sobota, 21 listopada 2015

Pamiętnik Ludmiły #8 ~ "Czy wy możecie być ciszej?"


*Ludmiła*
 - Tomas! - nie mogłam uwierzyć, że On tu jest i stoi przede mną. Bałam się. - Czego chcesz?
 - Ciebie. - odpowiedział i zaczął zbliżać się do mnie. Na szczęście Federico mu w tym przeszkodził.
 - Zostaw ją! Kolejna Twoja ofiara? Zapomnij! - odezwał się Włoch. Myślałam, że zaraz się tu pozabijają. Dobrze, że Francesca stała obok i próbowała ich rozdzielić. Po chwili Hiszpan odszedł, a ja odetchnęłam z ulgą. - Ludmi skąd go znasz?
 - Kiedyś byliśmy razem. - powiedziałam zgodnie z prawdą. - Dziękuję,


~10 godzin później~
*Federico*
Już nigdy więcej nie idę z żadną kobietą na zakupy. Nie wiem jak One mogą tak chodzić po tych sklepach. Aktualnie siedzę w swoim pokoju i rozmyślam o dzisiejszej sytuacji z Tomasem. Widziałem w ślicznych oczach Ludmiły strach. Jak dobrze, że byłem wtedy z nimi. Dziewczyny teraz siedzą u Fran w pokoju. Urządziły sobie "babski wieczór", a kto zabroni mi iść im trochę podokuczać. Po cichu udałem się do pokoju mojej siostry. Śmiały się tak, że było je słychać w moim pokoju. W sumie co się dziwić..... siedziałem za ścianą..... Wracając do rzeczywistości. Postanowiłem bez pukania wejść do pokoju.
 - Czy wy możecie być ciszej? - muszę przyznać, że trochę je przestraszyłem. Ich miny były bezcenne. - Nie można przy Was normalnie zasnąć! - Nie! - odpowiedziały jednocześnie i wybuchnęły głośnym śmiechem. 
 - A więc to tak się bawimy. - podszedłem do blondynki, która stała przy szafie mojej siostry i przerzuciłem ją sobie przez bark i szybko pobiegłem do swojego pokoju. Gdy byłem w środku zakluczyłem drzwi, tak, aby moja siostrzyczka nie mogła przebywać z Ludmiłą. Odstawiłem Argentynkę na ziemię i schowałem klucz na najwyższy mebel w pokoju tak, aby nie mogła się wydostać...

środa, 11 listopada 2015

Pamiętnik Ludmiły #7 ~ "Fede uśmiech!"


*Ludmiła*
Obudziłam się dosyć późno. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 11! Szybko zeskoczyłam z łóżka i pobiegłam do mojej łazienki. Wykonałam poranne czynności i zeszłam na dół na śniadanie. Nikogo nie było w kuchni. Wzięłam z lodówki butelkę wody. Chyba się nie pogniewają.  Byłam trochę zdezorientowana. Usiadłam zdezorientowana. Siedziałam tak jakieś pół godziny. Usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach. Odwróciłam się i zobaczyłam zaspanego Federico. Ludzie! Czy tylko ja w tym domu mam poczucie czasu?
 - Ludmi co Ty ty robisz o tak wczesnej porze? - zapytał jak tylko mnie zauważył.
 - Czy Ty sobie zdajesz sprawę, która jest godzina? - on chyba udaje głupiego.
 - Jest grubo po dwunastej, a Ty nadal ganiasz. - zaczęłam się śmiać.
 - Lu..... Nie wiem jak Ci to powiedzieć, ale... ale... ale...
 - Płyta Ci się zacięła? - zapytałam w końcu.
 - Jest dopiero siódma rano....
 - Jakim cudem skoro na moim zegarku jest....
 - A przestawiłaś godzinę?
Boże jaka ja głupia. Zapomniałam przestawić zegarek. Nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnęłam się niepewnie i spuściłam wzrok. Poczułam jak moje policzki oblewa rumieniec. Mam nadzieję, że Fede tego nie zauważył.
 - Jadłaś coś? - przerwał tę niezręczną ciszę.
 - Nie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Wzięłam tylko wodę. Mam nadzieję, że się nie obrazicie, że grzebałam w lodówce.....
 -  Ludmiła nie musisz się pytać, jeżeli chcesz coś sobie wziąć. - uśmiechnął się do mnie. - Czuj się jak u siebie w domu. Ja idę przygotować śniadanie.
 - Może Ci pomogę? - zaproponowałam.
 - Jak masz ochotę to chodź. - posłał mi ciepły uśmiech, który odwzajemniłam i razem ruszyliśmy do kuchni.

