środa, 30 marca 2016

Pamiętnik Ludmiły #30 ~ "Nie mów do mnie Luśka!" 18+


Spojrzałam mu w oczy. On zbliżył się do mojej twarzy i pocałował namiętnie. Oddawałam jego każdy pocałunek. Stawały się one coraz brutalniejsze. Federico powoli zszedł na moją szyję idąc coraz niżej. Czułam motylki w brzuchu, to uczucie było nie do opisania. Bardzo chciałam przeżyć swój pierwszy raz właśnie z Fede. Mój chłopak dotarł do mojego brzuszka całując jego całą powierzchnię. Czułam się jak w niebie. Szatyn powrócił do moich ust, a rękoma błądził po plecach w poszukiwaniu zapięcia od stanika. Gdy je znalazł pozbył się go. Popatrzył na moje piersi z błyskiem w oku. Zaczął się nimi bawić. Po chwili to ja przejęłam inicjatywę. Usiadłam na nim i zdjęłam mu koszulkę. Całowałam jego umięśniony tors. Zrobiłam mu kilka malinek na szyi i znowu on był na górze. Schodził coraz niżej. Byłam taka rozgrzana. Każdy jego pocałunek jeszcze bardziej mnie podniecał. W moich majteczkach robiło się mokro. Chłopak szybkim ruchem zdjął moją dolną część garderoby. Wsunął swój język w moją przyjaciółkę co spowodowało jeszcze większe podniecenie. Zmysłowe ruchy jego języka przyprawiały mnie o przyjemne dreszcze. Zlizał soki które wypływały z mojej cytrynki. Teraz ja usiadłam na nim. Miał tylko bokserki więc powinno pójść szybko. Całowaliśmy się, a ręką masowałam jego przyjaciela, który rósł z każdym moim dotykiem. W końcu był tak wielki, że postanowiłam zacząć działać. Niepewnie zdjęłam jego bokserki, a moim oczom ukazał się wielkich rozmiarów przyjaciel Włocha. Matka Natura hojnie obdarowała mojego chłopaka. Spojrzałam na Fecera. Widziałam jego rozbawianie. Nie chcąc dłużej zwlekać wsadziłam go sobie do buzi. Był tak duży, że nie mieścił się w mojej jamie ustnej więc pomagałam sobie ręką. Ruszałam głową w górę i w dół, w górę i w dół, coraz szybciej. Słyszałam ciche jęki Fede. Dodawały mi one motywacji do dalszego działania. Chłopak momentalnie zrzucił mnie z siebie. Po chwili poczułam w sobie jego dwa paluszki. Ruszał nimi, a ja cicho pojękiwałam. Wyjął je i pocałował mnie namiętnie. Spojrzał w moje oczy.
  -Skarbie jesteś gotowa? -zapytał, a ja lekko przytaknęłam i musnęłam jego usta. Włoch powoli zaczął we mnie wchodzić. Poczułam ból, przez co w moich oczach pojawiły się łzy. Pisnęłam cicho, a on przestał. -Mam przestać? -zapytał troskliwie. 
  -Nie. -posłałam mu blady uśmiech. Włoch powrócił do wcześniejszej czynności. Ponownie poczułam ból. -Aaa! -krzyknęłam. Fede wykonywał powolne i delikatne ruchy. Po chwili ból minął, a jego miejsce zastąpiła rozkosz. Z każdą chwilą chłopak przyśpieszał, a moja rozkosz rosła. Co chwilę pojękiwałam. Widziałam, że Feduś czasami się uśmiecha. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Usiadłam na nim i powoli nabiłam się na jego kolegę. Zaczęłam lekko na nim podskakiwać. Włoch złapał mnie za pośladki i nadał moim ruchom rytmu. Czułam, że jestem już bliska finiszu.
  -Feeeduś. -jęknęłam. On rozumiejąc o co chodzi zepchnął mnie z siebie. Teraz jego ruchy były energiczne i szybkie. Już nie mogłam wytrzymać. Z mojej cytrynki trysnęły soki, a po chwili poczułam jak Federico spuszcza się we mnie. Wyszedł ze mnie i położył obok nakrywając nas kołdrą. Odwróciłam głowę w jego stronę i musnęłam jego ciepłe usta. Poczułam, że się uśmiechnął.  Po chwili oddaliśmy się w objęcia Morfeusza.

