czwartek, 1 września 2016
Pamiętnik Ludmiły #41 ~ "Fede, ale..."
-A więc na obu są po dwie kreski, a więc jesteś w ciąży. -zakończyłam i spojrzałam na nią. Odłożyłam test na stoliczek i przytuliłam ją. Po jej policzkach spływały łzy. -Fran nie płacz, będzie dobrze.
-To mieszane łzy. Trochę się boję reakcji Diego, ale z drugiej cieszę się, że noszę w sobie taką małą istotkę.-wyznała. Posłałam jej uśmiech.
-Więc kiedy mu powiesz? - Zapytałam ciekawa.
-Powiem mu jutro, a teraz idę bo będzie się martwił. - Pocałowała mnie w policzek i poszłam do siebie.
~Kilka godzin później~
Siedzę sobie w naszej sypialni i przeglądam serwisy społecznościowe. Nie znalazłam nic ciekawego dlatego położyłam się i wpatrywałam w sufit. Usłyszałam kroki na schodach, a do pokoju wszedł zdenerwowany Fede.
-Kochanie co się stało?
*Federico*
Wróciłem do domu. Zacząłem szukać Lu. Wszedłem do salonu, nie było jej tam, ale zobaczyłem coś co przyciągnęło moją uwagę. Podszedłem bliżej i wziąłem dwa testy ciążowe do ręki. Przeczytałem instrukcję, a z nich wynikało, że Ludmiła jest w ciąży. Na początku się ucieszyłem, ale przecież ja nie mogłem być ojcem bo nie byliśmy jeszcze w łóżku. Zdenerwowany poszedłem do naszej sypialni. Wszedłem i spojrzałem na szatynkę leżącą na łóżku.
-Kochanie co się stało?
-Co się stało?! Mówiłaś mi, że nie miałaś nikogo od dłuższego czasu, a teraz widzę testy ciążowe z których wynika, że jesteś w ciąży! Miałaś zamiar mi o tym powiedzieć? -mówiłem zły.
-Fede, ale... - zaczęła, ale nie dałem jej skończyć.
-Nie, nie chcę teraz tego słuchać. - Powiedziałem i wyszedłem z pokoju. Trzaskając drzwiami wyszedłem z domu. Postanowiłem, że pójdę do Diego. Zapukałem i otworzył mi mój przyjaciel. Widząc mój stan wpuścił mnie do środka od razu. Usiedliśmy w salonie.
-Stary co jest? - zadał pytanie po chwili ciszy.
-Ludmiła jest w ciąży! - Powiedziałem prosto z mostu.
-To super, tak? - zapytał nie pewnie.
-Nie, bo to nie moje dziecko! My się nie kochaliśmy od naszego rozstania. - Powiedziałem załamany. - Mówiła mi, że nie była z nikim od dłuższego czasu, nie wiem co ja mam teraz zrobić.
-Nie wiem stary. Ona Cię kocha.
-Wiem, ale mnie okłamała! - Zacząłem znowu się denerwować, ale do pokoju weszła Fran.
-Co się dzieje? - Zapytała, a ja opowiedziałem jej w skrócie co się stało. - Ale wy nie możecie się rozstać, bo... - Przerwał jej dzwonek. Poszła otworzyć i wróciła z zapłakaną Lu z dwoma testami w ręce.
-Fran... Fede... On... - Przerwała gdy zobaczyła mnie. Spojrzałem na nią i odwróciłem głowę.
-Lusia, wiem już co się stało. Bardzo Cię przepraszam. Zapomniałam o tych testach. - Tłumaczyła się wyraźnie zakłopotana.
-Dlaczego ją przepraszasz skoro to ona zawiniła? - Zapytałem.
-Bo to nie jej testy debilu! To ja jestem w ciąży! - Krzyknęła Fran, a ja aż otworzyłem buzię ze zdziwienia, a Diego wytrzeszczył oczy.
-Fran nie możesz się tak denerwować. - Powiedziała Luśka już trochę spokojniejsza.
-Miałeś się dowiedzieć inaczej, ale NIESPODZIANKA! -zwróciła się Fran do Diego. On jeszcze chwilę postał w miejscu, ale po chwili uśmiechnął się i okręcił ją wokół własnej osi.
-Ja już pójdę. - pożegnała się blondynce i wyszła.
-A ty na co czekasz debilu? Leć za nią! - Powiedział Diego. Jak powiedział tak zrobiłem. Zamiast do domu pobiegłem jeszcze do kwiaciarni. Kupiłem bukiet róż, ale nie takich zwykłych, te były niebieskie. Wszedłem do domu i ruszyłem do naszej sypialni. Luśka leżała tyłem do mnie, więc podszedłem po cichu i położyłem się za nią.
-Ludmi wiem, że nie dałem Ci tego wytłumaczyć i bardzo tego żałuję. Jestem idiotą, ale bardzo Cię kocham. Nie chcę Cię stracić bo dopiero Cię odzyskałem i kocham najmocniej na całym świecie. - Wyznałem i położyłem bukiet na łóżku. -Przepraszam i mam nadzieję, że mi wybaczysz. - dodałem i wyszedłem z sypialni. Umyłem się i położyłem w salonie na kanapie. Po chwili usnąłem.
*Ludmiła*
To co powiedział Federico było piękne, ale nie wybaczę mu tak szybko. Teraz będzie się musiał o mnie postarać. Odwróciłam się w stronę gdzie leżał szatyn. Zobaczyłam piękny bukiet niebieskich róż. Łza zleciała mi po policzku. Bardzo mi się spodobały kwiaty. Zrobiłam im zdjęcie. Niedługo je wywołam i będzie do naszego albumu. Tak, nadal je mam. Po chwili poszłam do łazienki, wykonałam poranne czynności. Ciekawiło mnie gdzie jest Federico, więc zeszłam na dół. Zobaczyłam go słodko śpiącego w salonie. Wzięłam koc i przykryłam go po czym poszłam do sypialni i usnęłam.
~3 miesiące później~
I znowu czas tak szybko zleciał. Ja i Fede to już przeszłość. Żartowałam! Jesteśmy razem i jest nam razem bardzo dobrze. Fran jest już w 4 miesiącu ciąży i widać jej już spory zaokrąglony brzuszek ciążowy. Diego jest bardzo opiekuńczy i zajmuje się nią jak księżniczką. Wygląda to bardzo słodko. Tworzą szczęśliwą rodzinkę. Kiedyś tez bym tak chciała.
-Feduś co robisz? -zapytałam znudzona.
-Gotuję obiad! Chcesz się przyłączyć? -Odkrzyknął. Wstałam z kanapy i poszłam do kuchni. Objęłam chłopaka od tyłu. -Gotujemy spaghetti? - Zadał kolejne pytanie, a ja przytaknęłam. Zaczęliśmy robić danie. Dużo się przy tym śmialiśmy. Z pełnymi talerzami usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Usłyszeliśmy dzwonek więc Włoch poszedł otworzyć. Wrócił do kuchni z Fran. Na moje oko jest trochę zła.
-Znowu hormony? -Zapytał głupio Federico, a ja go uderzyłam w bok.
-Fran chcesz może spaghetti? - Zapytałam aby zmienić temat. Przytaknęła. Nałożyłam jej dość sporą porcję. Z powrotem usiedliśmy do stołu. Fran zjadła danie szybciej od nas i nałożyła sobie jeszcze trochę. Popatrzyliśmy na nią z Fede.
-No co? Jak będziesz w ciąży zobaczysz jak to jest. - Zaśmiała się, a ja lekko zarumieniłam.
-Już się boję. - Zaśmiał się Feduś. Popatrzyłam na niego, a on się jeszcze bardziej roześmiał.
-Aa. - Skrzywiła się Fran.
-Co jest? -zapytaliśmy na równi z jej bratem.
-Dajcie ręce. - Powiedziała, a my zdziwieni wykonaliśmy jej polecenie. Przyłożyła je do swojego brzuszka, a my poczuliśmy lekkie kopnięcia. Uśmiechnęłam się do Federico, a od to odwzajemnił.