*Federico*
Ludmiła jest taka kochana. Zaproponowała, że mi pomoże. Cieszę się, że to akurat ją do nas przysłali. A wracając do rzeczywistości..... Aktualnie siedzimy w kuchni i przygotowujemy gofry. Mieliśmy przy tym wielki ubaw. Najlepiej było, jak potknąłem się i przez przypadek zwaliłem miskę z konsystencją, która trafiła na moją głowę. Bylem cały w płynnej masie. Ludmi tylko się z tego śmiała.
 - Fede uśmiech! - powiedziała nadal się śmiejąc i przy okazji robiąc mi zdjęcie. - Patrz jakie ładne.
 - Ale ja chce zdjęcie z Tobą. - powiedziałem i wstałem. Chciałem ją przytulić tak, aby też była cała brudna.
 - Ani mi się waż mnie dotykać. - zaczęliśmy się ganiać dookoła blatu w kuchni, aż w końcu ją złapałem i przytuliłem do siebie. Wyciągnęła aparat i zrobiła nam zdjęcie. Wyszliśmy bardzo ładnie. - Mogę je wysłać do Naty? - zapytała z nadzieją w głosie. Bardzo się ucieszyłam, że pyta mnie o zdanie.
 - Jasne. - odpowiedziałem. - Tylko, aby tego nigdzie nie wstawiła.
 - Raczej nie. - zaczęła się śmiać. - A tak ogólnie to co z naszym śniadaniem?
 - Z gofrów nici. - zamyśliłem się. - Może dzisiaj odpuścimy sobie śniadanie, a później zjemy obiad w galerii?
 - Tak to dobry pomysł. - zgodziła się ze mną.
 - Może pójdziemy się umyć i przebrać? - zaproponowałem. - Już dochodzi jedenasta. Za jakąś godzinkę wyjdziemy.
 - Ok. - odpowiedziała i razem ruszyliśmy do łazienek, aby się umyć.

~ ♥ Godzinę później ♥ ~
*Ludmiłą*
Właśnie wychodzimy z domu i jedziemy do galerii. Po paru minutach byliśmy na miejscu. Od razu ruszyliśmy do pizzerii. Po skończonym posiłku razem z Fran udałyśmy się na shopping. Federico tylko chodził za nami i nie mógł z nami wytrzymać. Chodziliśmy tak jakieś dwie godziny.
 - Ej dziewczyny. - jęczał Feder. - Nogi mnie już bolą. 
 - Oj nie marudź. - odezwała się Fran stając obok niego. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie w talii i przyciąga do siebie. Od razu się wyrwałam i odwróciłam się do tej osoby przy okazji chowając się za Federico, który podszedł bliżej.
 - Ludmiła. - odezwał się.
 - Tomas.......................


........................................................................
Taki mały nieoczekiwany zwrot akcji :***
Mam nadzieję, że Wam się spodoba <3


Komentujesz - motywujesz = kolejny rozdział ♥

piątek, 6 listopada 2015

OS #1 ~ "De ser mejor...."


De ser mejor....

