wtorek, 8 września 2015

Diecesca ~~ One Part #2 cz. 1 ~ "Todo es posible"




*Diego*
Za dwa dni ma odbyć się mój koncert w Buenos Aires. Byłem bardzo zdenerwowany. Tak jak przed każdym koncertem. Postanowiłem, że przejdę się do parku na obrzeżach miasta. Mało osób tam chodzi. To dobrze, bo chcę pobyć sam.... Pomyśleć. Od dawna nie układa mi się z moją dziewczyną Angie. Cały czas robi i awantury. Mam jej tak szczerze dość. Wyszedłem z domu. Ulice miasta były puste. Zresztą  była dopiero szósta rano. Szedłem obok kamienicy. Nagle zza winkla wybiegła jakaś dziewczyna. Wpadła na mnie. Złapałem ją za pocięte nadgarstki i spojrzałem jej w oczy. Jedno oko miała podbite. Była przestraszona. Najwyraźniej uciekała przed kimś. Rany były świeże.
 - Przepraszam. - powiedziała i obejrzała się za siebie. - Muszę już iść. Jeszcze raz przepraszam.
 Nie pozwoliłem jej na to. Nadal ją trzymałem. Z tego samego miejsca wybiegł chłopak. Tajemnicza dziewczyna schowała się za mnie. Miał bardzo znajomą twarz. Przypominał mi.... Mojego brata!
 - Marco? - zapytałem po chwili.
 - Tak a Ty to kurwa kto? - był najwyraźniej pijany, albo coś brał. - Nie ważne, a teraz oddaj mi dziewczynę!
 - Nigdzie z Tobą nie pójdę!
 - Nie pyskuj albo......
 - Albo co? - stanąłem w obronie dziewczyny. - No co jej zrobisz Szopie?
 - Skąd Ty...
Nie dałem mu dokończyć. Złapałam dziewczynę za rękę i poszliśmy w stronę parku. Wyciągnąłem z kieszeni chusteczkę  nawilżoną i przyłożyłem dziewczynie do rozciętego policzka. Kiedy doszliśmy aa miejsce usiedliśmy na ławce.
 - Może zaczniemy jeszcze raz. - zaproponowałem i uśmiechnąłem się do nieznajomej. - Jestem Diego, A Ty?
 - Francesca, - powiedział nieśmiało. - Mogę o coś zapytać?
 - Tak jasne. Pytaj o co chcesz.


*Francesca*
Nie mogę uwierzyć, że trafiłam akurat na Diego. Jestem jego fanką numer 1. Nikt nigdy by się nie spodziewał, że spotkam go na ulicy. Nie wiedziałam dlaczego mi pomógł. Gdyby nie on leżałabym teraz zakrwawiona na chodniku.
 - Dla.... Dlaczego mi pomogłeś? - zapytałam po chwili milczenia. Bałam się jego odpowiedzi. Najwyraźniej się zamyślił, bo nie odpowiadał. - Przepraszam. Niepotrzebnie się odzywałam. Może ja już pójdę.
 - Nie Fran to nie tak.. Po prostu znam Marco trochę za bardzo. - powiedział po czym podszedł do mnie i złapał za rękę. Ruszyliśmy w stronę bardziej spokojniejszej okolicy.
 - Jak to znasz go "trochę" za bardzo? - musiałam w końcu zapytać.
 - On jest moim przyrodnim bratem. - powiedział po czym zatrzymał się przy wielkiej Willi. Podszedł do bramki i ją otworzył. - Idziesz?
 - Ty tutaj mieszkasz? - zapytałam zdziwiona wchodząc za bramkę.
 - No w sumie.... To tak, - zaczął szukać kluczy w kieszeni. Wyjął je i otworzył mi drzwi.
 - Wow. - byłam w szoku, gdy zobaczyłam wielki salon połączony z ogromną kuchnią. Na ścianach wiszą plakaty z jego podobizną. Już wiem, dlaczego Marco nie chciał mnie puścić na koncert Diego.
On jest zupełnym przeciwieństwem Marco. Chodzę z bratem wielkiej gwiazdy pop. Gdy wybiegłam z domu do torebki schowałam bilet i telefon.
 - Usiądź. - wskazał na śliczną, białą kanapę - Chcesz coś do picia?
 - Tak poproszę. - uśmiechnęłam się do chłopaka, który nalewał do szklanek soku pomarańczowego. Rozglądałam się po wielkim salonie. Był on większy od mojego mieszkania. Nagle usłyszałam sygnał mojego telefonu. Spojrzałam w wyświetlacz i pojawił się sms od Marco. Wystraszyłam się.