~5 miesięcy później~
Poczułam gorące usta na moim policzku i od razu otworzyłam oczy. Zobaczyłam twarz mojego chłopaka. Uśmiechnął się do mnie, a ja do niego. Pocałowałam go w usta, a on oddał pocałunek. Pogłębialiśmy je, a nasze języki walczyły o dominację. Szatyn przeniósł się na moją szyję, a później wszystko samo się potoczyło. Leżeliśmy tak jeszcze 20 minut i poszliśmy wziąć wspólny prysznic. Po tej czynności ubraliśmy się i poszliśmy zrobić śniadanko. Zjedliśmy pyszne naleśniki i udaliśmy się do salonu. Oglądaliśmy film, ale znowu przerwał nam dzwonek. Poszłam otworzyć.
-Kochanie nie zgadniesz kto nas odwiedził. - Powiedziałam i weszłam do salony z rodzicami szatyna.
-Mamo, tato co wy tu robicie? - Zapytał i przytulił ich.
-Przyjechaliśmy odwiedzić nasze dzieci. - Odpowiedziała Monica (mama Fede).
-Kawy, herbaty, wody? - Zapytałam uprzejmie.
-Dla mnie woda. - poprosił Paolo (tata Fede).
-A dla mnie herbata. Pomogę Ci. - Zaoferowała moja jeszcze nie doszła teściowa. -Jak Ci się układa z moim synem? - Zadała pytanie gdy byłyśmy już w kuchni.
-Wspaniale. Na prawdę się kochamy. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Bardzo się cieszę, że mój syn znalazł sobie tak wspaniałą dziewczynę.
-Dziękuję. - Zarumieniłam się lekko.
-Taka prawda. - Zrobiliśmy napoje i wróciliśmy do salonu.
-To może ja pójdę po Fran i Diego? - Zapytałam, a oni przytaknęli. Poszłam do domu obok i zapukałam do drzwi. Otworzył mi Diego.
-O w końcu jakieś zbawienie. - Powiedział i wciągnął mnie do środka.
-Co się dzieje? - Zapytałam.
-Fran znowu ma humorki. - Zaśmiałam się i weszłam do salonu.
-Świetnie poszedłeś po Vilu bo myślisz, że przy niej nie będę na Ciebie krzyczała?! - Zaczęła gestykulować rękoma.
-Nie, przyszłam aby powiedzieć wam abyście do nas przyszli. - Wyjaśniłam. Ona się trochę uspokoiła i poszliśmy do mnie. Tam przywitali się z rodzicami, a później rozmawialiśmy.
niedziela, 3 lipca 2016
Pamiętnik Ludmiły #40 ~ "Diego na pewno się ucieszy."
Nasz pocałunek był namiętny i czuły zarazem. Trwałby dłużej, ale zabrakło nam powietrza, więc oderwaliśmy się od siebie, ale znowu patrzyliśmy w swoje oczy. Chłopak postawił mnie na równe nogi. Jak lekko speszona tą sytuacją zalałam się małym rumieńcem i opuściłam szybko głowę w dół. On podszedł bliżej mnie i złapał mój podbródek unosząc moją głowę do góry. Popatrzyłam na niego.
-Pięknie wyglądasz gdy się rumienisz. - Powiedział, a ja czułam jak robię się jeszcze bardziej czerwona. - Lu musisz wiedzieć, że ja nadal Cię kocham i powtórzyłbym ten pocałunek gdybym tylko mógł. - wyznał.
-No to na co czekasz? - zaśmiałam się i wpiłam w jego usta. Był trochę zdziwiony, ale oddał mój pocałunek. Po oderwaniu stykaliśmy się czołami, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak mi Cię brakowało. -wyznał chłopak, a ja się w niego wtuliłam. On po chwili odsunął mnie od siebie. Byłam trochę zdziwiona.
-Ludmiło, czy zostaniesz moją dziewczyną? -zapytał, a mi kamień spadł z serca.
-Oczywiście. Kocham Cię.
-Ja też Cię kocham. -musnął moje usta. Zjedliśmy i poszliśmy do salonu.
-Teraz już nie musisz szukać sobie mieszkania. -powiedziałam pewnie i usiadłam na łóżku.
-A skąd pewność, że zamieszkam z tobą? -powiedział poważny, a ja posmutniałam.
-Jeżeli mnie nie kochasz to po co całujesz! -krzyknęłam i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i patrzyłam na widok za oknem. Poczułam, że ktoś się za mną kładzie i całuje moją szyję.
-Luśka żartowałem. Kocham Cię najbardziej na świecie i chcę z tobą zamieszkać. -wyszeptał mi do ucha, a ja się trochę uspokoiłam. Odwrócił mnie w swoją stronę i pocałował.
-Też Cię kocham. -powiedziałam po oderwaniu. Leżeliśmy sobie tak wtuleni w siebie i ustaliliśmy jak powiemy Fran, że Fede zamieszkał w BA. Wstaliśmy i ruszyliśmy do domu obok. Zapukałam, a Włoch stanął z bok tak aby nie było go widać. Otworzyła mi uśmiechnięta Fran. Zaprowadziła do salonu.
-Razem z Twoim bratem mieliśmy dla Ciebie niespodziankę, ale teraz będą dwie. Pierwsza jest taka, że... -zatrzymałam się i pokazałam na drzwi.
-Przeprowadziłem się do Buenos Aires! -krzyknął Fede wchodząc do salonu. Fran spojrzała na mnie, a później na Federico. Podleciała do niego i mocno przytuliła. -Mamy dla Ciebie też drugą niespodziankę która została wymyślona dziś. -zaśmiał się mój chłopak, a Fran go puściła. Szatyn podszedł do mnie i splótł nasze dłonie razem.
-Aaa! Wiedziałam, wiedziałam! -piszczała i przytulała nas na zmianę. Później przyszedł Diego i tak samo się cieszył. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się dużo. Rozmowa zeszła na temat firmy rodziców rodzeństwa Cauviglia.
-Jak ja mogłam nie wiedzieć, że pracujesz w jednej z firm moich rodziców? -zapytała Fran Diego.
-Nie wiem. -odpowiedział. -Ale jak jestem tam prezesem i teraz ty nim zostaniesz to co będzie ze mną? -zapytał patrząc na Włocha.
-Będziemy wspólnikami. Przecież Cię nie wywalę. -zaśmiał się szatyn i przytulił mnie. Do domu wróciliśmy pod wieczór. Pomogłam się rozpakować Federicowi i poszłam do łazienki. Wykonałam wieczorne czynności, a po mnie wszedł mój chłopak. Położyłam się na łóżku i rozmyślałam.
-O czym tak myślisz? -zapytał kładąc się obok mnie.
-O Tobie, o mnie, o nas. -popatrzyłam na niego, a on się uśmiechnął. Musnął moje usta i wtuleni w siebie usnęliśmy.
~Następny dzień~
Obudziłam się i spojrzałam w bok. Nikogo tam nie zauważyłam. To był tylko sen?! Nie jestem z Federico? Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Poczułam jak ktoś obejmuje mnie ramieniem. Podniosłam głowę i spojrzałam na tą osobę. Okazało się, że to był Fede. Teraz już nie wiedziałam co się dzieje.
-Kochanie, dlaczego płaczesz? -zapytał. Czyli to jednak nie był sen.
-Myślałam, że nasz powrót do siebie to tylko sen. -wyznałam, a on jeszcze bardziej mnie przytulił.
-To była rzeczywistość. -pocałował mnie. -Teraz leć do łazienki. -klepnął mnie lekko w tyłek. Uśmiechnęłam się i poszłam do wcześniej wymienionego pomieszczenia. Wykonałam wszystkie czynności i zeszłam do kuchni. Tam był już Włoch. Podał mi talerz z tostami. Zjedliśmy i posprzątaliśmy.
-Kochanie muszę iść już do pracy. Będę wieczorem. Kocham Cię. -pocałował mnie i ruszył do wyjścia.
-Też Cię kocham. -powiedziałam i wróciłam do kuchni. Nie zdążyłam usiąść, a tu już zadzwonił dzwonek. Pewnie czegoś zapomniał. Pomyślałam i uśmiechnęłam się.
-Zapomniałeś czegoś? -zapytałam, ale w drzwiach nie stał Fede tylko Fran. -Przepraszam myślałam, że Twój brat czegoś zapomniał. -zaśmiałam się i wpuściłam ją do środka. Zrobiłam herbatę i zaniosłam ją Fran do salonu. Usiadłam naprzeciwko niej. Trochę się zmartwiłam kiedy zobaczyłam jej minę.
-Fran co jest? -zapytałam przestraszona.
-Luśka, okres mi się spóźnia, ciągle wymiotuję i mam dziwny apetyt! Wiesz co to może znaczyć. Ja chyba jestem w ciąży. -powiedziała, ale się z tego nie cieszyła.