~3 lata później~
*Violetta*
Kochany pamiętniku!
Minęły trzy lata od zakończenia studia, które nadal jest prowadzone przez Pablo. Utrzymuję kontakt tylko z Ludmiłą i Federico z którymi mieszkam. Inni gdzieś wyjechali.... Nawet Leon. Zerwałam z nim miesiąc po skończeniu szkoły ponieważ dostał propozycję pracy w Meksyku. Francesca miała podobną sytuację. Ona wyjechała do Włoch, a Diego do Hiszpanii. Naty i Maxi pobrali się rok temu i spodziewają się dziecka. Prowadzą razem wytwórnię płytową. A no i nasza kochana Bromila. W przyszłym roku planują się pobrać......
Nie skończyłam pisać, ponieważ usłyszałam pukanie do drzwi. Wstałam i poszłam otworzyć. Nie spodziewałam się nikogo. Ludmiła i Fede wyszli na miasto, ale przecież by nie pukali. Otworzyłam, a moim oczom ukazała się uradowana Włoszka, która rzuciła mi się na szyję. Zaczęłyśmy skakać i piszczeć. 
 - Fran co Ty tu robisz? - odezwałam się pierwsza. 
 - Przyjechałam na parę dni, bo chciałam trochę odpocząć. - nadal się śmiała. - A tak po za tym to się stęskniłam.
 - Nawet nie wiesz jak się stęskniłam. Wejdź napijemy się czegoś. - weszłyśmy do środka i udałyśmy się do kuchni.
 - Gadałam ostatnio z Camilą, Naty, Brodweyem i Maxim. Podobno przyjeżdżają na parę dni. - posmutniała. - Dawno ich nie widziałam. A co tam u naszej kochanej Leonetty?
 - Już nie ma Leonetty. - poczułam jak po moim policzku spłynęła samotna łza.
 - Przepraszam nie wiedziałam. - zrobiła smutną minę, a ja szubko otarłam kropelkę. 
 - Nic się nie stało. Naprawdę. - przytuliłam się do mojej przyjaciółki. - Mam pomysł! - olśniło mnie.
 - Vilu.. - spojrzała na mnie ze zrezygnowaną miną. - Co Ty znowu wymyśliłaś?
 - Zorganizujmy imprezę!
 - Świetny pomysł. - usłyszałam głos Federico, który już wrócił z zakupów. - O Francesca.
Włosi przytulili się, a ja zastanawiałam się, gdzie jest Lu.
 - Federicoo.... - zaczęłam. - Gdzie jest Ludmi?
 - Poszła do Naty. - spoważniał, a ja zastanawiałam się, czy naprawdę rozmawiam z Fede. - Bardzo się za nią stęskniła.
 - Wiem. - westchnęłam głośno. - Codziennie o niej mówi i zastanawia się jak tam dzidziuś. Wracając do imprezy... Musimy zaplanować listę gości. 
 - Na pewno zaprosimy. - Fran się zamyśliła. - Naty, Brodweya i Cami, Clementa i Gery,Lene i Felipe. Brakuję tylko Leona i Diego.
 - Ale co nam szkodzi ich zaprosić? - albo Włoch jest taki głupi, albo tylko udaje.
 - Przecież Leon jest w Meksyku, a Diego.... - chciałam dokończyć, ale mi przerwał.
 - To jakim cudem spotkałem ich w sklepie? - zaczął się głupio śmiać. 
 - Naprawdę. - razem z Fran nie kryłyśmy zaskoczenia. Patrzyłyśmy z niedowierzaniem na niego. 
 - Nie wiesz.... Gadałem z hologramami i teraz wciskam wam kit, że widziałem ich naprawdę. - zaczęłyśmy się śmiać. Brzuch mnie już bolał, Francesce pewnie też, bo razem zwijałyśmy się z bólu. Dlaczego On zawsze musi powiedzieć coś głupiego? Boże z kim ja mieszkam?
 - A co tu tak wesoło? - do kuchni weszła Lu i spojrzała na Włoszkę. - O Fran co Ty tu robisz?
 - Bardzo miłe powitanie. Dzięki wielkie. - udała obrażoną. - A tak na poważnie to przyjechałam na parę dni. Dostałam taki mały urlop po nagraniu płyty.
 - Gratuluję! - blondynka przytuliła Włoszkę.
 - Mam coś dla Was. - zaczęła szukać tego "czegoś". Po chwili wyciągnęła trzy płyty. - Jeszcze nigdzie nie można ich dostać.
 - Dziękuję. - powiedział każdy z osobna. Płyta nosiła tytuł "Mariposa" To tak pasuje do naszej Francesci. 
 - Fedeee..... - zaczęłam błagalnym głosem. Zawsze tak robiłam, gdy czegoś chciałam.
 - Co Ty znowu chcesz? - westchnął głośno.
 - Może pójdziesz do sklepu i kupisz potrzebne rzeczy na imprezę......
 - Nie. Ja wcale nie byłem tam pół godziny temu i nie spotkałem się z hologramami, ale dobra, niech Ci będzie.`
 - Wiesz jak ja Cię bardzo lubię. - przytuliłam się do niego.
 - O co do cholery chodzi z tą imprezą, hologramami itp......
Federico wyszedł, a ja opowiedziałam jej całą akcję.
 - A tak ogólnie to kiedy organizujemy te party? - zapytała Włoszka, kiedy usiadłyśmy na kanapie w salonie. - Bo wiesz trzeba ludzi obdzwonić i ostrzec sąsiadów.
 - Moi sąsiedzi są bardzo tolerancyjni... yyyyy.... Chyba. - pokazałam jej język.
 - Mam pomysł. - Luśka coś wymyśliła. 
 - Kolejna coś wymyśliła. - westchnęła Francesca. - No dobra mów.
 - Chodźmy do parku się przejść. - rozpromieniła się. - Dawno nigdzie nie byłyśmy. 
 - Ok. - wzięłyśmy torebki i wyszłyśmy z domu.

*Leon* 
Siedzę sobie z Diego w parku. Moją uwagę przykuł jakiś chłopak niosący mnóstwo toreb z zakupami. Chwila to Federico..... Co On supermarket obrabował? Po co mu tyle chipsów, napojów i innych przekąsek? 
 - Fede po co Ci tyle tego? - zapytał Diego, gdy Włoch znalazł się obok nas.
 - Hmmmm...... - znowu wymyśla coś głupiego. - Mam zamiar zamknąć się w pokoju, zacząć jeść i zobaczyć ile przytyję w ciągu miesiąca.
 - A wystarczy Ci tego? - zapytałem, śmiejąc się. 
 - No nie wiem....... - pomyślał przez chwilę. - Popilnujcie mi toreb, a ja pójdę po więcej. 
 - Nie! - Diego zwijał się ze śmiechu.
 - A tak na serio. - przerwałem tą cudowną chwilę. - Po co Ci tyle tego?
 - Dziewczyny organizują imprezę...
 - I co nie zostaliśmy zaproszeni? - przerwał mu Hiszpan.
 - Yyyy...no bo właśnie zapomniałem, że muszęzobaczyćczymnieniemawdomu. To pa!
- Co? - co On znowu wymyślił? Odprowadziłem go wzrokiem i już wiedziałem, dlaczego tak się zdenerwował. Gdy był obok fontanny zauważyłem Lu, Fran i Vilu. Włoch złapał Ludmi za rękę i porwał ją w stronę ich domu. Violetta i Francesca popatrzyły na nas, a potem na siebie i niepewnie ruszyły w naszą stronę. Coś sobie po drodze szeptały coś do siebie.
 - Diego, zobacz. - Hiszpan wstał z ławki i stanął obok mnie. Wymieniłem porozumiewawcze spojrzenie z przyjacielem i razem ruszyliśmy w stronę dziewczyn.
 - Cześć. - powiedziałem niepewnie.
 - Hej. - odpowiedziała Argentynka i niepewnie się uśmiechnęła. - Jutro organizujemy imprezę i chciałam Was zaprosić.
 - Na pewno przyjdziemy. - wyręczył mnie Diego. - O Fran, a Ty co robisz w Argentynie?
 - Naprawdę? - udała obrażoną. - Za to prezentu nie dostaniesz.
Wyjęła z torebki jakąś płytę i dała mi ją, a z Hiszpanem się droczyła. Spojrzałem na płytę, a na okładce zobaczyłem ją. Wyszczerzyłem oczy.
 - Wydałaś własną płytę? - spytałem zdziwiony. 
 - Jeszcze jej nawet do sklepów nie wpuścili. 
 - I ja jej nie dostanę? - spytał Diego z miną przybitego psa.
 - Oczywiście, że dostaniesz. - dała mu jeden egzemplarz. 
 - Dziękuję. - uśmiechną się. - Może pójdziemy się czegoś napić?
 - Chętnie - odpowiedziała i ruszyli w stronę pobliskiego baru pozostawiając mnie i Violettę sam na sam. 
 - Too..... - zacząłem niepewnie. - Co tam?
 - Jakoś leci, a u Ciebie?
 - Też. -Powiedziałem obojętnie. - Spotykasz się z kimś?
 - Nie, a Ty?
 - Też nie, a miałaś kogoś od czasu.... - przerwała mi.
 - Nie, a Ty?
Pokiwałem przecząco głową. Usiedliśmy na ławce. Czułem się bardzo niezręcznie. 
 - Leon... - zaczęła niepewnie. - Muszę Ci to powiedzieć...
 - Słucham.
 - Bo ja Cię nadal kocham.... - zakryła usta ręką, a ja zastanawiałem się co odpowiedzieć.
 - Yyyym...no bo ten, ja chyba miałem iść do dziadków. 
 - Ale ty nie masz dziadków. 
 - Znaczy muszę nakarmić ciocię, znaczy dziecko cioci. 
 - Twoja ciocia nie ma dziecka. 
 - Ale ma babcie, a ta babcia ma kota, a ten kot ma dziecko, znaczy ona ma dziecko, a dziecko ma królika, znaczy kota, eee... ta, to pa. - szybko odszedłem. Mam nadzieję, że to kupiła...... 

