sobota, 19 grudnia 2015

OS #2 ~ Leonetta ♥



*Violetta*
Odkąd tylko pamiętam jestem w szpitalu. Mogę spokojnie powiedzieć, że to mój drugi dom. Każdego dnia wykonuje te same czynności. Wstaje, inhalacja, badania i tak w kółko. Zawsze dzieliłam salę albo z małymi dziećmi, albo ze starymi babciami, ale nie tym razem....

Jak zawsze siedzę na moim szpitalnym łóżku i czytam jakąś denną książkę. Jestem tutaj sama. Dziewczynka, która jeszcze wczoraj ze mną tu była została wypisana do domu. Jak ja jej zazdroszczę. Gdyby nie ta głupia choroba.... Violetta uspokój się! Nie możesz się przejmować...
 - Cześć. - moje rozmyślenia przerwał chłopak, który wszedł do sali. - Jestem Leon, a Ty?
 - Violetta. - odpowiedziałam, a raczej westchnęłam. Nie miałam ochoty na żadne towarzystwo. Moi rodzice, gdy dowiedzieli się o mojej chorobie, to mnie zostawili. Nie miałam nikogo, komu mogłabym się zwierzyć. Nieświadomie uroniłam jedną łzę, którą szybko starłam. Chłopak zajął łóżko, które stało obok mojego. Po chwili do sali wszedł lekarz.
 - Dzień dobry. - powiedział do mnie z uśmiechem, który odwzajemniłam. - Czas na inhalację Violu.
 - Już idę. - powiedziałam i niechętnie wstałam z łóżka i podeszłam do stojącego w rogu tej samej sali maszyny. Wzięłam trzy głębokie wdechy po czym wróciłam na moje łóżko. Cały czas czułam na sobie wzrok szatyna. Ciekawe na co On choruje. Wygląda na zdrowego... Jakbyś nie miała innych tematów.
 - Za pięć godzin przyjdę i wykonamy badanie. Do zobaczenia. - lekarz wyszedł, a ja znowu zostałam z chłopakiem sam na sam. Nie mam przyjaciół, ani chłopaka. Miałam się nad sobą nie użalać...  To nie jest takie proste. Podciągnęłam kolana pod brodę i schowałam twarz w dłoniach. Znowu płakałam z byle powodu. Dlaczego to akurat mnie spotkało? Nagle poczułam, jak ktoś mnie przytula. Wystraszyłam się i spojrzałam na tą osobę. Ku mojemu zdziwieniu był to Leon. Bez zastanowienia wtuliłam się w jego umięśniony tors. Nie wiem dlaczego, ale mu ufam. Jest taki. ... Inny? I dlaczego tak zareagował jak się rozpłakałam.
 - Violu już spokojnie. - głaskał mnie po włosach. - Proszę nie płacz.
 - Jaaa.... prze... praszam.... - mówiłam przez łzy i odsunęłam się od chłopaka.
 - Vilu. Nie masz za co  przepraszać. - spojrzał mi w oczy. Od razu zatopiła się w jego czekoladowych oczach, w których widziałam troskę.
 - Ale byłam dla Ciebie taka....... - nie mogłam znaleźć odpowiedniego słowa. - Wredna, chamska, arogancka... A Ty tak się o mnie troszczysz.... Dlaczego?
 - Nie wiem czy potrafię to wyjaśnić.... - spuścił wzrok i wrócił na swoje łóżko. Nie wiem już co mam o nim sądzić. Łzy automatycznie zaczęły cisnąć mi się do oczu. Szybko poszłam m do łazienki tak, aby On ich nie widział. Z szafki wyjęłam żyletkę i zrobiła parę kresek...
Nie przejmowałam m się tym, co się teraz że mną stanie. Chciałam umrzeć i nikogo więcej nie widzieć.....



*Leon*
Violetta coś długo nie wraca z tej łazienki. Jak tam szła zauważyłem jej śliczne, zeszklone oczy. Boję się że coś sobie zrobiła. Może pójdę sprawdzić? Tak to dobry pomysł. Ruszyłem w stronę pomieszczenia w którym znajdowała się szatynka. Zapukałem. Nie otrzymałem żadnej wiadomości, czy odpowiedzi.
 - Violu otwórz! - waliłem pięściami w drzwi. Nadal cisza. Musiałem coś zrobić, więc z całej siły kopnąłem w drzwi, które po chwili wyjechały z zawiasów. W rogu leżała zakrwawiona dziewczyna z żyletką w ręce.
 - L.... Leon.... - próbowała coś powiedzieć. Mówiła tak słabym głosem...
 - Ci nic nie mów.  - zabrałam bandaż z apteczki i owinąłem jej rękę. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem na łóżko. Była taka lekka, delikatna...... Rany nie były głębokie, więc nie wezwałem lekarza. Najbardziej zastanawia mnie, dlaczego to zrobiła? To przeze mnie? Najwidoczniej, bo zanim zaczęliśmy tą bezsensowną rozmowę było wszystko okey..... chyba. Zauważyłem, że drzwi od łazienki nadal leżą wyważone. Muszę je wstawić. Jeszcze raz spojrzałem na śpiącą dziewczynę i ruszyłem w stronę pomieszczenia. Podniosłem drzwi i przywróciłem je do poprzedniego stanu. Wróciłem na łóżko Violi, i schowałem twarz w dłoniach. Co ja zrobiłem? Mogłem jej od razu powiedzieć, że mi się podoba, a nie zgrywać tajemniczego. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Poczułem, jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem blado uśmiechającą się Violettę. Chciała coś powiedzieć, ale jej przerwałem i pocałowałem ją w usta. Ona o dziwo tego oddała pocałunek. Po paru minutach oderwałem się od dziewczyny ponieważ zabrakło nam powietrza. Viola chyba nie wiedziała jak na tą sytuację zareagować. Spuściła wzrok i wpatrywała się w swoja zabandażowaną rękę.
 - Dziękuję..... - powiedziała szeptem.
 - Violu naprawdę nie masz za co. - posłałem jej czułe spojrzenie. - A pro po tego pocałunku to muszę Ci coś wyznać...... Ja........

*Violetta*
 - [...] Ja....... - no powiedz to w końcu! - Ja... Zakochałem się w Tobie..........
Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Milczałam, a mój umysł próbował przyswoić sobie tą informację. Spojrzałam na niego, a po chwili znajdowałam się w jego ramionach. Chciałabym, aby ta chwila trwała wiecznie, ale to było niestety niemożliwe. 
 - Leon....... - chciałam coś powiedzieć, ale mi przerwał.
 - Jeżeli tego do mnie nie czujesz to zrozumiem. - w jego głosie słychać było smutek. 
 - Leon.......
 - Nie będę Cię do niczego zmuszać.
 - Leon.....
 - Może poproszę lekarza, aby mnie przeniósł na inną salę. 
 - Leon......
 - Tak będzie lepiej. 
 - LEON! - krzyknęłam. - Mogę coś powiedzieć?
 - Oczywiście Violu. 
 - Leon ja też się w Tobie zakochałam. - oznajmiłam patrząc mu w oczy. Powoli zaczął się do mnie zbliżać. Niepewnie musnął moje usta swoimi. Złapałam go za kołnierz jego koszuli i pogłębiłam pocałunek. Po paru minutach zabrakło nam powietrza i się od siebie niechętnie odsunęliśmy. W tej samej chwili rozległo się pukanie do drzwi. Chłopak szybko wrócił na swoje łóżko, a ja się do niego uśmiechnęłam.
 - Proszę. - zawołał, gdy już leżał. Do naszego pokoju wbiegł mały chłopczyk, który przytulił się do Leona. Był do niego bardzo podobny. - Jorge, co Ty tu robisz?
 - Psysedłem do cebie. - powiedział słodkim głosikiem i skierował wzrok w moją stronę. - A cio tio zia dziewcina?
 - To Violetta. Idź się przywitaj. - popchnął delikatnie chłopca w moją stronę, a On podszedł i wystawił ręce, abym go podniosła. Bez dłuższego zastanowienia posadziłam go sobie na kolanach. Jorge przytulił się do mnie i pocałował mnie w policzek.
 - A to za co? - zapytałam lekko zdziwiona.
 - Mój blat mówi, ze dziewciny tseba psytulac i całowac. - wskazał paluszkiem na Leóna. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Mój chłopak wstał z łóżka i usiadł obok nas. Objął mnie ramieniem i przytulił do siebie. Mały pobiegł się bawić, ponieważ w moim pokoju znajdował się kącik z zabawkami dla dzieci... Ahhh.... Nie ma to jak dzielenie pokoju z małymi dziećmi.. Wtuliłam się mocniej w silne ramię chłopaka. Chciałabym już wyjść ze szpitala, ale nie mogę. Nie mam domu, rodziny.... Został mi tylko Leon, chociaż.... Dlaczego taki przystojny chłopak się mną zainteresował? Może.... Powinnam z nim zerwać zanim będzie za późno? Zabawi się mną i zostawi. Z tego, co słyszałam to już jutro wychodzi ze szpitala i już go nie zobaczę. 
 - O czym tak myślisz? - León przerwał moje myśli.
 - O tym, co będzie jak wyjdziesz ze szpitala. - nie powiedziałam całej prawdy. - Ty wrócisz do domu, a ja zostanę tutaj sama. 
 - Nie zostaniesz. - spojrzał mi w oczy, w których nie wyczytałam kłamstwa. - Przecież będę Cię odwiedzać, a jak wrócisz do domu....
 - I w tym problem. - powiedziałam sama do siebie i bez dłuższego zastanowienia ugryzłam się w język.
 - Ale.... Jak to? - złapał mnie za ręce. 
 - Moi rodzice jak dowiedzieli się o mojej chorobie przywieźli mnie do szpitala i już nigdy ich nie zobaczyłam. - po raz pierwszy nie płakałam na samo wspomnienie moich rodziców. - Gdybym miała gdzie mieszkać to by mnie już dawno tutaj nie było.
 - Zamieszkaj ze mną. - nie było to ani pytanie, ani prośba. Teraz wiedziałam, że nigdy mnie nie oszuka.
 - A co na to Twoi rodzice?
 - Mieszkam sam, więc nie musisz się o nic martwić. - złożył na moich ustach pocałunek, który tylko pogłębiłam. Poczułam, jak ktoś próbuję wspiąć się na moje kolana. Spojrzałam w stronę Jorge. Postanowiłam mu pomóc. Leon wziął go na swoje kolana i szepnął mu coś na uch tak, abym nie słyszała. Niestety udało mu się to. Chłopiec kiwnął głową i zszedł z kolan mojego chłopaka. Wyszedł za drzwi i po chwili wrócił ciągnąc za ręce dwoje ludzi. To chyba ich rodzice. Spojrzałam niepewnie na Leóna, a On tylko się uśmiechnął. 

*Leon*
Powiedziałem Jorge, aby przyprowadził rodziców. Chcę, aby Violetta ich poznała. Zauważyłem jej przestrzonom minę. Posłałem jej ciepły uśmiech i zwróciłem się do rodziny. 
 - Mamo, tato. To jest Violetta. - spojrzałem na moją dziewczynę. - Moja nowa dziewczyna.
 - Bardzo miło nam Cię poznać. - moja rodzicielka podała Violi rękę, a Ona niepewnie ją uścisnęła.
 - Od jutra Violetta zamieszka u mnie. - powiedziałem, a rodzice się szeroko uśmiechnęli.
 - My już będziemy szli. Przyjedziemy po Was jutro do zobaczenia. - wyszli, a my znowu zostaliśmy sami. Viola wtuliła się w moja ramię, którym ją objąłem. Leżeliśmy razem w jej łóżku i nic nie mówiliśmy. Po paru minutach zauważyłem, że zasnęła. Uśmiechnąłem się na ten widok. Ostatni raz dzisiaj pocałowałem jej policzek i również zasnąłem.