-Musisz zrobić test, ale dlaczego się nie cieszysz?
-Bo nie wiem czy Diego się ucieszy. -powiedziała bliska płaczu.
-Fran on Cię kocha, jesteście małżeństwem i na pewno chce mieć z tobą dzieci. -powiedziałam i przytuliłam ją. -Ty tu zostań, a ja lecę do apteki. -oznajmiłam. Ona przytaknęła, a ja wyszłam z mojej posiadłości. Weszłam do najbliższej apteki.
-Dzień dobry, w czym mogę służyć? -uśmiechnęła się do mnie aptekarka.
-Dzień dobry, proszę dwa test ciążowe. -poszła po wymienioną rzecz. Zapłaciłam i szybko wróciłam do domu. Zastałam Fran w kuchni. Podałam jej testy i wysłałam do łazienki.
*Francesca*
Okres mi się spóźnia, nieraz mam takie humorki, że sama siebie się boję. Jem wszystko co mi trafi pod rękę i jeszcze te ciągłe wizyty w łazience. Mam już tego dość, jestem prawie pewna, że jestem w ciąży. Boję się tego jak zareaguje Diego. Poszłam do Ludmiły. Ona mnie pocieszyła i powiedziała, że muszę zrobić testy. Wyszła do apteki, a ja wstałam i ruszyłam do kuchni. Wyjęłam jogurt owocowy, mam nadzieję, że się nie obrazi. Zjadłam go i usiadłam przy wyspie kuchennej. Może Lu ma rację i Diego się ucieszy na wieść, że zostanie tatusiem? Już trochę bardziej spokojna czekałam na nią. Po paru minutach wróciła. Weszła do pomieszczenia w którym się znajdowałam i podała mi dwa pudełeczka. Niechętnie poszłam do łazienki. Przeczytałam instrukcję i wykonałam wszystko zgodnie z nią. Później zrobiłam tak samo z drugim i czekam odpowiednią ilość czasu. Siedziałam na podłodze obok umywalki na której leżały przedmioty. Nagle zrobiło mi się niedobrze i szybko podeszłam do toalety. Gdy skończyłam opłukałam buzię i z powrotem usiadłam na podłodze. Usłyszałam pukanie, a chwilę później usłyszałam głos Argentynki.
-Fran i jak? -zapytała.
-Boję się sprawdzić wynik. -powiedziałam zdenerwowana. -Sprawdzisz za mnie?
-No dobrze. To otwórz. -powiedziała, a ja wykonałam jej prośbę.
*Ludmiła*
Próbowałam być opanowana aby nie zdenerwować Fran. Weszłam do środka. Zobaczyłam ją. Była bardzo zdenerwowana. Podeszłam do umywalki wzięłam testy nie patrząc na wynik i poszłam z nią do salonu. Usiadła na łóżku i spojrzała na mnie wyczekująco.
-Fran pamiętaj, że jak będziesz w ciąży to Diego na pewno się ucieszy. -powiedziałam.
-Mam taką nadzieję, a teraz powiedz czy to prawda. -pośpieszyła mnie. Wzięłam pudełeczko i przeczytałam objaśnienie. Zaczęłam czytać na głos.
-Jeżeli w polu odczytu znajduje się tylko jedna linia w obszarze kontrolnym, test jest negatywny. Oznacza, że nie doszło do ciąży, ale jeżeli na teście widoczne są dwie linie oznacza to, że badanie było wykonane prawidłowo i jesteś w ciąży. -zakończyłam. Fran bawiła się nerwowo palcami i patrzyła na mnie. Spojrzałam niepewnie na testy.
-A więc...
niedziela, 22 maja 2016
Pamiętnik Ludmiły #39 ~ "W pełnym uczucia pocałunku."
Gdy dojechaliśmy szybko pobiegłam do łazienki, ponieważ już nie mogłam wytrzymać, bo mój pęcherz był pełny. Gdy wyszłam udałam się do salonu i mocno przytuliłam Lu. Tak bardzo za nią tęskniłam. Później wnieśliśmy walizki do domu obok. Nie było tam już nikogo, bo każdy musiał wracać. Niestety Federico też jutro wyjeżdża, ale On i Luśka mają dla mnie i Diego jakąś niespodziankę. Może znowu są razem? A może chodzi o coś zupełnie innego. Tego niestety nie wiem, ale niedługo mam się dowiedzieć.
*Ludmiła*
Przez te sześć dni odnowiłam kontakt z Federico. Opowiedzieliśmy sobie co robiliśmy przez te dwa lata i wiele nowych rzeczy się o nim dowiedziałam. Mamy niespodziankę dla naszych młodych, chociaż bardziej dla Fran. Wszystkiego dowie się za niedługo. Już jutro Fede wraca do Włoch, bo musi dopilnować wszystkiego w firmie. Siedzę sobie w salonie i oglądam telewizję. Włączyłam jakąś komedię i muszę przyznać, że początek mnie rozbawił. Po chwili przyłączył się do mnie Federico. Dopiero wyszedł spod prysznica i miał mokre włosy. Wyglądał seksownie jak zawsze. Powróciłam myślami na Ziemię i znowu zatraciłam się w filmie. Ja też się już wykąpałam, bo znając życie później by mi się nie chciało. Szatyn wyszedł na chwilę i po chwili wrócił z wielkim kocem. Dosiadł się do mnie i przykrył nas przedmiotem. Od razu zrobiło mi się cieplej. Po chwili oglądania płakaliśmy ze śmiechu.
- To jest najlepsza komedia jaką oglądałem. - powiedział przez śmiech.
- A kto ją znalazł? No oczywiście, że wspaniała Luśka. - pokazałam palcem na siebie.
- A jaka skromna. -zaśmiał się za co dostał ode mnie w ramię. Gdy komedia się skończyła było chwilę po dziewiątej (wieczorem). Feder poszedł do kuchni. Ja wyłączyłam telewizor i także się tam udałam. Zobaczyłam Fede jedzącego kanapki z Nutellą. Posłał mi uśmiech i podał talerzyk z kanapkami i kazał jeść.
- Przez Ciebie będę gruba. - powiedziałam jedząc jedną z kanapek.
- Nie będziesz.
- Racja,bo już jestem.
- Czy Ciebie pogrzało do reszty?! Nigdy nie byłaś gruba i nigdy nie będziesz. - oburzył się, a ja wybuchnęłam śmiechem. - Nie śmiej się, bo mówię prawdę. - powiedział bardzo poważnie. Trochę się wystraszyłam sama nie wiem czego i uspokoiłam się chociaż nie było to proste. Później jedliśmy w ciszy. Po posiłku posprzątaliśmy i już chciałam iść na górę, ale zatrzymał mnie głos szatyna.
- Oglądamy jeszcze jakiś film?
- Ale komedię romantyczną. - uśmiechnęłam się podle.
- Tylko nie to... - westchnął zrezygnowany.
- No to dobranoc. - powiedziałam już wchodząc po schodach na górę.
- Poczekaj! Niech już Ci będzie. - uśmiechnęłam się triumfalnie i zajęłam miejsce na kanapie. Wybrałam film i wzięłam pudełko chusteczek i usiadłam wygodnie na kanapie, a szatyn usiadł bardzo blisko mnie przykrywając nas kocem. Zaczęliśmy oglądać. Film był tak wzruszający, że pod koniec zabrakło mi chusteczek. Poczułam, że robię się senna i, że czyjaś ręka obejmuje mnie. Nie zwracając uwagi na nic bardziej wtuliłam się w mojego towarzysza i zasnęłam.
~Następny dzień~
*Federico*
Przekręcając się na drugi bok poczułem, że ktoś się do mnie przytula i nie daje mi spać. Otworzyłem leniwie oczy i zobaczyłem, że tą osobą jest śliczna blondynka. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Dziewczyna zaczęła się budzić. Leniwie usiadła i spojrzała na mnie. Po chwili wybuchnęliśmy nieopanowanym śmiechem.
- Muszę kupić większą i wygodniejszą kanapę, zanim znowu przyjdziesz. - powiedziała, gdy skończyliśmy się śmiać
- A co będziemy na niej robić? - poruszałem zabawnie brwiami.