~Następnego dnia~
*Francesca*
Obudziłam się w pokoju mojego chłopaka. Tak, tak wróciliśmy do siebie. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. I ta noc z nim.... Ahh... Odwróciłam się i Diegusia już nie było. Nagle drzwi się otworzyły, a do pokoju wszedł Hiszpan z tacą na której było śniadanie. 
 - Widzę, że moja księżniczka już wstała. - położył naczynia na półce nocnej i pocałował mnie w policzek. Muszę przyznać, że bardzo mi tego brakowało.
 - Kochanie nie trzeba było. - posłałam mu ciepły uśmiech.
 -Dla Ciebie wszystko. A teraz jedz. - podał mi naleśniki z dżemem i bitą śmietaną. 
 - Pyszne. Sam robiłeś? - spytałem, gdy już zjadłam jednego placka.
 - Tak sam robiłem. Cieszę się, że Ci smakują. - pokazał mi rząd swoich białych zębów. - Będę je częściej robił.
 - Ty chcesz, żebym była gruba? - zapytałam udając oburzoną.
 - Hmm.... - zamyślił się. - Parę kilogramów by Ci się przydało. Jesteś zdecydowanie za chuda.
 - I tak nie przytyję. - próbowałam go zdenerwować. - Jeszcze przestanę Ci się podobać i co potem zrobię?
 - Ty mi się nigdy nie przestaniesz podobać. - powiedział uwodzicielskim głosem.
 - Zobaczymy jak przytyję. - skończyłam posiłek, owinęłam się kocem i ruszyłam do łazienki. Tam wykonałam poranne czynności i ubrałam się w ubrania, które wczoraj zgarnęłam, gdy karmiłam mojego psa. Wyszłam z pomieszczenia i weszłam z powrotem do pokoju mojego chłopaka. 
 - Ślicznie wyglądasz. - powiedział gdy tylko mnie zobaczył. Podszedł do mnie i zaczął mnie namiętnie całować. Wziął mnie na ręce i rzucił na łóżko. Zaczął ściągać moją sukienkę. Po chwili oboje byliśmy w samej bieliźnie. Dalej można się domyśleć co było....

*Diego*
 - Diego! - zaczęło się. - Szybko bo nie zdążymy na imprezę. 
 - Kochanie spokojnie mamy jeszcze pół godziny. - próbowałem załagodzić sytuację, ale coś mi nie wyszło.
 - Właśnie. Tylko pół godziny! - latała po całym domu i szukała torebki. Wtedy mnie olśniło. Poszedłem do mojego pokoju, spojrzałem pod łóżko i wyciągnąłem zagubioną rzecz. 
 - Skarbie znalazłem. - krzyknąłem tak, aby usłyszała mnie na dole. Po chwili pojawiła się w drzwiach. Przytuliła mnie.
 - Co ja bym bez Ciebie zrobiła?
 - Hmmm....no nie wiem... - powiedziałem, a Ona złożyła na moich ustach pocałunek, a ja go pogłębiłem. Po chwili oderwaliśmy się od siebie ponieważ zabrakło nam powietrza.
 - Chodźmy już. - pociągła mnie za rękę, a po jakiś piętnastu minutach byliśmy na miejscu.