*Federico*
Obudziłem się po 8 spałem tylko niecałe 6 godzin. Jestem zmęczony, ale na wspomnienie wczorajszej nocy uśmiechnąłem się do siebie. Odwróciłem się na lewy bok. Moja blondynka jeszcze spała więc zacząłem jej się przyglądać. Cieszyłem się, że mam tak wspaniałą dziewczynę. O wilku mowa właśnie zaczęła się budzić. Otworzyła swoje piękne oczka i spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się lekko i przetarła zaspane oczka. Podniosła się do pozycji siedzącej, dzięki czemu miałem widok na jej plecki.
 -Kochanie, zrobiłem Ci coś? No wiesz w nocy? -zapytałem.
 -Nie, było idealnie. -odpowiedziała i spojrzała w moje oczy. Ucieszyłem się, że jej się podobało.

~Tydzień później~
*Ludmiła*
Od tej wspaniałej nocy minął już tydzień. Wszyscy już wrócili do siebie. Niestety Taylerowi i Carmen nie wyszło i zostali przyjaciółmi. Siedzę właśnie w salonie i oglądam TV. Fede poszedł się przejść, bo zna już okolicę. Postanowiłam, że zrobię tak samo. Chodząc po parku zobaczyłam Larę i jakiegoś chłopaka. Kolejny naiwny nabrał się na słodką Larunię. Chciałam pójść dalej, ale zobaczyłam twarz chłopaka. To był...nie nie możliwe przecież to nie może być Federico. Schowałam się za drzewem i patrzyłam na całą tą scenkę. Rozmawiali o czymś, ale nie słyszałam o czym. On ją przytulił, nagle ona się do niego zbliżyła i pocałowała namiętnie. On stał i nic nie robił, nawet jej nie odepchnął. Do moich oczu napłynęły łzy, szybko odeszłam z tego miejsca. Jak on mógł mi to zrobić, a jeszcze niedawno mówił mi, że jestem najlepszym co go w życiu spotkało, a teraz?! Teraz całuje się z tą zdzirą, pudrowanym plastikiem, tą suką! Najpierw odebrała mi brata, a teraz chłopaka którego kochałam i nadal kocham. Łzy moczyły moje policzki, ale nie próbowałam ich zetrzeć bo wiem, że i tak to by nic nie dało. Doszłam do domu i weszłam do środka. W salonie słyszałam rozmowy na pewno to Diego i Fran. Weszłam po cichu, ale Fran mnie zauważyła.
 -Ludmi co się stało? -zapytała z troską w oczach.
 -Nic. Nie mam teraz sił rozmawiać. -powiedziałam szybko i pobiegłam do pokoju. Słyszałam jeszcze ich krzyki, ale nie zwracałam na nie uwagi. Zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam się na łóżko zanosząc płaczem. Mój świat właśnie się zawalił. Po jakimś czasie usłyszałam pukanie.
 -Nie chcę z nikim rozmawiać! -krzyknęłam.
 -Kochanie, co się stało? -zapytał jak gdyby nigdy nic. Wstałam z łóżka i otworzyłam drzwi. On chciał mnie przytulic, ale się odsunęłam. Walnęłam mu z otwartej dłoni w policzek.
 -Ty się jeszcze pytasz co się stało?! Jak mogłeś mi to zrobić? -teraz wpadłam już w furię.
 -O co chodzi? -zapytał. Albo naprawdę nie wiedział o co chodzi albo jest świetnym aktorem.
 -O co chodzi? O co chodzi, ja Ci zaraz powiem o co mi chodzi! -wydarłam się, a w drzwiach pojawiła się Fran, a zaraz po niej Diego. -Zdradziłeś mnie! I to jeszcze z tą suką! Jak mogłeś?!-rzucałam jego rzeczami.
 -Luśka...
 -Nie mów do mnie Luśka!
 -To ona mnie pocałowała jak szedłem parkiem! Nigdy bym Cię nie zdradził. Skarbie. -położył swoją dłoń na moim policzku, ale szybko ją zrzuciłam.
 -Widziałam jak się całujecie, a ty nawet jej nie odepchnąłeś! Z nami koniec! -powiedziałam i łzy poleciały po moich policzkach. -Diego przygotuj mu pokój gościnny. -powiedziałam i wyrzuciłam rzeczy Włocha na korytarz.
 -Lu, ja mówię prawdę.
 -Federico koniec, nie chcę tego słuchać. Teraz możesz iść do niej. -powiedziałam cicho.
 -Ale...-zaczął.
 -Nie. Wyjdź! -Krzyknęłam i jeszcze bardziej się rozpłakałam. On wykonał moje polecenie. Wzięłam telefon i zadzwoniłam po...