- Nic o czym teraz myślisz. - powiedziała poważnie, ale po chwili znowu wybuchnęła śmiechem. Boże, jak Ona bosko się śmieje. Zacząłem się śmiać razem z nią. Gdy wstała i ruszyła w stronę schodów szybko do niej i przerzuciłem sobie przez ramię
- Fede! Puszczaj! Chciałam iść się umyć! - Biła mnie rękami o plecach.
- Więc umyjemy się razem. - uśmiechnąłem się sam do siebie, ponieważ do mojej głowy wpadł genialny pomysł. Ruszyłem w stronę tarasu. Na dworze było już bardzo ciepło pomimo wczesnej pory. Podbiegłem do basenu i wskoczyłem do niego. Blondynka wtuliła się we mnie mocno i nie puszczała. Wynurzyłem się z małym trudem, bo miałem lekkie obciążenie. Gdy byliśmy na powierzchni puściła się mnie.
- Jak mogłeś? - zapytała i wybuchnęła nieopanowanym śmiechem. Gdy już się trochę opanowała ochlapała mnie wodą, a ja jej oddałem. Po godzinie wróciliśmy do domu i poszliśmy do swoich łazienek. Wyszykowałem się i poszedłem po walizki. Zniosłem je na dół. Lot miałem za 3 godziny, więc rozsiadłem się na kanapie w salonie. Nagle usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła. Szybko pobiegłem do kuchni. Zobaczyłem tam Luśke, która leżała w kawałkach szkła. Podbiegłem do niej i lekko podniosłem i zaniosłem do salonu. Bardzo się o nią bałem, a z jej ręki lała się krew. Poszedłem po apteczkę i pęsetę. Najostrożniej jak umiałem wyciągnąłem małe kawałeczki szkła z jęki
- Przestraszyłaś mnie. - powiedziałem z troską.
- Przepraszam, ale te szklanki same na mnie zleciały. - Posłała mi lekki uśmiech. - Dziękuję. - powoli usiadła i dała mi buziaka w policzek. Czułem się wspaniale. Tak jak wtedy,gdy byliśmy razem.
- Lu, ja już muszę jechać. Mam samolot za pół godziny. - gdy to powiedziałem momentalnie wstała.
- Fran, Diego i ja jedziemy z Tobą. - Oznajmiła i wyszła z domu. Po chwili wróciła z naszym rodzeństwem. Wziąłem walizki i pojechaliśmy na lotnisko. Tam pożegnałem się z moimi towarzyszami. Tak bardzo nie chciałem stąd wyjeżdżać, ale niedługo tu wrócę. Pocieszyłem się tą myślą. Pomachałem im ostatni raz i wszedłem na pokład samolotu. Wzbiliśmy się w powietrze. Włączyłem sobie muzykę i zasnąłem. Obudził mnie głos stewardessy. Wziąłem swoje rzeczy i wyszedłem z latającej maszyny. W domu byłem po 20 minutach. Wszedłem do środka. To nie było to samo, co mieszkanie z Fran. Trochę przygnębiony poszedłem do mojego pokoju. Zostawiłem tam walizkę i udałem się w stronę kuchni w celu zrobienia sobie tostów. Zjadłem i poszedłem spać.
~Następny dzień~
Wstałem, wyszykowałem się i wyszedłem do firmy. Gdy tam dojechałem panował porządek. Zdziwiłem się trochę. Wszyscy witali mnie uśmiechami. Nie jestem szefem w stylu: "Kawa jest za zina, więc wylatujesz!" Do mnie każdy mógł przyjść i porozmawiać jak z normalnym człowiekiem. Przy drzwiach swojego biura stanąłem i zwróciłem się do mojej sekretarki.
- Ana, zrób mi proszę kawy. - Poprosiłem i wszedłem do pomieszczenia. Usiadłem za moim biurkiem i już po chwili dostałem swoją kawę. Umówiłem się z rodzicami na 10, a była 9:48, więc zająłem się jakąś drobną pracą. Usłyszałem ciche pukanie i powiedziałem "proszę". Do środka weszła moja rodzicielka wraz z ojcem. Usiedli naprzeciwko mnie.
- Więc synu, co od nas chciałeś? - Zadał pytanie tata.
- Chciałem Wam oznajmić, że chce zrobić Fran niespodziankę i na stałe przeprowadzić się do Buenos Aires. Zarządzałbym tamtejszą firmą i byłbym blisko Francesci.
- To nawet dobry pomysł. Mógłbyś jej pomagać, - Jest! Pochwalili mój pomysł! - a na Twoje miejsce znajdziemy jakiegoś zastępce.
Omówiliśmy jeszcze kilka rzeczy i ustaliliśmy, że wyjeżdżam za dwa tygodnie. Dokładnie to za 13 dni.
~Tydzień i 6 dni później~
*Ludmiła*
Jestem taka szczęśliwa. To już dziś przyjeżdża Federico! Nie mogę się doczekać. Moje przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Szybko zerwałam się z łóżka i pobiegłam do nich. Otworzyłam i ujrzałam moją Grzyweczkę. Uśmiechnęłam się do niego, a On mnie przytulił i wszedł w głąb domu. Pokazałam mu, gdzie będzie jak na razie spał i poszliśmy robić obiad. Bardzo dobrze się przy tym bawiliśmy. Nie zauważyłam przewróconej szczotki i potknęłam się o nią. Zamknęłam oczy i czekałam na zderzenie z podłogą. W "ostatniej" chwili poczułam, jak łapią mnie czyjeś silne ramiona. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą uśmiechniętego Fedusia. Zatonęłam w jego czekoladowych oczkach, tak jak kiedyś. Byliśmy niebezpiecznie blisko siebie. Nadal patrząc w swoje oczy zmniejszaliśmy tą odległość, aż w końcu nie wytrzymałam i zamknęłam nasze usta w pełnym uczucia pocałunku.
czwartek, 12 maja 2016
WAŻNE INFO!
Jak pewnie już wiecie od dłuższego czasu nie dodaje postów.
Dlaczego?
Już Wam to tłumacze...
.
.
.
.
.
.
Brakuje mi weny.
Wypisałam się?
Nie mam pomysłów na to opowiadanie.
Potrzebuje przerwy.
Mam nadzieję, że zostaniecie tu podczas mojej nieobecności.
Postaram się dodać coś już w przyszłym tygodniu.
Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie <3
;*
piątek, 22 kwietnia 2016
Pamiętnik Ludmiły #38 ~ "Zamknęłaś go w piwnicy, czy jak?"
~Dzień przed ślubem~
Kto by pomyślał, że ten czas tak szybko zleci? Minęły już trzy tygodnie i zostało pół dnia aż Fran zostanie moją bratową. Tak się cieszę ich szczęściem, że aż sama się denerwuję tym ślubem. Idę właśnie do Diego bo tam przebywa Fran muszę ją już porwać na wieczór panieński który będzie za cztery godziny z tego co wiem Diego tez ma wieczór kawalerski. Zapukałam i otworzył mi mój brat. Zaprosił do środka, a więc poszłam do salonu. Tam siedziała Fran i oglądała jakiś film. Przywitałyśmy się i przyłączyłam się do niej. Po trzech godzinach siedzenia Fran poszła w końcu po swoje rzeczy. Gdy długo nie schodziła poszłam do niej. Okazało się, że nie widziała co zabrać ze sobą. Jej suknia wisi już u mnie w pokoju. Pozbierałyśmy potrzebne rzeczy i akurat zadzwonił dzwonek. Wzięłyśmy jeszcze kilka potrzebnych rzeczy i zeszłyśmy na dół kierując się do salonu.
-Kochanie kto przyszedł?! -krzyknęła Fran. Nikt jej nie odpowiedział, ale gdy weszłyśmy do środka zobaczyłam Diego i jakiegoś chłopaka. Fran podbiegła do niego.
-Przyjechałeś dzisiaj! -ucieszyła się, a ja stałam w tym samym miejscu z torbami w rękach.
-Nie mogłem przegapić wieczoru kawalerskiego. -zaśmiał się, a ja poznałam ten melodyjny głos. Nie mogłam uwierzyć w to, że przede mną stoi ON, we własnej osobie. Oni skończyli się przytulać, a wzrok szatyna zatrzymał się na mnie. Patrzyliśmy się tak na siebie chwilę aż w końcu otrząsnęliśmy się.
-Cześć Lu. Zmieniłaś się. -powiedział i lekko przytulił.