Rano

Poczułem smak słodkich ust mojej ukochanej. Powoli zacząłem otwierać oczy i zobaczyłem Violę uśmiechniętą od ucha do ucha. 
 - Która godzina? - zapytałem zaspanym głosem.
 - W pół do dziesiątej. - spojrzała na zegarek wiszący obok. - Masz pół godziny, aby się spakować i ubrać. Ja już jestem gotowa.
 - Co!? Dlaczego mnie wcześniej nie obudziłaś? - udałem obrażonego.
 - Kochanie. Nie obrażaj się. - przytuliła mnie mocno. - Nie miałam serca, aby Cię budzić.
 - Na Ciebie nie potrafię się gniewać. - musnąłem jej usta i poszedłem wykonać poranne czynności. Zajęło mi to dziesięć minut. Za chwilę dostanę wypis i w końcu będę mógł wrócić do domu razem z Violettą. Muszę przyznać, że szpitale mnie przerażają. Nie wiem jak Violetta mogła spędzić tutaj połowę życia. Moi rodzice już tutaj są. Torby są już w samochodzie. Chyba będę musiał zabrać Vilu na zakupy. Mieszka tutaj od dziecka, a ma zaledwie parę rzeczy. W końcu idą z wypisem. Podpisałem wszystkie papierki i pojechaliśmy do domu. Zauważyłem, że Viola jest cała sztywna i nerwowo zagryza dolną wargę. Mam nadzieję, że spodoba jej się mój dom.

*Violetta*
Właśnie jedziemy do mieszkania chłopaka. Bardzo się denerwuję. Nie wiem nawet dlaczego. Serce zaczęło mi szybciej być, kiedy zatrzymaliśmy się pod wielką willą. Wysiedliśmy z samochodu, Leon wyjął nasze bagaże i weszliśmy do środka. Moim oczom ukazał się prześliczny salon. Mój chłopak poszedł zanieść torby na górę, a ja usiadłam na białej kanapie. Siedziałam i myślałam o tym, co się wydarzyło, co się wydarzy....


5 lat później
Jesteśmy z Leonem szczęśliwym małżeństwem. Mamy piękną córeczkę Clarę i spodziewamy się drugiego dziecka. Nigdy nie myślałam, że moja życie się tak potoczy. Miałam szczęście, że trafiłam na tak kochanego mężczyznę. Teraz wiem, że Todo es posible ♥


sobota, 5 grudnia 2015

Pamiętnik Ludmiły #10 ~ "Jest! Zgodziła się!"


*Ludmiła*
 - ... się w Ludmile Ferro! - jaka szkoda, że nie słyszałam tego, co wcześniej powiedział. Najbardziej zaciekawiło mnie dlaczego rozmawiają o mnie. Nie będę dociekać. Dobra Lu skończ podsłuchiwać! Wyszłam z łazienki ubrana w różową sukienkę w panterkę i w mocniejszym makijażu. Czułam się trochę dziwnie w tym stroju. Co Oni sobie o mnie pomyślą? Już miałam podchodzić do szafy po inną sukienkę, ale do pokoju wparowało rodzeństwo.
 - Ludmi wychodzimy. - powiedziała Francesca.
 - Muszę się przebrać..... - Fede nie dał mi skończyć.
 - A po co? - powiedział podchodząc bliżej. - Wyglądasz ślicznie. Na pewno zrobisz dobre wrażenie.
 - Przepraszam, że przeszkadzam tak romantyczną chwilę.... - kurde! Fran musiałaś? - Ale musimy już iść.
Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy pieszo w stronę szkoły. Droga zajęła nam piętnaście minut. Francesca jako pierwsza weszła do budynku, podążyłam niepewnie za nią, zapominając, że za mną idzie ten przystojny Włoch. Chyba wyczuł, że się denerwuję, bo złapał mnie za ramiona, dodając mi w ten sposób otuchy. Poszliśmy pod klasę, w której mamy mieć lekcję wychowawczą. Bardzo mnie ciekawi z kim jestem w klasie. Za parę minut dzwonek. Federico poszedł do swoich znajomych, a Francesca rozmawiała ze swoimi kumpelami. Zostałam sama, ale nie na długo. Fran podeszła do mnie i zaciągnęła mnie do swojego towarzystwa.
 - Cześć. - odezwała się rudowłosa. - Jestem Camila, a Ty Ludmiła, mam rację?
 - Tak. - posłałam jej ciepły uśmiech. Właśnie teraz zadzwonił dzwonek, gdy przyszedł nauczyciel weszliśmy do klasy. Zajęłam miejsce na samym przodzie, jak to ja. Wyciągnęłam papiery z informacjami o mnie i podałam je "mojemu" nowemu wychowawcy.
 - Dzieci. - zaczął, gdy stałam przy nim i to na dodatek na środku klasy. - Oto wasza nowa koleżanka. Ludmiła Ferro.
 - Cześć. - powiedzieli jednym chórem.
 - Proszę, opowiedz nam coś o sobie. - zwrócił się do mnie jeden z uczniów.
 - Nooo.... - nie byłam do końca przekonana, ale jednak się zgodziłam. - Dobrze. - uśmiechnęłam się niepewnie i zaczęłam opowiadać o sobie. - Nazywam się Ludmiła Ferro, mam 18 lat, pochodzę z Argentyny, a tak dokładniej to z Buenos Aires. To chyba tyle.
 - A jakie masz hobby? - zapytał ten sam chłopak. - Interesujesz się czymś?
 - Trochę śpiewam, gram na gitarze i tańczę.
 - A zaśpiewasz nam coś? - tym razem wtrąciła się Camila.
 - Trzymaj gitarę. A tak ogólnie to jestem Maxi. - powiedział i podał mi gitarę.
 - Dziękuję. - odpowiedziałam, usiadłam na krzesełko i zaczęłam grać i śpiewać.


Usłyszałam brawa. Nie myślałam nigdy, że kiedykolwiek przed kimś zaśpiewam. Oddałam Maxi'emu gitarę i wróciłam na swoje miejsce. Dostałam wszystkie podręczniki potrzebne na ten rok szkolny, plan lekcji, kluczyk do szafki i parę kart do podpisania. Resztę lekcji nauczyciel przegadał o jakimś balu. Każdy ma mieć partnera. Z kim ja pójdę? Nie znam tu nikogo z wyjątkiem Maxi'ego i Fede......
Nie! Ludmiła skończ! To niemożliwe, abyś się w tym chłopaku zakochała... A może jednak..... Nie! On i tak nie odwzajemni moich uczuć nigdy! Moje przemyślenia przerwał dzwonek na przerwę. Wyszłam jako przedostatnia, bo Maxi puścił mnie przodem w drzwiach. Posłałam mu ciepły uśmiech i podeszłam do szafki, aby zanieść WSZYSTKIE książki, które już przy szafce wypadłyby mi z rąk, gdyby nie Federico. Wziął je ode mnie i wsadził je do środka.
 - Widzę, że już dostałaś wszystkie książki.
 - Tak. Trochę ich dużo i nie wiem, która do czego jest. - popatrzyłam na stertę podręczników.
 - A co teraz masz? - zapytał z uśmiechem.
 - Matematykę. - odpowiedziałam sprawdzając plan zajęć.
 - Mogę? - zapytał i wskazał na poukładane książki.
 - Jasne. - pokazałam mu rząd moich białych zębów. Fede wyjął pierwszą, lepszą książkę i podał ją mi. - Dziękuję.
 - Nie ma sprawy. - uśmiechnął się. - Wiesz, gdzie sala od matematyki?
 - Nie.
 - Może Cię odprowadzę? - zaproponował
 - Jeżeli to Ci nie robi problemu....... - przerwał mi.
 - Ty mi nigdy problemu nie zrobisz. - objął mnie ramieniem i ruszyliśmy schodami na górę. Wzrok wszystkich dziewczyn skupiony był na nas.
 - Fede... - zaczęłam ściszonym głosem.
 -  O co chodzi? - zapytał z troską w głosie.
 - Dlaczego wszyscy się tak na nas patrzą?
 - Może dlatego, że każda z nich chciałaby być na Twoim miejscu. - uśmiechnął się szeroko. Nic nie odpowiedziałam. Dalej szliśmy w ciszy, którą przerwał Włoch. - Mówili Wam o balu?
 - Tak, a dlaczego pytasz? - zadałam pytanie jak już znajdowaliśmy się pod klasą.


*Federico*
Zaryzykować i ją o to zapytać? Ni wiem teraz co robić.... Dobra Fede weź się w garść.
 - Może..... - bałem się dokończyć. Patrzyłem w jej piękne oczy.
 - Może, co? - uśmiechnęła się.
 - Może pójdziesz ze mną na bal? - raz się żyje. - Jeżeli nie, to jakoś to zrozu.....
 - Oczywiście, że z Tobą pójdę. - przytuliła mnie, a ja oddałem uścisk. Jest! Zgodziła się! Jetsem teraz najszczęśliwszym mężczyzną na świecie! Tą piękną chwilę przerwał mój ukochany..... dzwonek. Pocałowałem Argentynkę w policzek i odszedłem do swojej klasy.

wtorek, 1 grudnia 2015

Pamiętnik Ludmiły #9 ~ "Co tu się w nocy działo?"


*Federico*
Odstawiłem Argentynkę na ziemię i schowałem klucz na najwyższy mebel w pokoju, tak, aby nie mogła się wydostać. Blondynka stała przy moim łóżku z założonymi rękami na piersiach.
 - Spokojnie możesz iść spać. - wskazałem ręką na łóżko. - Nic Ci nie zrobię.
 - A Ty gdzie będziesz spać? - zapytała z troską w oczach.
 - Na podłodze, albo z Tobą. - przybliżyłem się do dziewczyny tak, że nasze twarze były niebezpiecznie blisko siebie. Spojrzałem prosto w te jej piękne oczy. - Jesteś zmęczona. Połóż się spać. Położę się obok o ile Ci to nie przeszkadza.
Kiwnęła głową na nie i razem położyliśmy się do mojego łóżka. Musieliśmy spać wtuleni w siebie, ponieważ było mało miejsca.
 - Dziękuję. - wyszeptała.
 - Za co? - naprawdę nie wiedziałem o co chodzi.
 - Za to, że mnie obroniłeś przed Tomasem. - odpowiedziała patrząc mi w oczy. - Gdyby nie Ty to...
 - Zrobiłem to, co do mnie należało. Nie musisz mi dziękować. - pocałowałem dziewczynę w czoło. - Idź już spać. Dobranoc.
 - Dobranoc. - odpowiedziała i po chwili oboje zasnęliśmy.

*Ludmiła*
Uciekam. 
Nie wiem gdzie jestem.
Ktoś mnie goni. 
Boję się odwrócić.
Dotarłam nad jezioro.
Dalszej drogi ucieczki brak.
Odwracam się i widzę jego.
Tomas....
Podchodzi do mnie i spycha w przepaść...

Obudziłam się z krzykiem. Łzy ciekły po moich policzkach ciurkiem. Usiadłam na brzegu łóżka. Po chwili obudził się Federico.
 - Luśka co się stało? - zapytał siadając koło mnie. Nic nie odpowiedziałam tylko się do niego przytuliłam. Włoch nic więcej nie mówiąc odwzajemnił ten gest. Po paru minutach się uspokoiłam, a chłopak miał mokrą koszulkę od moich łez.
 - Przepraszam, że Cię obudziłam i za to... - wskazałam na plamę znajdującą się na ubraniu Włocha.
 - Nic się nie stało. - znowu mnie przytulił. W jego ramionach czuję się taka...... bezpieczna. A On ma taki umięśniony tors..... Boże Ludmi o czym Ty myślisz? - skarciłam się w myślach. No co? Taka prawda.
 - Która godzina? - pytam, bo zobaczyłam, że za oknem już jasno.
 - Za dziesięć siódma. - posłał mi ciepły uśmiech. - Nadal nie przestawiłaś godziny, prawda?
 - Zgadłeś! - śmialiśmy się, że aż nas brzuchy bolały. - Fede otworzysz mi drzwi?
 - Zastanowię się. - powiedział udając poważnego.
 - Proszę... - zrobiłam minkę przybitego pieska. Ona zawsze działa.
 - No dobrze. - westchnął po czym od kluczył drzwi, a Francesca wpadła do środka jak torpeda. Jej mina była bezcenna.
 - Co tu się w nocy działo? - zapytała patrząc na nas. 
 - Nic! - odpowiedzieliśmy równo z Włochem i zaczęliśmy się śmiać. Włoszka westchnęła, pociągnęła mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju jej brata.
 - Teraz się szykuj bo za dwie godziny zaczynamy lekcje. 
 - Nie mogłaś mi wcześniej powiedzieć? - krzyknęłam i pobiegłam do swojego pokoju po ubrania. Weszłam do łazienki i zaczęłam wykonywać poranne czynności.