*Federico*
 Ludmiła zerwała ze mną. Przez tą idiotkę!
 -Leon czemu całowałeś się z Larą?! -naskoczyła na mnie pozostał dwójka.
 -Opowiem wam, ale nie przerywajcie mi. -powiedziałem. Zeszliśmy na dół i usiedliśmy na kanapie. -No więc poszedłem się przejść, chodziłem po parku i zauważyłem, że jakaś dziewczyna siada na ławce i zaczyna płakać. Podszedłem do niej, bo chciałem jej pomóc. Zobaczyłem, że to Lara, ale była tak inna niż kiedyś tutaj. Opowiedziała mi co jej się stało. Stanęła naprzeciwko mnie i przytuliła się, nie chciałem robić jakiś scen więc lekko ją przytuliłem, ale ona oderwała się ode mnie i pocałowała w usta. Trzymała mnie tak mocno, że nie mogłem jej odepchnąć. Później uśmiechnęła się i odeszła. Ja wróciłem do domu i to koniec. -zakończyłem swój monolog i popatrzyłem na nich.
 -Fede ona zrobiła to specjalnie. Może nie wiesz, ale Lara nigdy nie płacze i to był jej cel. -powiedział Diego i przytulił moją siostrę. Zrezygnowany poszedłem na górę. Pozbierałem swoje rzeczy z podłogi i zaniosłem do pokoju w którym teraz będę mieszkał. Nigdy więcej nie odezwę się do Lary. Dlaczego tak bardzo nie lubi Luśki, czemu musiała nas poróżnić jakaś lalunia. Zszedłem do kuchni zrobiłem sobie herbaty. Usłyszałem dzwonek. Do drzwi poszedł Diego. Później wrócił do pomieszczenia z...




poniedziałek, 28 marca 2016

Pamiętnik Ludmiły #29 ~ "O widzę, że w BA pojawił się nowy przystojniak."


Zobaczyłam tam Diego i Carmen. Jak miło. Czujecie ten sarkazm? Stanęłam pomiędzy nimi i spojrzałam na obojga.
 -Jak miło, że znowu się spotykamy, prawda? -zaśmiałam się.
 -Dla kogo miło, dla tego miło. - powiedział Diego.
 -Oj, Dieguś! Dalej jesteś na mnie zły za tamte dziewczyny? -zaśmiała się, a Fran posmutniała.
 -Nie mów tak do mnie! -Krzyknął.
 -CISZA!!! -wydarłam się i każdy się przestraszył. -Jeżeli w czasie pobytu tutaj będziecie się kłócić to  osobiście zamknę was razem w piwnicy! Teraz proszę podajcie sobie ręce na zgodę. -powiedziałam, a oni spojrzeli po sobie z odrazą. -Już! -Rozkazałam, a oni wykonali polecenie. Podeszłam do Federico, a On objął mnie od tyłu.
 -Kochanie nie wiedziałem, że jesteś taka ostra. -wyszeptał mi do ucha. Ja musnęłam lekko jego usta. Spojrzałam na resztę, a oni się na nas patrzyli.
 -Rzygamy tęczą. -powiedziała Fran. Specjalnie odwróciłam się do Fedusia i pocałowałam go namiętnie, a on oddał pocałunek. Oderwaliśmy się od siebie i stykaliśmy się czołami.
 -A właśnie Carmen to jest mój chłopak Fede. Federico to Carmen. -podali sobie ręce i uśmiechnęli się do siebie. Poszliśmy na kolację i udaliśmy się do naszych sypialni. Carmen spała na materacu u Fran. Długo nie mogłam zasnąć. Kręciłam się po łóżku i kręciłam. Poczułam ręce na mojej tali. To były ręce Włocha. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło. Odwróciłam się do niego i wtuliłam w jego nagi tors. Zaczęłam kreślić na nim jakieś znaczki. Feduś zaczął całować mnie po szyi. Czułam się jak w niebie. Odchyliłam lekko głowę do tyłu. Po chwili jednak pocałował mnie w usta.
 -Kocham Cię. -wyszeptał.
 -Ja też Cię kocham. -cmoknęłam go i zamknęłam oczy.