-Cześć, Ty też się zmieniłeś. -zaśmiałam się i także go przytuliłam. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy po sobie. Przypomniałam sobie o naszym wyjściu. -My musimy się już zbierać. Bawcie się dobrze i grzecznie! -pogroziłam im palcem i wzięłam wcześniej odstawione torby.
-Dziękujemy! Udanej zabawy. -powiedział Fede, a Diego pocałował Fran co trochę trwało.
-Diego, koniec! Ona jutro będzie Twoją żoną, a teraz ją wypuść. -zaśmiałam się i wzięłam Fran pod rękę. Wyszłyśmy z jego posiadłości i poszłyśmy do mnie. Po chwili przyszła reszta dziewczyn i przyjechała Violetta, Camila i Naty. Maxi i Leon poszli do domu obok, a ja, Fran, Vilu, Cami i Naty zostałyśmy w salonie. Każda miała po piwie bo nie chciałyśmy być jutro na kacu. Nasza zabawa się zaczęła. Nie dzwoniłyśmy po striptizerów bo nie potrzebowałyśmy ich. Siedziałyśmy tak do północy i postanowiłyśmy się położyć.
*Federico*
Przyjechałem wcześniej bo akurat tak się wyrobiłem. Przywitałem się z Diego i Fran, ale gdy zobaczyłem Ludmiłę zamarłem. Nie wiedziałem jak mam się zachować, ani co mam zrobić. W końcu przytuliliśmy się, a później dziewczyny poszły. W mojej głowie siedziała nadal drobna i jeszcze piękniejsza blondynka. Bardzo się zmieniła, ale oczywiście na lepsze. Wyszedłem z pokoju i poszedłem do kuchni. Zadzwonił dzwonek, a w drzwiach zobaczyłem Taylera. Zaprowadziłem go do salonu gdzie właśnie wszedł Diego. Później przyszli jeszcze Leon i Maxi. Postanowiliśmy na małą ilość alkoholu. Nie było striptizerek, ale nam wystarczyło nasze towarzystwo. Po północy położyliśmy się do łóżek.
~Rano~
Obudziłem się trochę niewyspany. Spojrzałem na godzinę w moim telefonie. Wskazywała ona 08.17. Ślub jest o 11.15 więc mam jeszcze czas. Poszedłem do łazienki. Rozebrałem się i nagi wszedłem do kabiny prysznicowej. Umyłem ciało, włosy i spłukałem powstałą pianę. Stanąłem na zimnych płytkach i wytarłem się ręcznikiem. Ubrałem bokserki, umyłem zęby, ułożyłem nieskazitelnie włosy na żeli i w samej dolnej części bielizny zszedłem do salonu. Gdy tam dotarłem zobaczyłem Leona i Maxi'ego którzy tam zasnęli, po mnie zeszli Diego i Ty, a co najśmieszniejsze wszyscy mieli na sobie tylko bokserki. Po chwili do domu ktoś wszedł, a my spojrzeliśmy na wejście do pomieszczenia w którym się znajdujemy. Do środka weszła uśmiechnięta Lu, ale gdy nas zobaczyła jej oczy się poszerzyły i szybko się odwróciła.
-Diego, co wy robicie w salonie w samych bokserkach? -zapytała nadal odwrócona.
-Nie musisz się od nas odwracać. -zaśmiałem się, a on wolno odwróciła się do nas i otworzyła oczy. Po czym spojrzała na swojego brata.
-Dopiero wstaliśmy, a z tymi bokserkami samo jakoś tak wyszło. Luśka po co tu przyszłaś i jak tu weszłaś? -zapytał Diego.
-Weszłam tu przez drzwi, a użyłam kluczy Fran. Przyszłam po buty do sukni.
*Ludmiła*
Gdy weszłam do środka nie spodziewałam się widoku pięciu mężczyzn w samych bokserkach. Fede powiedział, że mogę się na nich patrzeć. Jego klata była jeszcze bardziej wyrzeźbiona niż dwa lata temu. Ludmiła, o czym ty myślisz!? Skarciłam się w myślach i zaczęłam się rozglądać za butami.
-Gdzieś tu powinny być. -powiedziałam. Zaczęłam ich wszędzie szukać obok kanapy, za kanapą, koło półki, no normalnie wszędzie. Wyprostowałam się i zobaczyłam, że wszyscy się na mnie patrzą no bo nie powiem trochę się powyginałam tutaj. Popatrzyłam na nich.
-Sprawdź pod łóżkiem. -zaproponował Leon. Zrobiłam jak powiedział. Uklęknęłam i lekko pochyliłam się do przodu. Miałam na sobie zwiewną sukienkę więc pilnowałam aby nic mi nie wystawało. No niestety aby dosięgnąć pudełka z butami musiałam się lekko wypiąć. Sięgnęłam po nie szybko i wstałam. Znowu na nich popatrzyłam, a ich bokserki powoli się unosiły. Zaśmiałam się.
-Musze powiedzieć dziewczyną, że muszą was trochę rozpieścić, bo jak ja tak na was działam to nie wiem jak działają na was one. -chyba mnie nie zrozumieli, a ja wskazałam na ich bokserki, oni też się tam popatrzyli i szybko przykryli miejsce wypukłości rękoma. Jedynie co Diego nie był podniecony tym co zobaczył, bo w końcu to mój brat.
-No serio chłopaki? Takie coś przez nią? -zapytał i stanął obok mnie. Podniosłam rękę i walnęłam mu w głowę. -Za co to?
-Za darmo. -wystawiłam mu język, a do salonu wpadła Naty.
-Ludmi co Cię tu tak zatrzymał... -nie dokończyła wiedząc ich w takiej pozycji i tak ubranych. -Aaa już nie ważne. -zaśmiała się.
-Dobra, dobra Naty to nie tak, ale my już musimy iść, a wam radze się już przygotowywać. -powiedziałam i razem z Natalią wróciłyśmy do mnie. Weszłyśmy do mojego pokoju, a tam przed wielkim lustrem siedziała Fran, a jej fryzurą zajmowała się Vilu. Po skończonych przygotowaniach nasza panna młoda wyglądała olśniewająco. Zegar wskazywał już 10.47. do kościoła jedzie się 15 minut więc zdążymy. My przygotowałyśmy się w międzyczasie. Gotowe pojechałyśmy do kościoła. Dziewczyny poszły na swoje miejsca, a ja z racji tego, że jestem świadkową ruszyłam na swoje miejsce przed ołtarzem. Do tej pory nie wpadłam na pomysł zapytania Diego kto jest jego świadkiem, ale gdy szłam po czerwonym dywaniku zobaczyłam, że obok mojego brata stoi nie kto inny jak Federico. Wyglądał tak seksownie w tym garniturze, że aż ahh! Zabrzmiała melodia i do ołtarza szła panna młoda i jej ojciec.
Ceremonia przebiegła pomyślnie. Fran i Diego są małżeństwem! Wszyscy szczęśliwi pojechaliśmy do wielkiej sali weselnej. Wszystko było pięknie ozdobione, a katering krzątał się obok stołów układając wszystko. Każdy zajął swoje miejsca. Ja i Fede siedzieliśmy po obu stronach młodych jak przystało na świadków. Wszyscy się wspaniale bawili.
-Mogę prosić do tańca? -zapytał znajomy mi głos, a ja się do niego odwróciłam i podałam rękę którą on chwycił. Poszliśmy na parkiet i zaczęliśmy wirować na nim. Wokół nas ludzie zrobili wielki koło, a my byliśmy w samym centrum uwagi. Bardzo dobrze się czułam w jego objęciach. Już zapomniałam jak to jest. Ciekawe czemu nie przyjechał tu z dziewczyną.
-Czemu przyjechałeś sam? -zapytałam w końcu.
-A z kim miałem przyjechać?
-Z dziewczyną, narzeczoną? -zaczęłam wymieniać.
-Nie mam żony, narzeczonej ani nawet dziewczyny.
-Ohh, przepraszam.
-Nic się nie stało. -uśmiechnął się i znowu zatraciliśmy się w naszym tańcu. Wszystko było w najlepszym porządku. Fran i Diego musieli wyjść bo jadą na noc poślubną i zamiast na miesiąc miodowy jadą na tydzień miodowy do Francji. Teraz ja i Fede jako świadkowie pilnowaliśmy wszystkiego. Zabawa trwała długo, a ludzie upili się do nieprzytomności w końcu zabawa się skończyła. Vilu, Leon, Taylor i Carmen poszli do domu Diego bo tam mają spać jak ustaliliśmy, a Naty, Maxi, Fede i ja u mnie w domu. Nasza czwórka została i wszystkiego dopilnowała i tak samo wróciliśmy do domu gdzie padnięci szybko usnęliśmy.