*Francesca*
Póki Ludmi się szykuje ja mogę na poważnie porozmawiać z Federico. Wiem, że On czuje coś do tej Argentynki, ale boi się to przyznać. Poszłam do pokoju mojego brata i usiadłam na jego łóżku. 
 - I jak ta noc z Ludmiłą? - zapytałam ciekawa, a On spojrzał na mnie jak na debila.
 - Czy Ty myślisz tylko i jednym? - westchnął.
 - A tak między nami to czujesz coś do niej? 
 - Skąd u Ciebie takie przypuszczenia? - zapytał i podniósł jedną brew.
 - Widzę to po tym jak na nią patrzysz, zachowujesz się wobec niej. i ta wczorajsza sytuacja w galerii..... - mogłabym więcej wymieniać, ale mi przerwał.
 - Aż tak to po mnie widać? - zapytał przeczesując nerwowo włosy.
 - Nawet nie wiesz jak bardzo. - starałam się udawać tajemniczą. - No przyznaj to w końcu!
 - No dobra! - wygrałam. 
 - Więc słucham...
 - Zakochałem się w Ludmile Ferro!.....................

sobota, 21 listopada 2015

Pamiętnik Ludmiły #8 ~ "Czy wy możecie być ciszej?"


*Ludmiła*
 - Tomas! - nie mogłam uwierzyć, że On tu jest i stoi przede mną. Bałam się. - Czego chcesz?
 - Ciebie. - odpowiedział i zaczął zbliżać się do mnie. Na szczęście Federico mu w tym przeszkodził.
 - Zostaw ją! Kolejna Twoja ofiara? Zapomnij! - odezwał się Włoch. Myślałam, że zaraz się tu pozabijają. Dobrze, że Francesca stała obok i próbowała ich rozdzielić. Po chwili Hiszpan odszedł, a ja odetchnęłam z ulgą. - Ludmi skąd go znasz?
 - Kiedyś byliśmy razem. - powiedziałam zgodnie z prawdą. - Dziękuję,


~10 godzin później~
*Federico*
Już nigdy więcej nie idę z żadną kobietą na zakupy. Nie wiem jak One mogą tak chodzić po tych sklepach. Aktualnie siedzę w swoim pokoju i rozmyślam o dzisiejszej sytuacji z Tomasem. Widziałem w ślicznych oczach Ludmiły strach. Jak dobrze, że byłem wtedy z nimi. Dziewczyny teraz siedzą u Fran w pokoju. Urządziły sobie "babski wieczór", a kto zabroni mi iść im trochę podokuczać. Po cichu udałem się do pokoju mojej siostry. Śmiały się tak, że było je słychać w moim pokoju. W sumie co się dziwić..... siedziałem za ścianą..... Wracając do rzeczywistości. Postanowiłem bez pukania wejść do pokoju.
 - Czy wy możecie być ciszej? - muszę przyznać, że trochę je przestraszyłem. Ich miny były bezcenne. - Nie można przy Was normalnie zasnąć! - Nie! - odpowiedziały jednocześnie i wybuchnęły głośnym śmiechem. 
 - A więc to tak się bawimy. - podszedłem do blondynki, która stała przy szafie mojej siostry i przerzuciłem ją sobie przez bark i szybko pobiegłem do swojego pokoju. Gdy byłem w środku zakluczyłem drzwi, tak, aby moja siostrzyczka nie mogła przebywać z Ludmiłą. Odstawiłem Argentynkę na ziemię i schowałem klucz na najwyższy mebel w pokoju tak, aby nie mogła się wydostać...

środa, 11 listopada 2015

Pamiętnik Ludmiły #7 ~ "Fede uśmiech!"


*Ludmiła*
Obudziłam się dosyć późno. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 11! Szybko zeskoczyłam z łóżka i pobiegłam do mojej łazienki. Wykonałam poranne czynności i zeszłam na dół na śniadanie. Nikogo nie było w kuchni. Wzięłam z lodówki butelkę wody. Chyba się nie pogniewają.  Byłam trochę zdezorientowana. Usiadłam zdezorientowana. Siedziałam tak jakieś pół godziny. Usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach. Odwróciłam się i zobaczyłam zaspanego Federico. Ludzie! Czy tylko ja w tym domu mam poczucie czasu?
 - Ludmi co Ty ty robisz o tak wczesnej porze? - zapytał jak tylko mnie zauważył.
 - Czy Ty sobie zdajesz sprawę, która jest godzina? - on chyba udaje głupiego.
 - Jest grubo po dwunastej, a Ty nadal ganiasz. - zaczęłam się śmiać.
 - Lu..... Nie wiem jak Ci to powiedzieć, ale... ale... ale...
 - Płyta Ci się zacięła? - zapytałam w końcu.
 - Jest dopiero siódma rano....
 - Jakim cudem skoro na moim zegarku jest....
 - A przestawiłaś godzinę?
Boże jaka ja głupia. Zapomniałam przestawić zegarek. Nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnęłam się niepewnie i spuściłam wzrok. Poczułam jak moje policzki oblewa rumieniec. Mam nadzieję, że Fede tego nie zauważył.
 - Jadłaś coś? - przerwał tę niezręczną ciszę.
 - Nie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Wzięłam tylko wodę. Mam nadzieję, że się nie obrazicie, że grzebałam w lodówce.....
 -  Ludmiła nie musisz się pytać, jeżeli chcesz coś sobie wziąć. - uśmiechnął się do mnie. - Czuj się jak u siebie w domu. Ja idę przygotować śniadanie.
 - Może Ci pomogę? - zaproponowałam.
 - Jak masz ochotę to chodź. - posłał mi ciepły uśmiech, który odwzajemniłam i razem ruszyliśmy do kuchni.

*Federico*
Ludmiła jest taka kochana. Zaproponowała, że mi pomoże. Cieszę się, że to akurat ją do nas przysłali. A wracając do rzeczywistości..... Aktualnie siedzimy w kuchni i przygotowujemy gofry. Mieliśmy przy tym wielki ubaw. Najlepiej było, jak potknąłem się i przez przypadek zwaliłem miskę z konsystencją, która trafiła na moją głowę. Bylem cały w płynnej masie. Ludmi tylko się z tego śmiała.
 - Fede uśmiech! - powiedziała nadal się śmiejąc i przy okazji robiąc mi zdjęcie. - Patrz jakie ładne.
 - Ale ja chce zdjęcie z Tobą. - powiedziałem i wstałem. Chciałem ją przytulić tak, aby też była cała brudna.
 - Ani mi się waż mnie dotykać. - zaczęliśmy się ganiać dookoła blatu w kuchni, aż w końcu ją złapałem i przytuliłem do siebie. Wyciągnęła aparat i zrobiła nam zdjęcie. Wyszliśmy bardzo ładnie. - Mogę je wysłać do Naty? - zapytała z nadzieją w głosie. Bardzo się ucieszyłam, że pyta mnie o zdanie.
 - Jasne. - odpowiedziałem. - Tylko, aby tego nigdzie nie wstawiła.
 - Raczej nie. - zaczęła się śmiać. - A tak ogólnie to co z naszym śniadaniem?
 - Z gofrów nici. - zamyśliłem się. - Może dzisiaj odpuścimy sobie śniadanie, a później zjemy obiad w galerii?
 - Tak to dobry pomysł. - zgodziła się ze mną.
 - Może pójdziemy się umyć i przebrać? - zaproponowałem. - Już dochodzi jedenasta. Za jakąś godzinkę wyjdziemy.
 - Ok. - odpowiedziała i razem ruszyliśmy do łazienek, aby się umyć.

~ ♥ Godzinę później ♥ ~
*Ludmiłą*
Właśnie wychodzimy z domu i jedziemy do galerii. Po paru minutach byliśmy na miejscu. Od razu ruszyliśmy do pizzerii. Po skończonym posiłku razem z Fran udałyśmy się na shopping. Federico tylko chodził za nami i nie mógł z nami wytrzymać. Chodziliśmy tak jakieś dwie godziny.
 - Ej dziewczyny. - jęczał Feder. - Nogi mnie już bolą. 
 - Oj nie marudź. - odezwała się Fran stając obok niego. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie w talii i przyciąga do siebie. Od razu się wyrwałam i odwróciłam się do tej osoby przy okazji chowając się za Federico, który podszedł bliżej.
 - Ludmiła. - odezwał się.
 - Tomas.......................


........................................................................
Taki mały nieoczekiwany zwrot akcji :***
Mam nadzieję, że Wam się spodoba <3


Komentujesz - motywujesz = kolejny rozdział ♥

piątek, 6 listopada 2015

OS #1 ~ "De ser mejor...."


De ser mejor....

~3 lata później~
*Violetta*
Kochany pamiętniku!
Minęły trzy lata od zakończenia studia, które nadal jest prowadzone przez Pablo. Utrzymuję kontakt tylko z Ludmiłą i Federico z którymi mieszkam. Inni gdzieś wyjechali.... Nawet Leon. Zerwałam z nim miesiąc po skończeniu szkoły ponieważ dostał propozycję pracy w Meksyku. Francesca miała podobną sytuację. Ona wyjechała do Włoch, a Diego do Hiszpanii. Naty i Maxi pobrali się rok temu i spodziewają się dziecka. Prowadzą razem wytwórnię płytową. A no i nasza kochana Bromila. W przyszłym roku planują się pobrać......
Nie skończyłam pisać, ponieważ usłyszałam pukanie do drzwi. Wstałam i poszłam otworzyć. Nie spodziewałam się nikogo. Ludmiła i Fede wyszli na miasto, ale przecież by nie pukali. Otworzyłam, a moim oczom ukazała się uradowana Włoszka, która rzuciła mi się na szyję. Zaczęłyśmy skakać i piszczeć. 
 - Fran co Ty tu robisz? - odezwałam się pierwsza. 
 - Przyjechałam na parę dni, bo chciałam trochę odpocząć. - nadal się śmiała. - A tak po za tym to się stęskniłam.
 - Nawet nie wiesz jak się stęskniłam. Wejdź napijemy się czegoś. - weszłyśmy do środka i udałyśmy się do kuchni.
 - Gadałam ostatnio z Camilą, Naty, Brodweyem i Maxim. Podobno przyjeżdżają na parę dni. - posmutniała. - Dawno ich nie widziałam. A co tam u naszej kochanej Leonetty?
 - Już nie ma Leonetty. - poczułam jak po moim policzku spłynęła samotna łza.
 - Przepraszam nie wiedziałam. - zrobiła smutną minę, a ja szubko otarłam kropelkę. 
 - Nic się nie stało. Naprawdę. - przytuliłam się do mojej przyjaciółki. - Mam pomysł! - olśniło mnie.
 - Vilu.. - spojrzała na mnie ze zrezygnowaną miną. - Co Ty znowu wymyśliłaś?
 - Zorganizujmy imprezę!
 - Świetny pomysł. - usłyszałam głos Federico, który już wrócił z zakupów. - O Francesca.
Włosi przytulili się, a ja zastanawiałam się, gdzie jest Lu.
 - Federicoo.... - zaczęłam. - Gdzie jest Ludmi?
 - Poszła do Naty. - spoważniał, a ja zastanawiałam się, czy naprawdę rozmawiam z Fede. - Bardzo się za nią stęskniła.
 - Wiem. - westchnęłam głośno. - Codziennie o niej mówi i zastanawia się jak tam dzidziuś. Wracając do imprezy... Musimy zaplanować listę gości. 
 - Na pewno zaprosimy. - Fran się zamyśliła. - Naty, Brodweya i Cami, Clementa i Gery,Lene i Felipe. Brakuję tylko Leona i Diego.
 - Ale co nam szkodzi ich zaprosić? - albo Włoch jest taki głupi, albo tylko udaje.
 - Przecież Leon jest w Meksyku, a Diego.... - chciałam dokończyć, ale mi przerwał.
 - To jakim cudem spotkałem ich w sklepie? - zaczął się głupio śmiać. 
 - Naprawdę. - razem z Fran nie kryłyśmy zaskoczenia. Patrzyłyśmy z niedowierzaniem na niego. 
 - Nie wiesz.... Gadałem z hologramami i teraz wciskam wam kit, że widziałem ich naprawdę. - zaczęłyśmy się śmiać. Brzuch mnie już bolał, Francesce pewnie też, bo razem zwijałyśmy się z bólu. Dlaczego On zawsze musi powiedzieć coś głupiego? Boże z kim ja mieszkam?
 - A co tu tak wesoło? - do kuchni weszła Lu i spojrzała na Włoszkę. - O Fran co Ty tu robisz?
 - Bardzo miłe powitanie. Dzięki wielkie. - udała obrażoną. - A tak na poważnie to przyjechałam na parę dni. Dostałam taki mały urlop po nagraniu płyty.
 - Gratuluję! - blondynka przytuliła Włoszkę.
 - Mam coś dla Was. - zaczęła szukać tego "czegoś". Po chwili wyciągnęła trzy płyty. - Jeszcze nigdzie nie można ich dostać.
 - Dziękuję. - powiedział każdy z osobna. Płyta nosiła tytuł "Mariposa" To tak pasuje do naszej Francesci. 
 - Fedeee..... - zaczęłam błagalnym głosem. Zawsze tak robiłam, gdy czegoś chciałam.
 - Co Ty znowu chcesz? - westchnął głośno.
 - Może pójdziesz do sklepu i kupisz potrzebne rzeczy na imprezę......
 - Nie. Ja wcale nie byłem tam pół godziny temu i nie spotkałem się z hologramami, ale dobra, niech Ci będzie.`
 - Wiesz jak ja Cię bardzo lubię. - przytuliłam się do niego.
 - O co do cholery chodzi z tą imprezą, hologramami itp......
Federico wyszedł, a ja opowiedziałam jej całą akcję.
 - A tak ogólnie to kiedy organizujemy te party? - zapytała Włoszka, kiedy usiadłyśmy na kanapie w salonie. - Bo wiesz trzeba ludzi obdzwonić i ostrzec sąsiadów.
 - Moi sąsiedzi są bardzo tolerancyjni... yyyyy.... Chyba. - pokazałam jej język.
 - Mam pomysł. - Luśka coś wymyśliła. 
 - Kolejna coś wymyśliła. - westchnęła Francesca. - No dobra mów.
 - Chodźmy do parku się przejść. - rozpromieniła się. - Dawno nigdzie nie byłyśmy. 
 - Ok. - wzięłyśmy torebki i wyszłyśmy z domu.