*Violetta*
Kiedy już wszyscy bawili się w najlepsze ja poszłam poprawić makijaż. Po drodze do łazienki spotkałam chłopaka. Miał bardzo poważną minę.
 - Vilu musimy porozmawiać. - pociągną mnie za rękę, a po chwili znajdowaliśmy się już w mojej sypialni. Chłopak zamkną drzwi, a ja usiadłam na łóżku i czekałam na to, co się dalej wydarzy.
 - O czym chciałeś rozmawiać? - postanowiłam zapytać pierwsza. 
 - Chciałem Cię przeprosić za wczoraj. I... - uklękną przy mnie, wyciągnął małe czerwone pudełeczko z kieszeni. W środku znajdował się śliczny pierścionek. - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną. 
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Tak bardzo się cieszyłam. Zamiast normalnej odpowiedzi pocałowałam go, a On bez chwili zastanowienia odwzajemnił i pogłębił pocałunek. Włożył mi pierścionek na palec nie przestając całować. Podniósł mnie i rzucił na łóżko. Można się samemu domyśleć co się stało później......


~6 lat później~
*Violetta*
Drogi pamiętniku!
Wiele się zmieniło od moje poprzedniego wpisu, który był sześć lat temu i nawet go nie dokończyłam. W moim życiu bardzo dużo się zmieniło. Wyszłam za mąż za Leona. Mam piękną pięcioletnią córeczkę i dwuletniego synka. Pewnie ciekawi Cię co tam u całej reszty. Francesca i Diego nagrali razem płytę, a teraz spodziewają się dziecka. Natalia i Maxi doczekali się synka, który urodził się tydzień po zorganizowanej imprezie. Nadal prowadzą wytwórnię płytową. Camila i Brodwey niestety....mieli wypadek, którego nie przeżyli.... Zapomniałabym o Ludmule i Federico. Pobrali się. Mają już czwórkę dzieci i spodziewają się piątego.... Oni chyba rzadko kiedy wychodzą z sypialni i rzadko kiedy używają gumek.....
 - Mamusiu...... - przyszła do mnie pięciolatka.
 - Co się stało kochanie. - zapytałam z troską.
 - Bo ciocia Ludmila przyszła.
 - Powiedz, że za chwilę przyjdę.
Po paru minutach siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy, a dzieci bawiły się w pokoju obok.
 - Vilu mam dla Ciebie dobra wiadomość. - zaczęła Luśka.
 - Słucham. - zaczęłam się na nią patrzeć.
 - Będziemy mieli z Fede bliźniaki. - zaczęłyśmy piszczeć i skakać. 
 - A właśnie. -zawahałam się przez chwilę, ale w końcu postanowiłam to powiedzieć. - Jeżeli chodzi o dzieci... To ja ten no yyyyy..... Jestem w ciąży!
 - Będę tatusiem! - zamyślił się Leon. - Czekaj co?
 - Będziecie mieli kolejne dziecko. - załamał się Feder. - Przeliterować, czy narysować?
 - Będę miał kolejne dziecko. - wstał i okręcił mnie wokół własnej osi. Po chwili pocałował mnie, a ja oddałam pocałunek. Wiedziałam, że teraz wszystko będzie dobrze. 
The End ;)




...........................................................
Ten OS został wysłany na konkurs ;)
Nie wygrałam, ale dostałam wyróżnienie.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba :*
Buziaki ♥

Pamiętnik Ludmiły #6 ~ "A więc to jest ten Federico?"