*Francesca*
W końcu zostałam panią Ferro. Tak się z tego cieszę. Kocham Diego najbardziej na świecie i nic tego nie zmieni. Właśnie siedzimy w samolocie który leci do Francji bo to właśnie tam spędzimy najbliższy tydzień. Przytuleni w siebie obserwujemy widok za małym okienkiem.
~Kilka godzin później~
Wylądowaliśmy, zabraliśmy bagaże i poszliśmy w stronę postoju taksówek. Wsiedliśmy do wolnej i pojechaliśmy do zarezerwowanego hotelu. Odebraliśmy klucz i poszliśmy szukać odpowiedniego pomieszczenia. Gdy je znaleźliśmy, weszliśmy do środka.
-Tu jest pięknie! -powiedziałam i przytuliłam się do już mojego męża jak to ładnie brzmi. On uśmiechnął się i poszliśmy się rozpakować. Był już wieczór więc poszliśmy na kolację do hotelowej restauracji i wróciliśmy do naszego pokoju. Leżąc na łóżku zaczęliśmy się całować. Pocałunki zamieniały się z chwilą w coraz bardziej brutalne. Po grze wstępnej kochaliśmy się dość długo później zmęczeni zasnęliśmy w swoich ramionach. Pomimo że nie był to mój pierwszy raz (od aut: Ich pierwszy raz był jak Diego przyjechał do niej pierwszy raz xD ) było cudownie.
~Następny dzień~
Obudziłam się i popatrzyłam na Diego. Wyglądał tak słodko gdy spał. Uśmiechnęłam się do siebie i wstałam z łóżka, ale coś, a raczej ktoś znowu mnie na nie pociągnął. Był to nie kto inny jak mój mąż. Uśmiechnął się do mnie.
-Gdzie moja żonka się wybiera? -zapytał i pocałował mnie.
-Twoja żonka chciała iść do łazienki się odświeżyć. -odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Co powiesz na wspólną kąpiel? -zgodziłam się i razem poszliśmy do łazienki. Po wspólnym prysznicu i szybkim numerku ubraliśmy się, uszykowaliśmy i poszliśmy zwiedzać to wspaniałe miasto. Miasto miłości. Chodziliśmy pięknymi uliczkami, alejkami i byliśmy w wielu cudownych miejscach. Jak się okazało Diego dobrze znał francuski, dlatego nie mieliśmy problemu z dogadaniem się z innymi. Ostatnim punktem naszego zwiedzania na dziś była wieża Eiffla. Wjechaliśmy winą na najwyższe piętro. Podziwialiśmy piękne widoki i robiliśmy zdjęcia. Wróciliśmy do hotelu. Wzięłam laptop i zauważyłam, że Lu jest dostępna na Skype. Nacisnęłam na jej zdjęcie i połączyłam się z nią.
-Cześć Fran, jak tam we Francji? -zapytała radosna.
-Cześć. Dobrze, ale nadal nie wierzę, że jestem żoną Diego. -powiedziałam równie radosna.
-To uwierz! -zaśmiała się. -A gdzie mój brat? Tylko mi nie mów, że już się go pozbyłaś, bo nie uwierzę!
-Co? Nie! O właśnie idzie. -zawołałam Diego. On usiadł obok mnie i przywitał się z Lud.- A mój brat gdzie? Zamknęłaś go w piwnicy, czy jak? -zaśmiałam się.
- Mam taką ochotę i podejrzewam, że za niedługo to zrobię... Poczekajcie. -powiedziała i na chwilę zniknęła nam z oczu. Diego mnie pocałował.
-Zawołałaś mnie tu abym oglądał jak oni się całują? -usłyszałam i oderwałam się od mojego męża.
-Co już nie można pocałować własnej żony? -zapytał Diego, a Fede się zaśmiał.
-Można, ale może nie jak się patrzymy? -odpowiedział szatyn.
-Zmieńmy temat. Jak tam po weselu? -powiedziałam szybko.
-Dobrze wszyscy mają kaca, każdego wszystko boli, ale tak poza tym to spoko. -powiedziała Lu.
-Ludmi żegnamy się z nimi i jedziemy na salę. -zwrócił się mój brat do Ludmiły.
-Po co jedziecie na salę? -zapytał Diego.
-Musimy wszystko pozabierać i rozliczyć się do końca. Także papa, miłego tygodnia. -pożegnali się i zakończyli połączenie. Odłożyłam laptopa na stolik i razem z Diego zaczęliśmy oglądać jakiś film. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
~6 dni później~
Razem z Diego właśnie stoimy na lotnisku i czekamy na Federico który ma nas odwieźć do domu. O właśnie go widzę. Pokazuje Diego i podchodzimy do niego. On wita się z nami i ściska na powitanie. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do już naszego domku. Gdy dojechaliśmy szybko pobiegłam do łazienki ponieważ...
wtorek, 19 kwietnia 2016
Pamiętnik Ludmiły #37 ~ "Zostaniesz moją świadkową?"
~2 lata później~
Tak minęły już dwa lata od tamtego dnia kiedy po raz ostatni widziałam Fede i Fran. Co prawda z Francescą utrzymuję stały kontakt, ale to nie to samo co widzieć ją codziennie. Od tamtej pory wiele się zmieniło. Mam nowy dom, swój własny. Skończyłam szkołę i w najbliższym czasie będę szukała pracy. Do tej pory miałam tylko jednego chłopaka. Miał na imię Alex, ale zerwał ze mną po miesiącu chodzenia, ponieważ nie chciałam z nim chodzić do łóżka tak często jak tylko sobie tego zażyczył. Diego też ma swój dom jest on moim sąsiadem. Bardzo się z tego ciesze ponieważ zawsze mogę go odwiedzić. Mój brat i Fran nadal są razem. Co prawda mają wzloty i upadki, ale się kochają i to wystarcza. Usłyszałam dzwonek i poszłam otworzyć zobaczyłam tam mojego braciszka. Przywitaliśmy się i poszliśmy do salonu. Diego był jakiś inny, trochę zdenerwowany.
-Diego, co się dzieję? -zapytałam trochę przestraszona jego zachowaniem.
-Ja i Fran zamierzamy się pobrać! -Krzyknął, a ja aż otworzyłam buzię ze zdziwienia.
-Kiedy i gdzie? -zapytałam przytulając go.
-Tutaj ponieważ w Buenos Aires mamy więcej gości tak na oko. A kiedy jeszcze dokładnie nie wiemy może za miesiąc może dłużej. Czas pokarze. -powiedział.
-Gratuluję wam. Tak się cieszę.
*Federico*
Kto by pomyślał, że dwa lata tak szybko miną. Doskonale pamiętam nasze ostatnie wspólne spotkanie z rodzeństwem Ferro. U mnie trochę się przez ten czas pozmieniało. Mieszkam z Fran w nowym domu, bo rodzice mieszkają w starym. Mam to znaczy miałem dwie dziewczyny. Pierwsza była blondynką i miała na imię Alice, ale nie pasowaliśmy do siebie więc zakończyłem ten związek. Druga była brunetką i miała na imię Sylvia. Była ładna i miła do czasu. Niekiedy miałem jej już dość. Później ona mnie zdradziła, a ja z nią zerwałem. Czasami jeszcze mnie nękała, ale przestała. Teraz od dwóch miesięcy jestem sam. Bardzo się cieszę szczęściem Fran. Ona i Diego to udana para. Pasują do siebie i kochają się. Właśnie przyszła Fran chce mi coś powiedzieć.
-Ja i Diego zamierzamy się pobrać. -wyznała. Podszedłem do niej i wyściskałem.
-Gratuluję! A kiedy i gdzie będzie ślub? -zapytałem ciekawy.
-Odbędzie się on w Buenos Aires ponieważ tam jest więcej gości, a kiedy nie jest jeszcze ustalone może za miesiąc może dłużej. -powiedziała. Później rozmawialiśmy. Pomogłem jej znaleźć na internecie jakieś sale dostępne w różnych terminach w BA. Później poszliśmy do domu rodziców i Fran powiedziała o ich planach. Rodzice co prawda widzieli Diego kilka razy, ale nie mają nic do niego i ucieszyli się z tej wiadomości. Gdy było późno poszliśmy do nas i udaliśmy się spać.