*Leon* 
Siedzę sobie z Diego w parku. Moją uwagę przykuł jakiś chłopak niosący mnóstwo toreb z zakupami. Chwila to Federico..... Co On supermarket obrabował? Po co mu tyle chipsów, napojów i innych przekąsek? 
 - Fede po co Ci tyle tego? - zapytał Diego, gdy Włoch znalazł się obok nas.
 - Hmmmm...... - znowu wymyśla coś głupiego. - Mam zamiar zamknąć się w pokoju, zacząć jeść i zobaczyć ile przytyję w ciągu miesiąca.
 - A wystarczy Ci tego? - zapytałem, śmiejąc się. 
 - No nie wiem....... - pomyślał przez chwilę. - Popilnujcie mi toreb, a ja pójdę po więcej. 
 - Nie! - Diego zwijał się ze śmiechu.
 - A tak na serio. - przerwałem tą cudowną chwilę. - Po co Ci tyle tego?
 - Dziewczyny organizują imprezę...
 - I co nie zostaliśmy zaproszeni? - przerwał mu Hiszpan.
 - Yyyy...no bo właśnie zapomniałem, że muszęzobaczyćczymnieniemawdomu. To pa!
- Co? - co On znowu wymyślił? Odprowadziłem go wzrokiem i już wiedziałem, dlaczego tak się zdenerwował. Gdy był obok fontanny zauważyłem Lu, Fran i Vilu. Włoch złapał Ludmi za rękę i porwał ją w stronę ich domu. Violetta i Francesca popatrzyły na nas, a potem na siebie i niepewnie ruszyły w naszą stronę. Coś sobie po drodze szeptały coś do siebie.
 - Diego, zobacz. - Hiszpan wstał z ławki i stanął obok mnie. Wymieniłem porozumiewawcze spojrzenie z przyjacielem i razem ruszyliśmy w stronę dziewczyn.
 - Cześć. - powiedziałem niepewnie.
 - Hej. - odpowiedziała Argentynka i niepewnie się uśmiechnęła. - Jutro organizujemy imprezę i chciałam Was zaprosić.
 - Na pewno przyjdziemy. - wyręczył mnie Diego. - O Fran, a Ty co robisz w Argentynie?
 - Naprawdę? - udała obrażoną. - Za to prezentu nie dostaniesz.
Wyjęła z torebki jakąś płytę i dała mi ją, a z Hiszpanem się droczyła. Spojrzałem na płytę, a na okładce zobaczyłem ją. Wyszczerzyłem oczy.
 - Wydałaś własną płytę? - spytałem zdziwiony. 
 - Jeszcze jej nawet do sklepów nie wpuścili. 
 - I ja jej nie dostanę? - spytał Diego z miną przybitego psa.
 - Oczywiście, że dostaniesz. - dała mu jeden egzemplarz. 
 - Dziękuję. - uśmiechną się. - Może pójdziemy się czegoś napić?
 - Chętnie - odpowiedziała i ruszyli w stronę pobliskiego baru pozostawiając mnie i Violettę sam na sam. 
 - Too..... - zacząłem niepewnie. - Co tam?
 - Jakoś leci, a u Ciebie?
 - Też. -Powiedziałem obojętnie. - Spotykasz się z kimś?
 - Nie, a Ty?
 - Też nie, a miałaś kogoś od czasu.... - przerwała mi.
 - Nie, a Ty?
Pokiwałem przecząco głową. Usiedliśmy na ławce. Czułem się bardzo niezręcznie. 
 - Leon... - zaczęła niepewnie. - Muszę Ci to powiedzieć...
 - Słucham.
 - Bo ja Cię nadal kocham.... - zakryła usta ręką, a ja zastanawiałem się co odpowiedzieć.
 - Yyyym...no bo ten, ja chyba miałem iść do dziadków. 
 - Ale ty nie masz dziadków. 
 - Znaczy muszę nakarmić ciocię, znaczy dziecko cioci. 
 - Twoja ciocia nie ma dziecka. 
 - Ale ma babcie, a ta babcia ma kota, a ten kot ma dziecko, znaczy ona ma dziecko, a dziecko ma królika, znaczy kota, eee... ta, to pa. - szybko odszedłem. Mam nadzieję, że to kupiła...... 

~Następnego dnia~
*Francesca*
Obudziłam się w pokoju mojego chłopaka. Tak, tak wróciliśmy do siebie. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. I ta noc z nim.... Ahh... Odwróciłam się i Diegusia już nie było. Nagle drzwi się otworzyły, a do pokoju wszedł Hiszpan z tacą na której było śniadanie. 
 - Widzę, że moja księżniczka już wstała. - położył naczynia na półce nocnej i pocałował mnie w policzek. Muszę przyznać, że bardzo mi tego brakowało.
 - Kochanie nie trzeba było. - posłałam mu ciepły uśmiech.
 -Dla Ciebie wszystko. A teraz jedz. - podał mi naleśniki z dżemem i bitą śmietaną. 
 - Pyszne. Sam robiłeś? - spytałem, gdy już zjadłam jednego placka.
 - Tak sam robiłem. Cieszę się, że Ci smakują. - pokazał mi rząd swoich białych zębów. - Będę je częściej robił.
 - Ty chcesz, żebym była gruba? - zapytałam udając oburzoną.
 - Hmm.... - zamyślił się. - Parę kilogramów by Ci się przydało. Jesteś zdecydowanie za chuda.
 - I tak nie przytyję. - próbowałam go zdenerwować. - Jeszcze przestanę Ci się podobać i co potem zrobię?
 - Ty mi się nigdy nie przestaniesz podobać. - powiedział uwodzicielskim głosem.
 - Zobaczymy jak przytyję. - skończyłam posiłek, owinęłam się kocem i ruszyłam do łazienki. Tam wykonałam poranne czynności i ubrałam się w ubrania, które wczoraj zgarnęłam, gdy karmiłam mojego psa. Wyszłam z pomieszczenia i weszłam z powrotem do pokoju mojego chłopaka. 
 - Ślicznie wyglądasz. - powiedział gdy tylko mnie zobaczył. Podszedł do mnie i zaczął mnie namiętnie całować. Wziął mnie na ręce i rzucił na łóżko. Zaczął ściągać moją sukienkę. Po chwili oboje byliśmy w samej bieliźnie. Dalej można się domyśleć co było....

*Diego*
 - Diego! - zaczęło się. - Szybko bo nie zdążymy na imprezę. 
 - Kochanie spokojnie mamy jeszcze pół godziny. - próbowałem załagodzić sytuację, ale coś mi nie wyszło.
 - Właśnie. Tylko pół godziny! - latała po całym domu i szukała torebki. Wtedy mnie olśniło. Poszedłem do mojego pokoju, spojrzałem pod łóżko i wyciągnąłem zagubioną rzecz. 
 - Skarbie znalazłem. - krzyknąłem tak, aby usłyszała mnie na dole. Po chwili pojawiła się w drzwiach. Przytuliła mnie.
 - Co ja bym bez Ciebie zrobiła?
 - Hmmm....no nie wiem... - powiedziałem, a Ona złożyła na moich ustach pocałunek, a ja go pogłębiłem. Po chwili oderwaliśmy się od siebie ponieważ zabrakło nam powietrza.
 - Chodźmy już. - pociągła mnie za rękę, a po jakiś piętnastu minutach byliśmy na miejscu.

*Violetta*
Kiedy już wszyscy bawili się w najlepsze ja poszłam poprawić makijaż. Po drodze do łazienki spotkałam chłopaka. Miał bardzo poważną minę.
 - Vilu musimy porozmawiać. - pociągną mnie za rękę, a po chwili znajdowaliśmy się już w mojej sypialni. Chłopak zamkną drzwi, a ja usiadłam na łóżku i czekałam na to, co się dalej wydarzy.
 - O czym chciałeś rozmawiać? - postanowiłam zapytać pierwsza. 
 - Chciałem Cię przeprosić za wczoraj. I... - uklękną przy mnie, wyciągnął małe czerwone pudełeczko z kieszeni. W środku znajdował się śliczny pierścionek. - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną. 
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Tak bardzo się cieszyłam. Zamiast normalnej odpowiedzi pocałowałam go, a On bez chwili zastanowienia odwzajemnił i pogłębił pocałunek. Włożył mi pierścionek na palec nie przestając całować. Podniósł mnie i rzucił na łóżko. Można się samemu domyśleć co się stało później......


~6 lat później~
*Violetta*
Drogi pamiętniku!
Wiele się zmieniło od moje poprzedniego wpisu, który był sześć lat temu i nawet go nie dokończyłam. W moim życiu bardzo dużo się zmieniło. Wyszłam za mąż za Leona. Mam piękną pięcioletnią córeczkę i dwuletniego synka. Pewnie ciekawi Cię co tam u całej reszty. Francesca i Diego nagrali razem płytę, a teraz spodziewają się dziecka. Natalia i Maxi doczekali się synka, który urodził się tydzień po zorganizowanej imprezie. Nadal prowadzą wytwórnię płytową. Camila i Brodwey niestety....mieli wypadek, którego nie przeżyli.... Zapomniałabym o Ludmule i Federico. Pobrali się. Mają już czwórkę dzieci i spodziewają się piątego.... Oni chyba rzadko kiedy wychodzą z sypialni i rzadko kiedy używają gumek.....
 - Mamusiu...... - przyszła do mnie pięciolatka.
 - Co się stało kochanie. - zapytałam z troską.
 - Bo ciocia Ludmila przyszła.
 - Powiedz, że za chwilę przyjdę.
Po paru minutach siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy, a dzieci bawiły się w pokoju obok.
 - Vilu mam dla Ciebie dobra wiadomość. - zaczęła Luśka.
 - Słucham. - zaczęłam się na nią patrzeć.
 - Będziemy mieli z Fede bliźniaki. - zaczęłyśmy piszczeć i skakać. 
 - A właśnie. -zawahałam się przez chwilę, ale w końcu postanowiłam to powiedzieć. - Jeżeli chodzi o dzieci... To ja ten no yyyyy..... Jestem w ciąży!
 - Będę tatusiem! - zamyślił się Leon. - Czekaj co?
 - Będziecie mieli kolejne dziecko. - załamał się Feder. - Przeliterować, czy narysować?
 - Będę miał kolejne dziecko. - wstał i okręcił mnie wokół własnej osi. Po chwili pocałował mnie, a ja oddałam pocałunek. Wiedziałam, że teraz wszystko będzie dobrze. 
The End ;)




...........................................................
Ten OS został wysłany na konkurs ;)
Nie wygrałam, ale dostałam wyróżnienie.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba :*
Buziaki ♥

Pamiętnik Ludmiły #6 ~ "A więc to jest ten Federico?"