*Ludmiła*
 - Jeju..... Fran.... - nie mogłam wydusić z siebie ani słowa więcej.
 - Cieszę się, że Ci się podoba. - posłała mi ciepły uśmiech. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale po prostu ją przytuliłam, a Ona odwzajemniła mój gest. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Do pokoju wszedł Federico. Nie zwracałyśmy na niego uwagi.
 - Przepraszam, że przeszkadzam. - spojrzałyśmy na niego. - Fran. Ja Cię proszę. Dziewczyna ledwo co przyjechała, a Ty ją już dusisz. Daj jej odpocząć.
 - Oj Fedeee..... - zaczęłam. - Wcale nie jestem zmęczona. Całom drogę praktycznie przespałam......
Nie skończyłam, bo Natalia zaczęła się dobijać na skype. Boże ona chyba nie może beze mnie żyć.
 - Odbierz, my nie przeszkadzamy, - chcieli wyjść, ale ich zatrzymałam.
 - Zostańcie! Moi przyjaciele chcą Was poznać. - posłałam im Ciepły uśmiech. - Cześć Natalia!
 - A o mnie to już zapomniałaś? - oburzył się Tayler.
 - O Tobie nie da się zapomnieć. - pokazałam mu język. - Dobra Naty, Ty to jest Francesca i Federico. Fran, Fede to jest Naty i Tayler, ale wszyscy na niego mówią Ty.
 - Cześć. - powiedzieli wszyscy razem, a po chwili wybuchnęli śmiechem. Nie rozumiem ich.
 - Ludmi my idziemy przygotować obiad. - powiedział Fede. - Zawołamy Cię jak będzie gotowy. Na razie!
Włosi wyszli, a ja spokojnie mogłam porozmawiać z Hiszpanami.
 - A więc to jest ten Federico? - zaczęła moja kochana przyjaciółka wypychając  swojego brata z pokoju. - Muszę przyznać, że jest przystojny.
 - Oj Naty znowu zaczynasz? - westchnęłam głośno.
 - Ja nic nie zaczynam. Ja stwierdzam fakty. - uśmiechnęła się - Nie ma Cię dopiero parę godzin, a ja już tęsknię.
 - Przylecę na wakacje. - próbowałam ją pocieszyć, ale coś mi nie wyszło.
 - Właśnie w wakacje, a mamy dopiero wrzesień. - oj tam, to tylko początek roku.
 - To masz powód, aby kupić w końcu kalendarz. - Naty, jak to Naty nigdy nie ma kalendarza. Może przyślę jej pocztą? Tak, to bardzo dobry pomysł.
 - Przepraszam Cię, Lu, ale muszę kończyć, bo zaraz się lekcje zacznął . - powiedziała niechętnie. - Do zobaczenia.
 - Pa. - rozłączyłam się i zeszłam na dół po schodach. Z kuchni wydobywał się bardzo ładny zapach. Od razu zgłodniałam. Całą drogę nic nie jadłam. Weszłam do pomieszczenia. Był tam tylko Fede. - Pomóc Ci?
 - Nie, nie trzeba. - odpowiedział i obdarzył mnie ciepłym uśmiechem. - Co masz zamiar robić po obiedzie?
 - Nie mam pojęcia. - odpowiedziałam i zaczęłam się zastanawiać, co będę robić, gdy tylko zjem.
 - Może teraz idź się rozpakuj, a później pójdziemy zwiedzać miasto?
 - Ok. Dzięki. - odpowiedziałam szybko i pobiegłam do siebie do pokoju. W oddali usłyszałam coraz cichsze "Nie ma za co." Wpadłam jak torpeda do pokoju i otworzyłam walizkę, z której wszystko się wysypało. Jak Natalia to wszystko tu wepchała? Ona jest wielka. Co ja bym bez niej zrobiła? Szybko powiesiłam i poskładałam ubrania w garderobie i zeszłam z powrotem do kuchni. Zjedliśmy w miłej atmosferze, a później udaliśmy się na małe zwiedzanie. Muszę przyznać, że Mediolan jest piękny! Zakochałam się w tym mieście. Wróciliśmy około dwudziestej pierwszej. Byłam bardzo zmęczona, więc zrezygnowałam z kolacji i poszłam do swojego pokoju. Wykonałam wieczorne czynności i położyłam się do łóżka. Juto sobota, więc razem z Fran idziemy na małe zakupy do galerii. Jeszcze chwilę rozmyślałam nad dzisiejszymi wydarzeniami i zasnęłam.......





...........................................
Tak oto prezentuje
się rozdział :*
Mam nadzieję, że Wam
się spodoba :D

Komentujesz - motywujesz - kolejny rozdział :***