*Ludmiła*
Obudziłam się w wyśmienitym humorze. Umyłam się, ubrałam i zeszłam na dół. Zrobiłam sobie śniadanko czym okazały się płatki z mlekiem. Zjadłam je i posprzątałam. Usłyszałam charakterystyczne pukanie i już wiedziałam, że to Diego. Otworzyłam i wpuściłam go do środka. Tak jak ja ma bardzo dobry humor. Weszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie.
-To co kiedy będziecie wszystko załatwiać? -zapytałam.
-Fran już załatwiła salę, a ja byłem już w kościele i ślub odbędzie się za miesiąc. Jestem taki szczęśliwy. -ucieszył się. - Zostało mi tylko załatwić jeszcze inne drobne rzeczy i powiedzieć rodzicom. -powiedział, a ja się uśmiechnęłam.
-Ja załatwię wszystko tylko zostaw mi tu listę, a ty idź do rodziców. -wspominałam już, że mamy lepsze kontakty z rodzicami? Zmienili się, bardziej się nami interesują. Teraz mogę się zwierzać mamie jak prawdziwej przyjaciółce. Diego napisał mi na liście co mam załatwić i opisał mi jak to ma wyglądać, a on sam udał się do naszego starego domu. Wzięłam swojego niebieskiego laptopa, którego kupiłam sobie niedawno i włączyłam go. Po trzech godzinach szukania, dzwonienia i zadawania masy pytań miałam już wszystko ustalone. Między innymi załatwiłam katering, jakiś fajny zespół, kucharzy i wiele innych spraw. Ustaliłam z nimi wszystko. Właśnie do domu wszedł Diego.
-I jak? -popatrzyłam z niego znad laptopa.
-Dobrze, ucieszyli się i pogratulowali mi. -uśmiechnięty usiadł obok i popatrzył na mnie. -A tobie jak poszło pomóc Ci w czymś?
-Poszło mi dobrze i załatwiłam już wszystko. -posłałam mu uśmiech i zamknęłam niebieski przedmiot odkładając go na stolik.
-Ja muszę jeszcze znaleźć odpowiedni garnitur. -zaproponowałam swoją pomoc, na którą on oczywiście się zgodził. Poszłam się przebrać i zeszłam z powrotem na dół. Wybraliśmy się z Diego do galerii jego samochodem. Weszliśmy do najlepszych sklepów. W końcu nasi rodzice są bogaci i jak potrzebujemy to wspierają nas finansowo, a Diego i tak ma dobrze płatną pracę. W pierwszym sklepie nic nie znaleźliśmy, podobnie w kolejnych dwóch. Poszliśmy do czwartego i w końcu wybraliśmy wspaniały garnitur. Diego wyglądał w nim bosko. Wybraliśmy jeszcze buty i krawat. Akurat gdy wychodziliśmy ze sklepu zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie mojej przyszłej bratowej więc szybko odebrałam.
~Rozmowa telefoniczna~
-Hej, Lu. -powitała mnie radośnie.
-Hej! Gratuluję wam! -zaczęłam równie radośnie.
-Dziękuję, mam do Ciebie pytanie. -powiedziałam niepewnie.
-No dawaj.
-Zostaniesz moją świadkową?
-Oczywiście! Tak się cieszę. Akurat jestem w galerii więc poszukam odpowiedniej kreacji.
-Dobrze i dziękuję Ci za pomoc. Diego powiedział, że dużo nam pomogłaś.
-To była czysta przyjemność.
-Jeszcze jedno ślub jest za miesiąc, a ja przyjadę tam do was trzy tygodnie wcześniej więc za tydzień będę.
-Już czekam.
-Dobra, papa.
-Pa.
~Koniec rozmowy~
Podeszłam do Diego i okazało się, że on dobrze wiedział o tym, że mam być świadkową Fran. Poprosiłam go aby poszedł ze mną do sklepów i pomógł wybrać odpowiednią sukienkę. On po długich namowach zgodził się. Wybrałam sobie krótką miętową sukienkę z czarnym paskiem . Bardzo mi się podoba. Po dokupieniu dodatków i różnych takich poszliśmy do swoich domów.
*Federico*
Właśnie chodzę z Fran po sklepach z suknami ślubnymi. Fran przymierzyła już chyba 15, ale jeszcze nie znalazła tej idealnej. Siedziałem na kanapie w sklepie i czekałam aż moja siostra wyjdzie w następnej kreacji. Odsłoniła zasłonkę przymierzalni i stanęła przed mną, a mi odebrało mowę. Była ubrana w piękną białą suknię. Od góry przyozdabiana, a coraz niżej była bardziej rozkloszowana. Okręciła się dookoła i popatrzyła na mnie wyczekująco.
-Wyglądasz cudownie! -powiedziałem w końcu.
-To mam już suknię. -powiedziała i poszła się przebrać. Wróciła po 100 minutach. Sprzedawczyni zapakowała kreację, a my za nią zapłaciliśmy i wyszliśmy ze sklepu. -Teraz czas na Ciebie. -powiedziała i pociągnęła mnie do sklepu obok. Kazała przymierzyć masę garniturów aż znaleźliśmy odpowiedni czarny garnitur. Dokupiliśmy Fran dodatki i wróciliśmy do domu.
~Tydzień później~
To już dziś Fran wyjeżdża do BA ponieważ musi dopilnować tam wszystkiego. Ja pojadę tam na w dzień ślubu bo nie mogę zostawić tak firmy. Właśnie pomagam jej się pakować. Gdy już wszystko było w walizkach, odwiozłem siostrę na lotnisko. Pożegnaliśmy się. Samolot wzbił się w powietrze, a ja po chwili wróciłem do domu.
*Ludmiła*
Fran zadzwoniła do mnie, że już ląduje. Ubrałam się ładniej i poszłam do Diego. Zapukałam charakterystycznie i już po chwili drzwi otworzył mi uśmiechnięty Diego. Wziął klucze, zamknął drzwi i poszliśmy do samochodu. Na lotnisku byliśmy po 15 minutach. Weszliśmy do wielkiego gmachu i szukaliśmy Fran. Zobaczyliśmy ją na jednej z ławeczek. Podeszliśmy i uściskaliśmy ją. Tak się cieszę, że w końcu ją widzę. Zamieniliśmy kilka zdań i wróciliśmy do auta. Weszliśmy do domu Diego. Tam pomogłam się jej rozpakować, a Diego robił obiad. Gdy skończyłyśmy zeszłyśmy na dół. Z kuchni było czuć nieziemskie zapachy. Na stole stały już trzy talerze z jedzeniem. Usiedliśmy wszyscy i zaczęliśmy jeść. Po skończonym posiłku posprzątaliśmy i ja wróciłam do siebie.
wtorek, 12 kwietnia 2016
Pamiętnik Ludmiły #36 ~ "Pamiętaj, że masz być szczęśliwa.,,
Rozdział dedykuję Mechi Lovcia, która czyta i komentuje każdy mój rozdział ♥
Ona wpiła się w moje usta, ja co prawda byłem zdziwiony, ale pogłębiłem ten cudowny pocałunek. Gdy zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się od siebie.
-Przepraszam, nie powinnam. -powiedziała, łza spłynęła po jej policzku, a ona szybko wyszła z mojego pokoju. Chciałem ją zatrzymać, ale ona szybko pobiegła na dół i wyszła z domu. Bezradny wróciłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko. Co teraz będzie? Zapytałem w myślach sam siebie.
*Ludmiła*
Fede napisał tak piękną piosenkę i zaśpiewał mi ją. Patrzyliśmy sobie w oczy ja na końcu nie wytrzymałam i pocałowałam go. On zdziwiony oddał pocałunek. Czułam się wspaniale, ale nie mogłam tego zrobić przecież już nie jesteśmy razem. Wybiegłam z domu. Musiałam teraz pobyć sama, chciałam sobie wszystko przemyśleć. Jesteśmy przyjaciółmi, a ja go pocałowałam. Co on teraz sobie o mnie myśli? Chodziłam tak bez celu po pięknym parku. Była godzina 11, a już było tu tyle dzieci i szczęśliwych rodziców przyglądających się swoim pociechą. Zrobiło mnie się smutno. Dlaczego ja nie mogę mieć takich rodziców? Co w życiu zrobiłam nie tak? Pochodziłam po parku jeszcze trochę i poszłam do domu. Szybko udałam się do swojego pokoju. Na dole byli tylko rodzice których szybko minęłam. Weszłam do siebie i położyłam się na łóżku. Dlaczego moje życie musi być takie popieprzone?! Moi rodzice mnie nie kochają. Straciłam chłopaka którego naprawdę kochałam. Łzy mimowolnie zaczęły spływać po moich policzkach. Starłam je szybko i podniosłam się do pozycji siedzącej. Zaczęłam sobie nucić piosenkę Włocha. Bardzo mi się podobała. Zapamiętałam słowa więc cichutko sobie je śpiewałam. Postanowiłam, że pójdę do Federico i powiem mu co czuję tak naprawdę. Zapukałam do jego pokoju, zaprosił mnie do środka więc weszłam. Siedział na łóżku i patrzył w jeden punkt na ścianie. Usiadłam obok niego i spojrzałam na niego, a on na mnie.