*Ludmiła*
 - Jeju..... Fran.... - nie mogłam wydusić z siebie ani słowa więcej.
 - Cieszę się, że Ci się podoba. - posłała mi ciepły uśmiech. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale po prostu ją przytuliłam, a Ona odwzajemniła mój gest. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Do pokoju wszedł Federico. Nie zwracałyśmy na niego uwagi.
 - Przepraszam, że przeszkadzam. - spojrzałyśmy na niego. - Fran. Ja Cię proszę. Dziewczyna ledwo co przyjechała, a Ty ją już dusisz. Daj jej odpocząć.
 - Oj Fedeee..... - zaczęłam. - Wcale nie jestem zmęczona. Całom drogę praktycznie przespałam......
Nie skończyłam, bo Natalia zaczęła się dobijać na skype. Boże ona chyba nie może beze mnie żyć.
 - Odbierz, my nie przeszkadzamy, - chcieli wyjść, ale ich zatrzymałam.
 - Zostańcie! Moi przyjaciele chcą Was poznać. - posłałam im Ciepły uśmiech. - Cześć Natalia!
 - A o mnie to już zapomniałaś? - oburzył się Tayler.
 - O Tobie nie da się zapomnieć. - pokazałam mu język. - Dobra Naty, Ty to jest Francesca i Federico. Fran, Fede to jest Naty i Tayler, ale wszyscy na niego mówią Ty.
 - Cześć. - powiedzieli wszyscy razem, a po chwili wybuchnęli śmiechem. Nie rozumiem ich.
 - Ludmi my idziemy przygotować obiad. - powiedział Fede. - Zawołamy Cię jak będzie gotowy. Na razie!
Włosi wyszli, a ja spokojnie mogłam porozmawiać z Hiszpanami.
 - A więc to jest ten Federico? - zaczęła moja kochana przyjaciółka wypychając  swojego brata z pokoju. - Muszę przyznać, że jest przystojny.
 - Oj Naty znowu zaczynasz? - westchnęłam głośno.
 - Ja nic nie zaczynam. Ja stwierdzam fakty. - uśmiechnęła się - Nie ma Cię dopiero parę godzin, a ja już tęsknię.
 - Przylecę na wakacje. - próbowałam ją pocieszyć, ale coś mi nie wyszło.
 - Właśnie w wakacje, a mamy dopiero wrzesień. - oj tam, to tylko początek roku.
 - To masz powód, aby kupić w końcu kalendarz. - Naty, jak to Naty nigdy nie ma kalendarza. Może przyślę jej pocztą? Tak, to bardzo dobry pomysł.
 - Przepraszam Cię, Lu, ale muszę kończyć, bo zaraz się lekcje zacznął . - powiedziała niechętnie. - Do zobaczenia.
 - Pa. - rozłączyłam się i zeszłam na dół po schodach. Z kuchni wydobywał się bardzo ładny zapach. Od razu zgłodniałam. Całą drogę nic nie jadłam. Weszłam do pomieszczenia. Był tam tylko Fede. - Pomóc Ci?
 - Nie, nie trzeba. - odpowiedział i obdarzył mnie ciepłym uśmiechem. - Co masz zamiar robić po obiedzie?
 - Nie mam pojęcia. - odpowiedziałam i zaczęłam się zastanawiać, co będę robić, gdy tylko zjem.
 - Może teraz idź się rozpakuj, a później pójdziemy zwiedzać miasto?
 - Ok. Dzięki. - odpowiedziałam szybko i pobiegłam do siebie do pokoju. W oddali usłyszałam coraz cichsze "Nie ma za co." Wpadłam jak torpeda do pokoju i otworzyłam walizkę, z której wszystko się wysypało. Jak Natalia to wszystko tu wepchała? Ona jest wielka. Co ja bym bez niej zrobiła? Szybko powiesiłam i poskładałam ubrania w garderobie i zeszłam z powrotem do kuchni. Zjedliśmy w miłej atmosferze, a później udaliśmy się na małe zwiedzanie. Muszę przyznać, że Mediolan jest piękny! Zakochałam się w tym mieście. Wróciliśmy około dwudziestej pierwszej. Byłam bardzo zmęczona, więc zrezygnowałam z kolacji i poszłam do swojego pokoju. Wykonałam wieczorne czynności i położyłam się do łóżka. Juto sobota, więc razem z Fran idziemy na małe zakupy do galerii. Jeszcze chwilę rozmyślałam nad dzisiejszymi wydarzeniami i zasnęłam.......





...........................................
Tak oto prezentuje
się rozdział :*
Mam nadzieję, że Wam
się spodoba :D

Komentujesz - motywujesz - kolejny rozdział :***

czwartek, 29 października 2015

Pamiętnik Ludmiły #5 - "O czym Ty do cholery myślisz?"


*Federico*
Siedzimy razem z Fran na lotnisku i czekamy na tą dziewczynę, która ma mieszkać u nas prze rok. Samolot powinien za chwile wylądować. O właśnie o wilku mowa. Wylądowali. W jednej chwili całe lotnisko wypełniło się ludźmi ze wszystkich stron świata. Moją uwagę przykuła zagubiona blondynka o pięknych, brązowych oczach.
 - Federico. - moje rozmyślenia przerwała Francesca. - To Ona. - wskazała palcem na tą samą osóbkę.
 - No to chodź idziemy się przywitać. - powiedziałem i podeszliśmy do dziewczyny. - Cześć! Jestem Federico, a to jest Francesca. A Ty jesteś.....
 - Ludmiła. - dokończyła za mnie i podała mi dłoń, którą pocałowałem. Fran zaczęła się cicho śmiać,  ja ją tylko zgromiłem wzrokiem.
 - Przepraszam, że przeszkadzam, ale musimy już jechać. - jak moja kochana siostra uwielbia psuć takie chwile. - Pewnie jesteś zmęczona po podróży.
 - Może troszkę. - pokazała nam rząd swoich białych zębów. - To co idziemy?
 - Tak jasne. - odpowiedziałem i wziąłem jej walizki. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę naszego domu.


*Ludmiła*'
 Właśnie jedziemy do domu rodzeństwa. Muszę przyznać, że są całkiem mili. A zwłaszcza Feri.... Nie Lu! O czym Ty do cholery myślisz? Może napiszę do Naty, albo Taylera..... A z resztą co za różnica? I tak oboje będą chcieli ze mną rozmawiać.... Ale i tak najpierw napiszę do Natalii.

Do Naty:
Hej :* Właśnie jadę do domu Fran i Fede.
Są naprawdę mili. A zwłaszcza Federico.... 
A co tam u Was?♥

Od Naty:
Uuuuu Luśka widzę, że się zakochałaś..... <3

Do Naty:
Chciałabyś! -.- Wcale się nie zakochałam. Dobra 
zmieńmy temat....... Co tam u Was?

Od Naty:
No dobra, dobra....
Bez Ciebie panują tutaj totalne nudy!
Mój kochany braciszek uznał, że jak 
się nie będziesz odzywać to spakuje 
walizki i do Ciebie przyleci XDD

Do Naty:
Hahaha! Znając życie On to zrobi.
Dobra pogadamy później na
wideo czacie, bo prawie jestem 
na miejscu. Do zobaczenia <3

Od Naty:
Czekamy! Pa <3

Schowałam telefon do torebki. Akurat dojechaliśmy do wielkiej willi. Federico zaparkował, wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi.
 - Dziękuję, - uśmiechnęłam się. Wysiadłam z auta i udałam się po moją walizkę. Zaczęłam wyjmować ją z bagażnika.
 - Zostaw! - usłyszałam głos Włocha. - Ja ją wezmę, a Fran za ten czas pokaże Ci Twój pokój.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć ponieważ Włoszka pociągnęła mnie za rękę i weszłyśmy do wielkiego domu. Wbiegłyśmy po schodach i wpadłyśmy do jakiegoś pomieszczenia.
 - Oto Twój pokój!.....

piątek, 23 października 2015

Pamiętnik Ludmiły #4 - "Będziemy tęsknić"



Obudziłam się. Ty jeszcze spał.  Postanowiłam go obudzić. Położyłam się na niego, wzięłam poduszkę i zaczęłam go bić. Jego reakcja była bezcenna.
 - Pali się? Mam lecieć po gaśnicę? Już biegnę! - próbował wybiec z pokoju. W ostatniej chwili go zatrzymałam.
 - Nic z tych rzeczy. - zaczęłam się śmiać. - Dobra wracając do rzeczy. Mam samolot za 2 godziny. Muszę się przygotować. A tak słodko spałeś, że aż nie mogłam się powstrzymać, by Cię nie obudzić.
 - Dziękuję bardzo. - udał obrażonego.
 - Oj no nie obrażaj się. - powiedziałam rozbawiona. - Ja idę się przygotować, a Ty spakuj do mojej torebki aparat. Ok?
 - No dobra.....
Udałam się do mojej prywatnej łazienki i wzięłam odświeżający prysznic i umyłam włosy jagodowym szamponem. Po wyjściu wysuszyłam włosy i ubrałam się. Doznałam szoku, gdy wyszłam z łazienki. Zobaczyłam Natalię i Taylera trzymających tort z napisem "Będziemy tęsknić!!" Poczułam, że łzy napływają do moich oczu. Rozpłakałam się rozmazując przy tym cały makijaż, który przed chwilą zrobiłam. Zdmuchnęłam świeczkę i przytuliłam ich do siebie. Spojrzałam na zegarek. Była godzina 5.00.
 - Dziękuję, ale... - mówiłam i płakałam w tej samej chwili. - Ale niestety musimy już jechać na lotnisko.
 - No to na co czekamy? - zapytał Ty i wziął moją walizkę, - Aparat masz w środku. Wiesz jak trudno było ją później zapiąć?
 - I dlatego zadzwonił po mnie. - odezwała się Naty śmiejąc się przy okazji. - Tort zjemy po drodze. Mam łyżeczki.
 - Ale dlaczego tylko dwie? - zapytał oburzony chłopak
 - Bo jesteś za gruby i nie będziesz jadł. - Nata poklepała go po brzuchu, a On tylko pokiwał przecząco głową i wyszliśmy z mojego pokoju i ruszyliśmy w stronę samochodu mojego przyjaciela. Po drodze zgarnęłam mój pamiętnik i  ukryte w mojej szkatułce pieniądze. Opłacało się oszczędzać przez te wszystkie lata. Razem z moją najlepszą przyjaciółką usiadłyśmy z tyłu pojazdu i zaczęłyśmy zajadać się tortem. Nabrałam kawałek na łyżeczkę i dałam go Taylerowi. Zobaczyłam minę Natalii.
 - No co? - zapytała patrząc się dziwnie na przyjaciółkę.
 - Jeżeli będzie gruby to będzie jedynie Twoja wina.
 - Boże jak ja wytrzymam bez najlepszego rodzeństwa na świecie? - zapomniałam wspomnieć, że Nata i Ty to rodzeństwo.
 - Takich ludzi jak my to nigdzie indziej nie spotkasz. - odezwał się chłopak. - Za jakieś 10 minut będziemy na miejscu.
Poczułam jak do moich oczu napływają łzy. Szybko jednak je starłam.
 - Obiecaj, że będziesz pisać codziennie! I będziemy do siebie dzwonić! I czatować....
 - Spokojnie Naty uspokój się. - próbowałam ją uspokoić. - Nawet Ci będę paczki z Włoch przysyłać.
 - A mi coś wyślesz? - spytał z miną psiaka Ty.
 - Oczywiście! - odparłam i popsułam mu włosy. - Będzie mi brakować też psucia Ci fryzury.
 - Jesteśmy. - oznajmił chłopak.
Odprowadzili mnie pod samom recepcje. Tam musiałam przejść odprawę i pożegnać się z przyjaciółmi. Było to ciężkie, ale w końcu wsiadłam do samolotu i wystartowaliśmy prosto do Włoch....
CDN

Zapytaj bohatera ♥



Dodałam zakładkę "zapytaj bohatera" :)
Pytajcie może dowiecie się czegoś więcej <3

czwartek, 22 października 2015

Pamiętnik Ludmiły #3 - "Oglądamy?"