Wiem gdzie jesteś. Czekaj na mnie już idę. Będę z 
kolegami. Trochę się zabawimy ;) 

Wystraszyłam się. Płakałam. Znowu to zrobią. Znowu mnie zgwałcą. Dlaczego spotkałam akurat Marco. Żałuję tego, że się w nim zakochałam. Poczułam, że ktoś mnie przytula. 
 - On tu zaraz będzie. - powiedziałam przez łzy.
 - Nie bój się nic Ci nie zrobi jak ze mną jesteś.
 - Zobacz. - dałam mu przeczytać otrzymaną wiadomość.


*Diego*
Nie mogłem w to, co przeczytałem. Usłyszałem, że dzwoni mi telefon. To mój menadżer. Przeprosiłem Fran i udałem się do innego pokoju.
 - Cześć Tomas co się dzieje?
 - Przyjeżdżaj na stadion natychmiast! Masz próbę zapomniałeś?
 - Przepraszam już jadę.
Rozłączyłem się. Całkiem zapomniałem o próbie. Wróciłem do dziewczyny, która już się uspokoiła. Zdziwiłem się, bo Francesca. Trzymała w rękach BILET NA MÓJ KONCERT?! Nie wiedziałem, że jest moją fankę. Gdy mnie zauważyła zgniotła i schowała papierek do torebki. 
 - Fran musimy pojechać w jedno miejsce. - powiedziałem po czym wziąłem gitarę.
 - A...ale dokąd? - zapytała trochę zdezorientowana.
 - Zobaczysz. - uśmiechnąłem się i ruszyliśmy w stronę drzwi. Zamknąłem je na klucz. Odwróciłem się i poczułem, że Francesca chowa się za mną. Tak jak przypuszczałem. To był Marco z kolegami.
 - Wsiadaj do samochodu. - podałem dziewczynie kluczyki, a Ona posłusznie wsiadła na miejsce pasażera i uchyliła okno.
 - Widzę, że zaprzyjaźniłeś się z moją dziewczyną. - powiedział z niedowierzaniem Marco. - Tą też chcesz mi odbić?
 - Żadnej nigdy nie chciałem. A z resztą wiesz jak było.
 - Zacznijmy od tego, że nie jesteśmy już razem zapomniałeś? - usłyszałem głos Fran. - Zerwałam z tobą dzisiaj rano, a Ty się na mnie rzuciłeś i zacząłeś bić. 
 - Francesca ja......
 - Odczep się! Diego jedziemy. - jeszcze jej takiej nie widziałem. Była wściekła.
 - Na razie Szopie. - powiedziałem złośliwie i wsiadłem do samochodu. Ruszyliśmy. Widziałem, że dziewczyna obserwuje swojego byłego chłopaka. Z jej oczu płynęły łzy. Mój brat miał do tego tendencje, aby krzywdzić swoje dziewczyny, które potem zostawiał razem z dziećmi. 
 - Przepraszam. - przerwała moje rozmyślenia.
 - Nie masz za co. - powiedziałem i uśmiechnąłem się do Włoszki. - Hej, ale nie płacz. Wszystko będzie dobrze.
 - Chciałabym. - mówiła przez łzy. - A.. ale podejrzewam, że już nic nie mogę zrobić.
 - Zawsze możesz.
 - Przecież się od niego nie wyprowadzę. Nie mam gdzie. Rodzice nie chcą mnie znać, a nie mam pieniędzy na to by się sama utrzymać -  nie wierzyłem w to co słyszę. Co to za rodzice skoro nie chcą znać swojej córki. Pogadam z nią o tym później ponieważ dojechaliśmy na miejsce. Dziewczyna już się uspokoiła. Była w lekkim szoku tego co zobaczyła. Byliśmy w środku wielkiego stadionu w Buenos Aires na którym miał odbyć się mój koncert. Wysiadłem z auta.
 - No w końcu jesteś! - usłyszałem głos za plecami. - Ile można na Ciebie czekać?
 - Przepraszam...
 - Masz szczęście, że to Twój ostatni koncert.... - przerwał gdy zobaczył Fran, która wysiadła z samochodu. - Możesz mi powiedzieć kto to jest?
 - Moja przyjaciółka, Francesca. - przedstawiłem Włoszkę, a ona uśmiechnęła się i podała rękę Tomasowi. Muszę przyznać, że wyglądała cudownie.





.................................................................
Hej ^^
No to mamy One Parta cz. 1!!
Myślę, że się spodoba :*****


3 komentarze od innych urzytkowników - NEXT :**

6 komentarzy:

  1. Ciekawie się zapowiada :) Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. CUDO! Naprawdę się wciągnęłam :).
    Lubię tego typu One Shoty, że Marco krzywdzi Francescę, a Diego jest tym księciem XDDD.
    Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. JEJCIU !!!!
    Jaki BOSKI
    CUDNY
    WSPANIAŁY ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń