Mogę? - zapytał i wskazał na poukładane książki.
 - Jasne. - pokazałam mu rząd moich białych zębów. Fede wyjął pierwszą, lepszą książkę i podał ją mi. - Dziękuję.
 - Nie ma sprawy. - uśmiechnął się. - Wiesz, gdzie sala od matematyki?
 - Nie.
 - Może Cię odprowadzę? - zaproponował
 - Jeżeli to Ci nie robi problemu....... - przerwał mi.
 - Ty mi nigdy problemu nie zrobisz. - objął mnie ramieniem i ruszyliśmy schodami na górę. Wzrok wszystkich dziewczyn skupiony był na nas.
 - Fede... - zaczęłam ściszonym głosem.
 -  O co chodzi? - zapytał z troską w głosie.
 - Dlaczego wszyscy się tak na nas patrzą?
 - Może dlatego, że każda z nich chciałaby być na Twoim miejscu. - uśmiechnął się szeroko. Nic nie odpowiedziałam. Dalej szliśmy w ciszy, którą przerwał Włoch. - Mówili Wam o balu?
 - Tak, a dlaczego pytasz? - zadałam pytanie jak już znajdowaliśmy się pod klasą.


*Federico*
Zaryzykować i ją o to zapytać? Ni wiem teraz co robić.... Dobra Fede weź się w garść.
 - Może..... - bałem się dokończyć. Patrzyłem w jej piękne oczy.
 - Może, co? - uśmiechnęła się.
 - Może pójdziesz ze mną na bal? - raz się żyje. - Jeżeli nie, to jakoś to zrozu.....
 - Oczywiście, że z Tobą pójdę. - przytuliła mnie, a ja oddałem uścisk. Jest! Zgodziła się! Jetsem teraz najszczęśliwszym mężczyzną na świecie! Tą piękną chwilę przerwał mój ukochany..... dzwonek. Pocałowałem Argentynkę w policzek i odszedłem do swojej klasy.

wtorek, 1 grudnia 2015

Pamiętnik Ludmiły #9 ~ "Co tu się w nocy działo?"


*Federico*
Odstawiłem Argentynkę na ziemię i schowałem klucz na najwyższy mebel w pokoju, tak, aby nie mogła się wydostać. Blondynka stała przy moim łóżku z założonymi rękami na piersiach.
 - Spokojnie możesz iść spać. - wskazałem ręką na łóżko. - Nic Ci nie zrobię.
 - A Ty gdzie będziesz spać? - zapytała z troską w oczach.
 - Na podłodze, albo z Tobą. - przybliżyłem się do dziewczyny tak, że nasze twarze były niebezpiecznie blisko siebie. Spojrzałem prosto w te jej piękne oczy. - Jesteś zmęczona. Połóż się spać. Położę się obok o ile Ci to nie przeszkadza.
Kiwnęła głową na nie i razem położyliśmy się do mojego łóżka. Musieliśmy spać wtuleni w siebie, ponieważ było mało miejsca.
 - Dziękuję. - wyszeptała.
 - Za co? - naprawdę nie wiedziałem o co chodzi.
 - Za to, że mnie obroniłeś przed Tomasem. - odpowiedziała patrząc mi w oczy. - Gdyby nie Ty to...
 - Zrobiłem to, co do mnie należało. Nie musisz mi dziękować. - pocałowałem dziewczynę w czoło. - Idź już spać. Dobranoc.
 - Dobranoc. - odpowiedziała i po chwili oboje zasnęliśmy.

*Ludmiła*
Uciekam. 
Nie wiem gdzie jestem.
Ktoś mnie goni. 
Boję się odwrócić.
Dotarłam nad jezioro.
Dalszej drogi ucieczki brak.
Odwracam się i widzę jego.
Tomas....
Podchodzi do mnie i spycha w przepaść...

Obudziłam się z krzykiem. Łzy ciekły po moich policzkach ciurkiem. Usiadłam na brzegu łóżka. Po chwili obudził się Federico.
 - Luśka co się stało? - zapytał siadając koło mnie. Nic nie odpowiedziałam tylko się do niego przytuliłam. Włoch nic więcej nie mówiąc odwzajemnił ten gest. Po paru minutach się uspokoiłam, a chłopak miał mokrą koszulkę od moich łez.
 - Przepraszam, że Cię obudziłam i za to... - wskazałam na plamę znajdującą się na ubraniu Włocha.
 - Nic się nie stało. - znowu mnie przytulił. W jego ramionach czuję się taka...... bezpieczna. A On ma taki umięśniony tors..... Boże Ludmi o czym Ty myślisz? - skarciłam się w myślach. No co? Taka prawda.
 - Która godzina? - pytam, bo zobaczyłam, że za oknem już jasno.
 - Za dziesięć siódma. - posłał mi ciepły uśmiech. - Nadal nie przestawiłaś godziny, prawda?
 - Zgadłeś! - śmialiśmy się, że aż nas brzuchy bolały. - Fede otworzysz mi drzwi?
 - Zastanowię się. - powiedział udając poważnego.
 - Proszę... - zrobiłam minkę przybitego pieska. Ona zawsze działa.
 - No dobrze. - westchnął po czym od kluczył drzwi, a Francesca wpadła do środka jak torpeda. Jej mina była bezcenna.
 - Co tu się w nocy działo? - zapytała patrząc na nas. 
 - Nic! - odpowiedzieliśmy równo z Włochem i zaczęliśmy się śmiać. Włoszka westchnęła, pociągnęła mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju jej brata.
 - Teraz się szykuj bo za dwie godziny zaczynamy lekcje. 
 - Nie mogłaś mi wcześniej powiedzieć? - krzyknęłam i pobiegłam do swojego pokoju po ubrania. Weszłam do łazienki i zaczęłam wykonywać poranne czynności.

*Francesca*
Póki Ludmi się szykuje ja mogę na poważnie porozmawiać z Federico. Wiem, że On czuje coś do tej Argentynki, ale boi się to przyznać. Poszłam do pokoju mojego brata i usiadłam na jego łóżku. 
 - I jak ta noc z Ludmiłą? - zapytałam ciekawa, a On spojrzał na mnie jak na debila.
 - Czy Ty myślisz tylko i jednym? - westchnął.
 - A tak między nami to czujesz coś do niej? 
 - Skąd u Ciebie takie przypuszczenia? - zapytał i podniósł jedną brew.
 - Widzę to po tym jak na nią patrzysz, zachowujesz się wobec niej. i ta wczorajsza sytuacja w galerii..... - mogłabym więcej wymieniać, ale mi przerwał.
 - Aż tak to po mnie widać? - zapytał przeczesując nerwowo włosy.
 - Nawet nie wiesz jak bardzo. - starałam się udawać tajemniczą. - No przyznaj to w końcu!
 - No dobra! - wygrałam. 
 - Więc słucham...
 - Zakochałem się w Ludmile Ferro!.....................