(od aut. Przeczytajcie notkę końcową ♥ Miłego krótkiego rozdziału)

*Ludmiła*
Siedziałam w moim pokoju z Natalią i rozmawiałyśmy o moim wyjeździe. Nie wiem jak sobie bez niej poradzę. Musiałam obiecać, że będę codziennie dzwonić i pisać.
- Napisz do mnie jak będziesz w samolocie i jak już będziesz w hotelu... - przerwała swoją długą przemowę, gdy usłyszałyśmy muzykę z dołu. Postanowiłyśmy sprawdzić z jakiej okazji mój braciszek urządził sobie imprezę ze znajomymi. Boże jak ja ich nienawidzę!
 - Ludmila oto Twoja pożegnalna impreza. - zaczęli się wszyscy śmiać. Pobiegłam do swojego pokoju ze łzami w oczach. Natalia wyszła. Zostałam sama. Usłyszałam niepewne pukanie do drzwi. Nic nie odpowiedziałam. Nie chciałam, aby ktoś widział mnie w takim stanie. Drzy od mojego królestwa otworzyły się, a do środka wszedł Ty. Z jedej strony cieszyłam się, że przyszedł do mnie, a z drugiej byłam zawstydzona, że widzi mnie w takim stanie.
 - Mogę? - zapytał szerzej uchylając drzwi. - Jak się czujesz?
Nic nie odpowiedziałam tylko popłakałam się jeszcze bardziej. Poczułam jak mój przyjaciel przytula mnie do siebie.
 - Dlaczego? - powiedziałam ze ściszonym głosem. Miałam nadzieję, że tego nie usłyszał, ale jednak się myliłam.
 - Lu spokojnie. - zaczął mnie pocieszać. - Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
 - Wiem o tym. - uśmiechnęłam się nieśmiało. - Będzie mi Was brakować.
 - Nam Ciebie też. - starł łzę z mojego policzka. - O której masz jutro samolot?
 - O piątej trzydzieści. - odpowiedziałam już trochę spokojniej. Wstała i wzięłam album ze zdjęciami moimi i Taylora. - Oglądamy?
 - Jasne. - odpowiedział po czym położył się na moim łóżku i pokazał, abym położyła się obok niego. Niepewnie oparłam głowę na jego ramieniu, a on objął mnie ramieniem.  Zaczęliśmy oglądać zdjęcia. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam..........





.........................................
Tak, tak wiem.......
Krótki.....
Dzisiaj nie mam weny :(

Na koniec mała reklama ♥
1 blog prowadzi moja przyjaciółka
Amelia ♥
 Link ♥
2. Od tego bloga wszystko się zaczęło......
Link ♥ 
Gdy zaczęłam go czytać zapragnęłam pisać.... Dziękuję ♥ Kocham Cię ♥
3 blog należy do jednej z najlepszych dziewczyn jakie znam :* 
Link ♥ 

sobota, 17 października 2015

Pamiętnik Ludmiły #2 - "Będę tęsknić"



*Ludmila*
 - Gratuluję! - Natalia rzuciła mi się na szyję i zaczęła skakać, a ja razem z nią. Po chwili dołączył się do nas Ty i zaczął nas naśladować. Muszę przyznać, że wyglądało to zabawnie.
 - Gratulacje kochana. - przytulił mnie do siebie. - Będę tęsknić.
 - Hola, hola. - przerwałam mu. - Jeszcze nie wyjeżdżam.
 - Wiem, ale i tak już tęsknię. - powiedział i złapał mnie za ręce.  Poczułam jak się rumienię.
 - Przepraszam, że przeszkadzam..... - odezwała się Naty. - Jakbyście nie zauważyli to ja też tu jestem.
Zaczęliśmy się śmiać, ale podszedł do nas dyrektor.
 - Dzień dobry Ludmila.
 - Dzień dobry. Coś się stało.
 - Możemy porozmawiać u mnie w gabinecie na osobności? - zapytał.
 - Oczywiście. - odpowiedziałam i ruszyliśmy do gabinetu. Usiadłam na krześle i czekałam na to, co pan dyrektor a mi do powiedzenia.
 - Chciałem omówić z Tobą wyjazd do Włoch.
 - Zamieniam się w słuch.
 - Zamieszkasz u rodziny Ca... Cau.... Cauvig... Cauviglia. Do końca roku będziesz uczęszczać do szkoły we Włoszech. - czytał wszystko z kartki. - Francesca to dziewczyna w Twoim wieku i pomoże Ci z Językiem Włoski. Federico to jej brat i jest od Ciebie o rok starszy. Mam nadzieję, że się polubicie.
 - Ja też mam nadzieję, że mnie polubią. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
 - Teraz idź do domu i przygotuj się do wyjazdu. Tu masz bilet. - podał mi kopertę. - Jutro nie musisz przychodzić na zajęcia.
 - Dziękuję bardzo. Do widzenia. - wyszłam z gabinetu i ruszyłam w stronę domu. Po paru minutach byłam na miejscu. Weszłam do domu i pierwsze co zrobiłam to poszłam do kuchni i przygotowałam sobie coś do jedzenia. Po posiłku umyłam naczynie i poszłam do mojego pokoju i wyjęłam walizkę z szafy. Jadę tam na całe dziesięć miesięcy i muszę spakować wszystkie moje ubrania. Nie miałam tego zbyt dużo i duża walizka była do połowy pusta. Wyjęłam ze szkatułki moje oszczędności i ruszyłam do galerii. Nie wiem jak sobie poradzę bez Natalii. To w końcu Ona zawsze mi doradzała. Dobra, tym razem muszę sobie sama poradzić. Spędziłam tak około trzech godzin i wróciłam do domu cała obładowana. Kupiłam jakieś 15 sukienek, 10 koszulek, 5 par spodni, 13 par krótkich spodenek i 4 pary butów. Muszę przyznać, że trochę przesadziłam, bo teraz nie mieszczę się w walizce. Postanowiłam zadzwonić do Natalii. Powinna już skończyć zajęcia. Nie myliłam się. Odebrała po trzech sygnałach.
 - Naty błagam Cię pomóż mi! - powiedziałam, gdy tylko odebrała,
 - Jestem pod twoim domem. Otwórz. - rozłączyła się. Zbiegłam ze schodów i jak najszybciej otworzyłam drzwi.
 - Jak się cieszę, że jesteś! - przytuliłam ją.
 - Nie mieszczę się do jednej walizki. Proszę Cię pomóż mi.
 - Ok to chodź. - złapała mnie za rękę i razem pobiegłyśmy do mojego pokoju.


.................................................
Hej ^^
W końcu pojawił się "rozdział".
Tak szczerze to "Coś" na górze
mi się nie podoba. :(
Oceńcie w komentarzu, czy
Wam się podoba ♥

Komentujesz = motywujesz = kolejny rozdział ♥♥

środa, 14 października 2015

Diecesca ~~ One Part #2 cz. 2 ~ "Marzenia się spełniają. ~For Amelia ♥♥



*Francesca*
Zostałam zaprowadzona do jakiegoś pokoju z wielkim lustrem na ścianie. Miałam "zająć się sobą". Cieszyłam się, że nie ma ze mną Marco. Gdyby nie Diego pewnie leżałabym teraz cała zakrwawiona na podłodze w malutkim mieszkanku. Już przywykłam do takiego życia. Nagle do pomieszczenia wszedł menadżer Diego'a z jakąś panią, która w ręku kosmetyczkę i waciki.
 - Lara zajmij się nią. - powiedział i wyszedł.
 - Proszę usiądź. - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie. Ja wykonałam to o co mnie prosiła i czekałam na to co ze mną zrobi.


*Diego*
Podczas tego jak zaprowadzono Fran do Garderoby ja poszukałem w internecie informacji o niej. Dowiedziałem się, że ukończyła szkołę muzyczną we Włoszech, która ma jeden z najwyższych poziomów w kraju. Od razu kazałem wyszykować Francesce i nie ma opcji, aby nie wystąpiła ze mną. Zastanawiałem się jaką piosenkę zaśpiewamy. Wybrałem jedną z piosenkę po Włosku.  Teraz zostało mi tylko czekać na dziewczynę. Po dziesięciu minutach przyprowadziła ją kosmetyczka, którą poprosiłem, aby się nią zajęła. Gdy ujrzałam Włoszkę nie mogłem oderwać od Niej wzroku. Była śliczna.
 - Dziękuję Candelaria. - uśmiechnąłem się do kosmetyczki. - Ślicznie wyglądasz.
 - Dzięki. - Włoszka spojrzała w moje oczy. - Diego powiedz dlaczego kazałeś mnie przygotować?
Odblokowałem tableta i pokazałem jej stronę na której była.
 - Nie mogę pozwolić, aby taki talent się zmarnował, a teraz chodź. - złapałem Włoszkę za rękę i wprowadziłem ją na scenę. Widziałem, że jest zdziwiona i niechętnie szła. Mój brat powinien oberwać za to co jej zrobił. Na tych zdjęciach była taka zadowolona, otwarta, a teraz uśmiech to u niej rzadkość. Jak byliśmy już na scenie podałem jej mikrofon i zaczęliśmy śpiewać. Na początku robiła to niechętnie, ale później bardziej się otworzyła. Muszę przyznać, że ma anielski głos. Śpiewa ładniej od mojej dziewczyny. Byłej dziewczyny. Dzisiaj z nią zerwę. Uświadomiłem sobie, że kocham Francesce i to z nią chcę spędzić resztę życia.
 - Dziękuję. - Fran rzuciła mi się na szyję. Podniosłem ją i zacząłem kręcić wokół własnej osi. Dziewczyna zaczęła się śmiać.
 - Widzę, że ktoś tu się dobrze bawi. - usłyszałem głos Angie
 - A co przeszkadza Ci to? - warknąłem na nią i odstawiłem Włoszkę na ziemie.
 - Ty masz ćwiczyć, a nie się zabawiać z tym beztalenciem. - wskazała na Fran. - Słyszałeś jak Ona śpiewa?
 - Nie obrażaj jej! - krzyknąłem. - Śpiewa lepiej od Ciebie. Z nami koniec! Chodź.
Złapałem Francescę za rękę i wsiedliśmy do samochodu. Zabiorę ją w jakieś romantyczne miejsce.
 - Gdzie jedziemy? - zapytała nagle.
 - Niespodzianka. - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się do niej.
 - Diego mógłbyś zwolnić? - jechałem 150 km/h. Od razu zwolniłem. Nie chciałem spowodować wypadku.Nie chciałem, aby coś stało się mojej przyszłej dziewczynie. Po chwili dojechaliśmy na miejsce. Była to pusta plaża. Złapałem dziewczynę za rękę i zaczęliśmy spacerować. Doszliśmy na molo i usiedliśmy na samym końcu podziwiając przy okazji zachód słońca. Było tak romantycznie. Miałem ochotę wbić się w wargi prześlicznej Włoszki. Boże o czym ja myślę?

*Francesca*
Nie wiedziałam, że Diego jest aż tak romantyczny. Piękne miejsce i śliczny chłopak widok i nic więcej. Zaczęło robić się chłodno, a moja bluza została w aucie. Dobra nie będę marudzić.
 - Zimno Ci? - zapytał Diego z troską w oczach.
 - Trochę. - odpowiedziałam patrząc w oczy chłopaka, który zdjął kurtkę, a sam został w bluzce w krótkim rękawku.
 - Załóż to. - podał mi kurtkę.
 - A co z Tobą?
 - O mnie się nie martw. - włożył ją na mnie. - Ważne, abyś Ty nie zmarzła.
 - Dziękuję. - wtuliłam się w tors chłopaka, a on objął mnie ramieniem. Poczułam jak do moich oczu napływają łzy. Nie pamiętam kiedy ktoś tak się o mnie troszczył. Przy Diego czuję się taka.... kochana. Nigdy Marco nie zrobiłby czegoś takiego. Pomyśleć, że to bracia. Nagle poczułam się senna i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziłam się rano. Bardzo się zdziwiłam, bo nie byłam na moim małym materacu tylko w wielkim łóżku. Szybko przypomniałam sobie ostatnie wydarzenia z wczoraj. Powrócenie do śpiewania, otworzenie się przed kimś, kogo praktycznie nie znam. Nagle zobaczyłam, jak drzwi się otwierają. Wystraszyłam się.
 - Hej. - powiedział uśmiechnięty Hiszpan. - To tylko ja. Przyszedłem sprawdzić czy jeszcze śpisz.
 - Obudziłam się jakieś pięć minut temu. - pokazałam mu rząd swoich zębów.
 - W szafie masz świeże ubrania i bieliznę. - powiedział po czym usiadł obok mnie. - Jak się spało?
 - Dobrze. Dziękuję. - spojrzałam prosto w oczy Diego. Były takie śliczne. Nie mogłam oderwać od nich wzroku. Muszę to w końcu przyznać przed samą sobą. Kocham go.
 - Tam masz swoją łazienkę. - wskazał na drzwi obok. - Idź się odśwież i zejdź na dół na śniadanie.
Chłopak wyszedł, a ja wstałam i wyjęłam z szefy ubrania. i poszłam do łazienki, aby wykonać poranne czynności tj. wzięłam odświeżający prysznic, umyłam zęby i pomalowałam się delikatnie kosmetykami, które miałam w mojej torebce. Po wykonaniu wszystkiego wyszłam z pomieszczenia i zabrałam z półki mój telefon. Nie wiedziałam co on tu robi, ale już nie będę dociekać. Po wydostaniu się z pokoju w którym spałam skierowałam się w stronę olbrzymich schodów. Nie wiem, czy dobrze idę ale to była jedyna droga prowadząca na dół. Zeszłam i znalazłam się w ogromnym salonie, w którym już byłam. Stamtąd było ogromne przejście do kuchni w której znajdował się mój chłopak. Boże Fran ogarnij się!