-Ludmiła, nie może tak być, że będziemy się teraz unikać. Ten pocałunek... -zaczął.
-Nie, stój. Przeprosiłam Cię za ten pocałunek i najlepiej będzie jeżeli o nim zapomnimy. -przerwałam mu i wstałam z łóżka. Byłam już przy drzwiach chciał mnie zatrzymać, ale szybko wyszłam i znowu zamknęłam się u siebie. Znowu zaczęłam płakać. Miałam mu wyznać, że go kocham. Tak cholernie kocham, a tu jak zawsze stchórzyłam! Ogarnęłam się trochę i ruszyłam na dół tam zrobiłam sobie jedzenie i poszłam do Fran do salonu.
~29 dni później~
Dziś ostatni dzień wakacji. To dziś rodzeństwo Cauviglia wraca do siebie. Przed te kilkanaście dni znowu z Federico zostaliśmy przyjaciółmi. Ja czuję do niego coś więcej i on do mnie też bo raz mi to wyznał. Teraz stoję z nimi na lotnisku i ścieram łzy lecące po moich policzkach. Podeszłam do Fran i uściskałam się z nią.
-Tak bardzo będzie mi Cię brakować. -powiedziałam lekko szlochając.
-Mi Ciebie też. -przytulałyśmy się tak chyba długo bo chłopaki się już pożegnali i rozmawiali czymś. Oderwałyśmy się od siebie. Teraz to Diego podszedł do Fran. Przytulili się mocno i pocałowali. Byli tak piękną parą jak kiedyś ja i Fede, ale niestety to już minęło. Włoch podszedł do mnie. Popatrzyłam na niego i ostatni raz się w niego wtuliłam.
-Mam nadzieję, że życie Ci się dobrze ułoży i będziesz szczęśliwa. -wyznał, a mi łza spłynęła po policzku.
-Życzę Ci tego samego. Może jeszcze kiedyś się zobaczymy. -powiedziałam i wytarłam łzy.
-Pamiętaj, że masz być szczęśliwa. -uśmiechnął się do mnie.
-Ty też.-odpowiedziałam.
-Kocham Cię. -powiedział i odszedł z Fran, a ja wtuliłam się w Diego. Tak bardzo obawiałam się tego dnia. Bałam się, że będzie gorzej, ale na mnie to i tak dobrze. Ich samolot wzbił się w powietrze, a po moich policzkach spłynęły ostatnie łzy, które starł Diego. Popatrzyłam na niego on też miał policzki mokre od łez. Postaliśmy jeszcze trochę i pojechaliśmy do domu.
*Federico*
Tak trudno było mi się rozstać z Lu pomimo tego, że byliśmy tylko przyjaciółmi. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. Tak bardzo ją kocham. Weszliśmy na pokład samolotu i zajęliśmy miejsca. Patrzyliśmy przez okno na naszych przyjaciół. Oni też płakali. Spojrzałem na Luśkę, a po moim policzku spłynęła samotna łza której nawet nie starłem. Fran to zauważyła i wtuliła się we mnie, a ja objąłem ją ramieniem. Wiedziałem co ona teraz czuję. Po kilku minutach nasz samolot wystartował. Ja słuchałem muzyki, a Fran sobie spała. Po dość długim locie w końcu wylądowaliśmy. Zabraliśmy swoje bagaże i wsiedliśmy do taxi. Podałem kierowcy adres i już po 20 minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do domu i rozpakowaliśmy rzeczy. Naszych rodziców oczywiście nie było. Ja już skończyłem szkołę i idę do pracy. Mam przejąć rodzinną sieć firm. Może nie jest to jakaś moja wymarzona praca, ale lepsza taka niż żadna. Fran już jutro musi znowu powrócić do szkoły więc będziemy się widywać rzadziej, ale takie jest życie i trzeba się z tym pogodzić. Wyszedłem z mojego pokoju i udałem się do kuchni zrobiłem sobie i Fran herbaty. Wziąłem kubki i ruszyłem do salonu gdzie obecnie siedziała moja siostra. Podałem jej gorący napój, a ona lekko się do mnie uśmiechnęła. Wiedziałam, że jest bardzo smutna.
-Franuś, nie smuć się tak. Będziecie się odwiedzać i utrzymywać stały kontakt. -pocieszyłem ją, a ona przytuliła się do mnie.
-Wiem, ale myśl, że on jest tak daleko mnie dobija. -wyznała. Później oglądaliśmy jakiś film i postanowiliśmy się wcześniej położyć.
*Ludmiła*
Teraz w domu było tak pusto bez tej dwójki. Czas zdecydowanie za szybko leci. Teraz muszę, żyć ze świadomością, że mogę już nigdy nie zobaczyć Fedusia. Nie zatopić się w jego pięknych oczach, nie ulec jego uwodzicielskiemu uśmieszkowi i melodyjnemu głosowi. Tak bardzo go kochałam, ale musiałam to wszystko zepsuć. Nie powiedziałam mu tego bo bałam się ponownego zranienia. Teraz tego żałuję, ale on niedługo znajdzie sobie ładniejsza i lepszą dziewczynę, a ja zostanę sama. Rozmyślając tak doszłam do wniosku, że kiedyś muszę znaleźć sobie chłopaka, ale jeszcze nie teraz. Siedziałam sobie w salonie i znowu oglądałam zdjęcia moje, Federico, Fran i Diego. Niektóre przywoływały tak wspaniałe wspomnienia, że łzy same spływały po moich policzkach. Poczułam, że ktoś obok mnie siada i obejmuje swoim ramieniem. Wiedziałam, że to mój brat więc nawet się nie odwróciłam. Oglądaliśmy tak zdjęcia do wieczora. Gdy robiło się powoli ciemno poszliśmy do kuchni zrobić kolację. Zdecydowaliśmy się na tosty. Więc wzięliśmy się za przygotowanie jedzenia. Po chwili posiłek był gotowy. Zjedliśmy go i posprzątaliśmy. Poszłam do łazienki i umyłam się, wyszłam wytarłam, rozczesałam włosy i umyłam zęby. Ubrałam moją piżamkę i położyłam się na łóżku. Przytuliłam jego dawną poduszkę, ale już nie czułam tego boskiego zapachu. Wierciłam się na łóżku na wszystkie możliwe strony, ale i tak nie usnęłam. Położyłam się na plecach i zaczęłam myśleć. Jutro już szkoła. Zazdroszczę Diego bo on już skończył szkołę. Teraz będzie pracował w pewnej firmie tutaj niedaleko. Ma być tam prezesem bo akurat się kwalifikuje. Miałam nadzieję, że po takim myśleniu usnę, ale się myliłam. Wstałam i poszłam do kuchni nalałam sobie mleka do szklanki i zaczęłam je pić. Do pomieszczenia wszedł Diego i zrobił to samo co ja.
-Nie możesz spać? -zapytał.
-Nie, a ty?
-Spanie bez Fran to nie to samo, ale widzę, że wiesz o czym mówię. Pozostała tylko poduszka pachnąca jej perfumami. -powiedział i poszedł jak się nie mylę do swojego pokoju, a mnie nagle oświeciło. Umyłam naczynie i poszłam na górę. Tym razem nie weszłam do mojego pokoju, ale do pokoju gościnnego w którym spał Feduś. Położyłam się na łóżku i przykryłam szczelnie kołdrą. Tak jak myślałam cała pościel i poduszki przesiąknięte były jogo perfumami. Przytuliłam mocno jedną z poduszek znajdujących się na łóżku i po chwili rozmyślania o jego oczach usnęłam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)