*Diego*
Nalewałem właśnie soku do szklanki, gdy kątem oka zauważyłem Francescę.
 - Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnąłem się do Włoszki.
 - Dziękuję. - odwzajemniła uśmiechem.
 - Chodź. - podałem jej rękę. - Jedzenie już czeka.
Niepewnie podała mi dłoń. Widziałem, że jest zmieszana. Zaprowadziłem ją do jadalni i odsunąłem jej krzesło, aby usiadła i sam zająłem miejsce obok niej. Zacząłem jeść, co chwilę spoglądając na Włoszkę, która nie tknęła niczego.
 - Dlaczego nie jesz? - zapytałem bez wahania.
 - U Marco nie mogłam jeść.....
 - Czyli Cię głodził? - spytałem z szokiem. - Tu nikt Ci nic nie broni. Jedz.
 - Ale... - nie dałem jej skończyć.
 - Francesca. Proszę jedz, albo Cię nakarmię. - chyba się wystraszyła, bo zaczęła powoli jeść. Nie pozwolę jej tam wrócić. Zamieszka ze mną. Zaproponuję jej to jak zje. Później pojedziemy po jej rzeczy. Skończyliśmy posiłek praktycznie w tym samym czasie,
 - Diego mógłbyś mnie odwieźć? Muszę zabrać swoje rzeczy i znaleźć miejsce w którym się zatrzymam.
 - Zamieszkaj tutaj. - zaproponowałem bez chwili namysłu. - I tak już skończyłem trasę, mam cały dom wolny. Miejsce się znajdzie.
 - Diego nie chcę Ci robić problemu.
 - Żadnego problemu nie robisz. - złapałem Fran za dłoń. - Teraz chodź jedziemy po Twoje rzeczy.


*Francesca*
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę starej kamienicy w której mieszkałam. Byłam taka szczęśliwa, że Diego pozwolił mi u siebie zamieszkać.
 - Dziękuję. - powiedziałam bez chwili namysłu.
 - Za co? - zapytał zdziwiony.
 - Za wszystko. Gdyby nie Ty to...
 - Fran. Nie dziękuj mi. Lepiej powiedz która to kamienica.
 - O... Ta! - wskazałam palcem na stary, zniszczony budynek. Diego zatrzymał samochód i wysiedliśmy z niego. Zawahałam się przez chwilę. Poczułam, jak ktoś przytula mnie mnie od tyłu.
 - No to, co.. - zaczął. - Idziemy?
 - Mogę iść sama. Proszę. - odwróciłam się przodem do niego.
 - A jeżeli On Ci coś zrobi? - zapytał z troską w oczach.
 - Będę krzyczeć i zostawię uchylone drzwi. - uspokoiłam go.
 - Będę stał pod drzwiami. - powiedział zdecydowany.
 - Ok.
Mieszkanie znajdowało się na parterze. Niepewnie weszłam do środka. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to pełno butelek. Weszłam do niby salonu i zaczęłam wyjmować moje rzeczy z szafy i zaczęłam pakować je do torby. Gdy skończyłam z drugiego pokoju wyszedł Marco. Był pijany. Ledwo co stał na nogach.
 - Widzę, że wró... wróciłaś. - wybełkotał. - Już do garów mi gotować.
 - Nie. - powiedziałam stanowczo, a On złapał mnie za włosy i pociągną. - Ałaa!

*Diego*
 - Ała puść mnie. - usłyszałem krzyk Włoszki. Wszedłem do małego mieszkania i zobaczyłem jak Szop ciągnie ją za włosy.
 - Puść ją! - uderzyłem go w nos, gdy się odwrócił. Czerwona ciecz zaczęła sączyć się z jego nosa. Złapałem Włoszkę za rękę i zabrałem jej torbę. - Spakowałaś wszystko?
 - Chyba tak. - powiedziała z zapłakanymi oczami.
 - Nie płacz. - otarłem jej policzek, gdy już wyszliśmy z kamienicy.
Uspokoiła się. Postanowiłem zabrać ją do na plażę. Tam gdzie wczoraj. Zgodziła się. Szliśmy brzegiem morza. Nadal trzymałem rękę Włoszki. Zatrzymaliśmy przy molu. Spojrzałem w jej śliczne czekoladowe oczy. Nasze twarze dzieliły milimetry. W końcu postanowiłem to zrobić. Pocałowałem ją, a Ona odwzajemniła mój pocałunek. Skończyliśmy, gdy zaczynało już nam brakować powietrza.
 - Fran. - teraz, albo nigdy. - Zakochałem się w Tobie. Jeżeli Ty nie czujesz tego samego co ja to zrozumiem.
 - Kocham Cię. - odpowiedziała i pocałowała mnie. Podniosłem ją i okręciłem wokół Własnej osi. Dziewczyna zaczęła się śmiać.
 - Mam jeszcze jedno pytanie. - powiedziałem odstawiając Fran na ziemię.
 - Słucham. - uśmiechnęła się.
 - Chciałabyś zostać moją dziewczyną?
 - Tak. - tym razem to ja ją pocałowałem. Złapałem dziewczynę za rękę i ruszyliśmy brzegiem plaży podziwiając horyzont.


....................................................................
Dedykuję ten OP Amelii ♥
Mam nadzieję, że się spodoba ♥
Przez szkołę trochę zaniedbałam tego
bloga, ale mam nadzieję, że 2 część OP
Wam się spodoba. Pasałam ją prawie
miesiąc. Mi osobiście się podoba ♥

3 komy od innych użytkowników - kolejny OP.

Komentujesz- motywujesz ♥

sobota, 3 października 2015

Pamiętnik Ludmily #1 ~ Kogo ja tu widzę?


Obudziłam się o 7 rano. Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. Po drodze zgarnęłam miętową sukienkę, którą chciałam dzisiaj ubrać. Ogarnięcie się zajęło mi 20 minut. Wyszłam z łazienki i udałam się do jadalni na śniadanie. W salonie spotkałam mojego brata i jego "elitę".
 - Proszę, kogo ja tu widzę? - odezwała się pierwsza Lara. Nienawidziłam jej. Była okropna. Cały czas się nade mną wyżywała, znęcała. Ominęłam ją i poszłam do jadalni. Grupa "przyjaciół poszła za mną. Stanęli w drzwiach i obserwowali każdy mój ruch. Może dzisiaj odpuszczę sobie śniadanie? Tak to będzie dobry pomysł. W szkole kupię sobie drożdżówkę. Było dopiero wpół do ósmej, a ja już wyszłam z domu. Szłam bardzo szybkim krokiem. Biegłam. Bałam się, że Oni będą za mną szli. Dobiegłam do szkoły. Prawie nikogo nie było. Udałam się pod klasę, w której mam pierwsze zajęcia. Usiadłam na ławce i czekałam. Zatopiłam się w myślach. Za chwilę mamy się dowiedzieć, kto pojedzie na wymianę zagraniczną. Moje przemyślenia przerwała Naty, która dosiadła się do mnie.
 - Hej Lu. Co tam?
 - Hej. Ten poranek był trochę..... dziwny.
 - Znowu Diego?
 - Tak, ale tym razem nie był sam. Zgadnij kto go odwiedził. Lara i reszta jego ekipy. Nawet nie zdążyłam spokojnie zjeść śniadania.
 - Ludmi. A ogólnie coś jadłaś?
 - Nie.
 - Mamy jeszcze 20 minut chodź do sklepu kupimy Ci coś.
 - Ok.
Ruszyłyśmy w stronę sklepu, gdy nagle zobaczyłam mojego kochanego braciszka i resztę elity.
 - Naty wiesz co. Nie jestem głodna. Wracajmy do szkoły.
 - Ok.
Wróciłyśmy do budynku. Po pięciu minutach zadzwonił dzwonek. Byłam bardzo podekscytowana. Weszłam do klasy i zajęłam swoje miejsce.
 - Dzień dobry wszystkim. - zaczął nauczyciel. - Dzisiaj dowiemy się kto pojedzie na wymianę do Włoch. Tą osobą jest Ludmila Ferro! Gratuluję.


.......................................................
Hej ^^
Wiem, że dawno mnie to nie było :(
Wszystko przez szkolę.....


Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba.  ♥

Komentujesz - motywujesz ♥

wtorek, 29 września 2015

Pamiętnik Ludmiły #Prolog






Nazywam się Ludmiła Ferro. Mam 18 lat. Uczę się w publicznym liceum. Mam o rok starszego brata Diego, który jest w "elicie" i znęca się psychicznie nad innymi. Jestem jedną z jego ofiar. Nasi rodzice nie interesują się nami. Są pochłonięci pracą i myślą, że jeżeli dadzą pieniądze to wszystko będzie dobrze. Nie mam zbyt wielu przyjaciół. Przyjaźni się ze mną tylko Naty i Taylor. Są cudowni. Nie wiem co bym bez nich zrobiła. Jutro mamy się dowiedzieć, kto pojedzie na wymianę do Włoch. Brałam udział w tym konkursie i mam nadzieję, że udało mi się wygrać.




.........................................................................
Nowy prolog :)
Mam nadzieję, że się podoba :*



2 komentarze od innych użytkowników = Rozdział 1!! :)


Komentujesz - motywujesz :*** ♥

poniedziałek, 28 września 2015

Ogłoszenia Parafialne :D



Usunęłam prolog Pamiętnika Ludmily i będę go pisać jeszcze raz!

Dlaczego?
W szkole wpadłam na nowy pomysł i postanowiłam go zrealizować :)

Mam nadzieję, że Wam się spodoba :D

Rozdział 1 pojawi się Jutro :*

Miłej nocy ♥

niedziela, 20 września 2015

Pamiętnik Violetty #Epilog



W tym momencie obraz zaczął mi się rozmazywać. Potem już nic nie widziałam. Ciemność....
 - Violu..... Violetto obudź się. - usłyszałam rozbawiony głos taty. Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje. Gdzie jestem.
 - Co się stało? - zapytałam zdezorientowana.
 - Zasnęłaś. - usłyszałam głos mojego brata, który się śmiał. Czyli to był tylko sen. Znam mojego brata. Mam mamę. Ulżyło mi. Wyjęłam z torebki małe lusterko i zaczęłam oglądać mój policzek. Blizny nie było, a to co mi się śniło to była tylko moja wyobraźnia. Nigdy więcej takich snów!!!
 - Uff. - westchnęłam i spojrzałam na Federico, który przeglądał telefon. Pewnie czekał na informacje o tym czy się dostał do studia 21. Zapomniałam! Też brałam udział w przesłuchaniach do tej szkoły. Nagle usłyszałam, że ktoś do mnie dzwoni. Odebrałam.
 - Halo
 - Dzień dobry, czy rozmawiam z... Violettą Castilo?
 - Tak o co chodzi? - zapytała zdezorientowana.
 - Dzwonię ze Studia 21. Pragnę poinformować, że dostała się Pani do naszej szkoły.
 - A mój brat? - zapytałam z nadzieją spoglądając na Fede, który popatrzył na mnie.
 - Pan Federico też się dostał.
 - Dziękuję za telefon. Do zobaczenia.
Rozłączyłam się.
 - Vilu kto to był? - zapytał mój kochany braciszek.
 - Dzwonili ze studia.
 - Iiii?
 - Dostaliśmy się!
Teraz wiedziałam, że wszystko będzie dobrze.




...................................................................................
I tak zakończył się Pamiętnik Violetty ;(
(Wiem Justyna zabijesz mnie)
Piszcie w komentarzu kogo Pamiętnik teraz
chcecie :*
 - Franceci
 - Camili
 - Ludmily
 - Naty
 - Gery
Czekam na komentarze.

Komentujesz - motywujesz ;) :***

piątek, 11 września 2015

Pamiętnik Violetty #23




 - Spokojnie dziewczyny. - zaczął nas uspokajać Maxi. - To tylko zabawka.
Miał racje. To była głowa lalki. Na pierwszy rzut oka przypominała Olgę. Byłam wystraszona. Szybko zamknęłam walizkę. Zaniosłam ją do piwnicy w której było praktycznie wszystko. Odstawiłam ją w najciemniejszy kąt w którym znajdowało się duże pudełko, które widzę pierwszy raz w życiu. Postanowiłam zabrać je na górę. Muszę przyznać, że było ciężkie.
 - Violu, co to jest? - zapytał Diego?
 - Nie mam pojęcia. - odpowiedziałam i odłożyłam pudełko na dywan. Otworzyłam je i zobaczyłam pełno zdjęć. Zaczęłam je przeglądać. Moją uwagę przykuła fotografia dwóch niemowlaków. Z tyłu znajdował się napis "Violetta i Federico 29. 10. 2000 r."
Byłam w szoku. Nie wiedziałam o tym, że mam brata. Spojrzałam na Fede. To nie możliwe. Przez całe życie byłam okłamywana. Już wiem dlaczego tak się na mnie patrzył tam pod restauracją.
 - Czyli... - zaczęłam niepewni - Czyli jesteśmy rodzeństwem?
 - Tak. - powiedział i przytulił się do mnie. - Nie chciałem, abyś się w taki sposób dowiedziała,
 - Ty wszystko wiedziałeś? - odsunęłam się od chłopaka.
Pokiwał głową. Jak On mógł to ukrywać? W końcu jesteśmy rodzeństwem. Powinien mi to powiedzieć. Dobra nie będę robić awantury. W końcu to nasze święto.
 - Nie jesteś zła? - zapytał po chwili
 - Oczywiście, że nie. - uśmiechnęłam się. - Nie będę nam święta psuć.
W tym samym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi. Diego poszedł i je otworzył. Do środka weszła Olga, Angie i Ramallo. Bardzo mnie zastanawiało, gdzie Oni są.
 - Violu, Federico musimy uciekać. Pakujcie się. - rozkazała mama bardzo przestraszonym głosem.
 - Ale jak to? - zapytał zdziwiony Federico.
 - Jesteśmy w niebezpieczeństwie. Musimy wyjechać. - niczego nie rozumiałam.
 - Nigdzie nie jadę! Mam tu przyjaciół, chłopaka i przed chwilą dowiedziałam się, że mam brata. Nie ruszę się stąd!
 - Violu. Ja się boję, że Ona Ci coś zrobi. Musimy wyjechać.
 - Jaka Ona? - zapytała zdziwiona
 - Ta, która zabiła Waszego ojca.
 - A dokładniej?
 - Gery........



________________________________________
Hej ^^
W końcu pojawił się rozdział.
Taki mały nieoczekiwany zwrot akcji,
ale mam nadzieję, że się spodoba. ;)

Pytanie:
Zacząć pisać Pamiętniki z różnych
perspektyw?


3 komentarze od innych użytkowników = Next :*
Komentujesz - Motywujesz :* ♥

wtorek, 8 września 2015

Diecesca ~~ One Part #2 cz. 1 ~ "Todo es posible"




*Diego*
Za dwa dni ma odbyć się mój koncert w Buenos Aires. Byłem bardzo zdenerwowany. Tak jak przed każdym koncertem. Postanowiłem, że przejdę się do parku na obrzeżach miasta. Mało osób tam chodzi. To dobrze, bo chcę pobyć sam.... Pomyśleć. Od dawna nie układa mi się z moją dziewczyną Angie. Cały czas robi i awantury. Mam jej tak szczerze dość. Wyszedłem z domu. Ulice miasta były puste. Zresztą  była dopiero szósta rano. Szedłem obok kamienicy. Nagle zza winkla wybiegła jakaś dziewczyna. Wpadła na mnie. Złapałem ją za pocięte nadgarstki i spojrzałem jej w oczy. Jedno oko miała podbite. Była przestraszona. Najwyraźniej uciekała przed kimś. Rany były świeże.
 - Przepraszam. - powiedziała i obejrzała się za siebie. - Muszę już iść. Jeszcze raz przepraszam.
 Nie pozwoliłem jej na to. Nadal ją trzymałem. Z tego samego miejsca wybiegł chłopak. Tajemnicza dziewczyna schowała się za mnie. Miał bardzo znajomą twarz. Przypominał mi.... Mojego brata!
 - Marco? - zapytałem po chwili.
 - Tak a Ty to kurwa kto? - był najwyraźniej pijany, albo coś brał. - Nie ważne, a teraz oddaj mi dziewczynę!
 - Nigdzie z Tobą nie pójdę!
 - Nie pyskuj albo......
 - Albo co? - stanąłem w obronie dziewczyny. - No co jej zrobisz Szopie?
 - Skąd Ty...
Nie dałem mu dokończyć. Złapałam dziewczynę za rękę i poszliśmy w stronę parku. Wyciągnąłem z kieszeni chusteczkę  nawilżoną i przyłożyłem dziewczynie do rozciętego policzka. Kiedy doszliśmy aa miejsce usiedliśmy na ławce.
 - Może zaczniemy jeszcze raz. - zaproponowałem i uśmiechnąłem się do nieznajomej. - Jestem Diego, A Ty?
 - Francesca, - powiedział nieśmiało. - Mogę o coś zapytać?
 - Tak jasne. Pytaj o co chcesz.


*Francesca*
Nie mogę uwierzyć, że trafiłam akurat na Diego. Jestem jego fanką numer 1. Nikt nigdy by się nie spodziewał, że spotkam go na ulicy. Nie wiedziałam dlaczego mi pomógł. Gdyby nie on leżałabym teraz zakrwawiona na chodniku.
 - Dla.... Dlaczego mi pomogłeś? - zapytałam po chwili milczenia. Bałam się jego odpowiedzi. Najwyraźniej się zamyślił, bo nie odpowiadał. - Przepraszam. Niepotrzebnie się odzywałam. Może ja już pójdę.
 - Nie Fran to nie tak.. Po prostu znam Marco trochę za bardzo. - powiedział po czym podszedł do mnie i złapał za rękę. Ruszyliśmy w stronę bardziej spokojniejszej okolicy.
 - Jak to znasz go "trochę" za bardzo? - musiałam w końcu zapytać.
 - On jest moim przyrodnim bratem. - powiedział po czym zatrzymał się przy wielkiej Willi. Podszedł do bramki i ją otworzył. - Idziesz?
 - Ty tutaj mieszkasz? - zapytałam zdziwiona wchodząc za bramkę.
 - No w sumie.... To tak, - zaczął szukać kluczy w kieszeni. Wyjął je i otworzył mi drzwi.
 - Wow. - byłam w szoku, gdy zobaczyłam wielki salon połączony z ogromną kuchnią. Na ścianach wiszą plakaty z jego podobizną. Już wiem, dlaczego Marco nie chciał mnie puścić na koncert Diego.
On jest zupełnym przeciwieństwem Marco. Chodzę z bratem wielkiej gwiazdy pop. Gdy wybiegłam z domu do torebki schowałam bilet i telefon.
 - Usiądź. - wskazał na śliczną, białą kanapę - Chcesz coś do picia?
 - Tak poproszę. - uśmiechnęłam się do chłopaka, który nalewał do szklanek soku pomarańczowego. Rozglądałam się po wielkim salonie. Był on większy od mojego mieszkania. Nagle usłyszałam sygnał mojego telefonu. Spojrzałam w wyświetlacz i pojawił się sms od Marco. Wystraszyłam się.

Wiem gdzie jesteś. Czekaj na mnie już idę. Będę z 
kolegami. Trochę się zabawimy ;) 

Wystraszyłam się. Płakałam. Znowu to zrobią. Znowu mnie zgwałcą. Dlaczego spotkałam akurat Marco. Żałuję tego, że się w nim zakochałam. Poczułam, że ktoś mnie przytula. 
 - On tu zaraz będzie. - powiedziałam przez łzy.
 - Nie bój się nic Ci nie zrobi jak ze mną jesteś.
 - Zobacz. - dałam mu przeczytać otrzymaną wiadomość.


*Diego*
Nie mogłem w to, co przeczytałem. Usłyszałem, że dzwoni mi telefon. To mój menadżer. Przeprosiłem Fran i udałem się do innego pokoju.
 - Cześć Tomas co się dzieje?
 - Przyjeżdżaj na stadion natychmiast! Masz próbę zapomniałeś?
 - Przepraszam już jadę.
Rozłączyłem się. Całkiem zapomniałem o próbie. Wróciłem do dziewczyny, która już się uspokoiła. Zdziwiłem się, bo Francesca. Trzymała w rękach BILET NA MÓJ KONCERT?! Nie wiedziałem, że jest moją fankę. Gdy mnie zauważyła zgniotła i schowała papierek do torebki. 
 - Fran musimy pojechać w jedno miejsce. - powiedziałem po czym wziąłem gitarę.
 - A...ale dokąd? - zapytała trochę zdezorientowana.
 - Zobaczysz. - uśmiechnąłem się i ruszyliśmy w stronę drzwi. Zamknąłem je na klucz. Odwróciłem się i poczułem, że Francesca chowa się za mną. Tak jak przypuszczałem. To był Marco z kolegami.
 - Wsiadaj do samochodu. - podałem dziewczynie kluczyki, a Ona posłusznie wsiadła na miejsce pasażera i uchyliła okno.
 - Widzę, że zaprzyjaźniłeś się z moją dziewczyną. - powiedział z niedowierzaniem Marco. - Tą też chcesz mi odbić?
 - Żadnej nigdy nie chciałem. A z resztą wiesz jak było.
 - Zacznijmy od tego, że nie jesteśmy już razem zapomniałeś? - usłyszałem głos Fran. - Zerwałam z tobą dzisiaj rano, a Ty się na mnie rzuciłeś i zacząłeś bić. 
 - Francesca ja......
 - Odczep się! Diego jedziemy. - jeszcze jej takiej nie widziałem. Była wściekła.
 - Na razie Szopie. - powiedziałem złośliwie i wsiadłem do samochodu. Ruszyliśmy. Widziałem, że dziewczyna obserwuje swojego byłego chłopaka. Z jej oczu płynęły łzy. Mój brat miał do tego tendencje, aby krzywdzić swoje dziewczyny, które potem zostawiał razem z dziećmi. 
 - Przepraszam. - przerwała moje rozmyślenia.
 - Nie masz za co. - powiedziałem i uśmiechnąłem się do Włoszki. - Hej, ale nie płacz. Wszystko będzie dobrze.
 - Chciałabym. - mówiła przez łzy. - A.. ale podejrzewam, że już nic nie mogę zrobić.
 - Zawsze możesz.
 - Przecież się od niego nie wyprowadzę. Nie mam gdzie. Rodzice nie chcą mnie znać, a nie mam pieniędzy na to by się sama utrzymać -  nie wierzyłem w to co słyszę. Co to za rodzice skoro nie chcą znać swojej córki. Pogadam z nią o tym później ponieważ dojechaliśmy na miejsce. Dziewczyna już się uspokoiła. Była w lekkim szoku tego co zobaczyła. Byliśmy w środku wielkiego stadionu w Buenos Aires na którym miał odbyć się mój koncert. Wysiadłem z auta.
 - No w końcu jesteś! - usłyszałem głos za plecami. - Ile można na Ciebie czekać?
 - Przepraszam...
 - Masz szczęście, że to Twój ostatni koncert.... - przerwał gdy zobaczył Fran, która wysiadła z samochodu. - Możesz mi powiedzieć kto to jest?
 - Moja przyjaciółka, Francesca. - przedstawiłem Włoszkę, a ona uśmiechnęła się i podała rękę Tomasowi. Muszę przyznać, że wyglądała cudownie.





.................................................................
Hej ^^
No to mamy One Parta cz. 1!!
Myślę, że się spodoba :*****


3 komentarze od innych urzytkowników - NEXT :**