~Następny dzień~
Obudziłam się, bo poczułam lekkie ciągnięcie za włosy. Odwróciłam lekko głowę i zobaczyłam, że Federico bawi się moimi włosami. Uśmiechnęłam się do niego, a On mnie pocałował. Poszłam do łazienki wykonałam poranne czynności. Po mnie to samo zrobił Włoch. Na dole spotkaliśmy już Diego i Fran, a co zdziwiło mnie bardziej byli już Naty, Tayler i Maxi. Gdy mój przyjaciel mnie zobaczył podbiegł i przytulił mocno.
 - Maxi udusisz mnie. -zaśmiałam się, a Maxi mnie puścił i uśmiechnął się.
 -Przepraszam, ale co poradzę, że cholernie tęskniłem za moją przyjaciółką?
 -Ja też za tobą tęskniłam.-powiedziałam.- Maxi to jest Naty i Tayler, Nata, Ty to jest Maxi.
Przedstawiłam ich sobie. Chłopaki podali sobie rękę, a gdy miał to samo zrobić z Hiszpanką pocałował wierzch jej dłoni. Zauważyłam, że moja przyjaciółka zrobiła się czerwona na twarzy. Może coś z tego będzie...
 - Ludmi, Fede bo my wam czegoś nie powiedzieliśmy. -zaczęła niepewnie Fran.
 - Więc mówcie. -powiedział Włoch i pociągnął mnie za rękę tak, że wylądowałam na jego kolanach i wtuliłam w niego.
 -Ja i Diego jesteśmy razem. -powiedziała Fran.
 -Wiedziałem! Ludmi wisisz mi 4 peso! -Zaśmiał się Fede. Spojrzałam się na niego. -No chyba, że dasz mi buziaka o tu. -powiedział i wskazał na swoje usta. Pocałowałam go lekko, ale namiętnie.
 -To wy się założyliście o to czy będziemy razem? -zapytał zdezorientowany Diego. Oderwałam się od Włocha i przytaknęłam. Rozmawialiśmy jeszcze długo. Później oglądaliśmy filmy i śmialiśmy się dużo. Usłyszeliśmy dzwonek. Diego wstał i poszedł otworzyć po chwili dobiegły nas odgłosy kłótni.
 -Lara. -wysyczałam. Po chwili w salonie zjawiła się Lara i Diego. Widać było, że nie jest zadowolony z jej odwiedzin.
 -Debilko co zrobiłaś z moim Diego?! -Wydarła się na mnie, a mi aż ciśnienie podskoczyło.
 -Po pierwsze to nie twój Diego, po drugie nie nazywaj mnie tak, a po trzecie spieprzaj z mojego domu! -Powiedziałam stojąc z nią twarzą w twarz. Czułam, że wszyscy się na nas patrzą.
 -O naszej Lusi zaostrzył się charakterek. -zaśmiała się.
 -Wyjdź z tego domu.-powtórzyłam.
 -Jeszcze czego przyszłam tu do Diego, a nie do Ciebie.
 -Nie rozumiesz, że on Cię tu nie chce?! -Krzyknęłam.
 -Zamknij się. O widzę, że w BA pojawił się nowy przystojniak. -powiedziała uwodzicielsko i spojrzała na Federico. Nie wytrzymałam i chciałam się na nią rzucić, ale Diego mnie złapał.
 -Kochanie chodź wyjdziemy na taras. -powiedział Feduś, a mina Lary była bezcenna.
 -Haha jesteś jej chłopakiem? Wiesz co stać Cię na coś więcej niż ona. -zakpiła. Federico nic nie odpowiedział tylko złapał mnie za rękę i pociągnął na dwór. Tak jedna samotna łza spłynęła po moim policzku. On zauważając to starł ją szybko.
 -Kochanie nie płacz. Nie przez kogoś takiego. -powiedziała i uśmiechnął się.
 -Właśnie coś sobie uświadomiłam. Ona ma rację. Zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie. Nie wiem nawet co we mnie widzisz. -powiedziałam już płacząc. On usiadł obok mnie na ławeczce i przytulił mocno. Zaczął mówić w moje włosy.
 -Skarbie nie mów tak. Ty jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Kocham Cię najbardziej na świecie, słyszysz? -zapytał i podniósł mój podbródek, a ja pokiwałam głową. Starł moje łzy i pocałował mnie. Postanowiliśmy wrócić do środka. Weszliśmy do pomieszczenia za rękę. Tej lali już tu nie było. Usiedliśmy na naszych wcześniejszych miejscach.
 -Już tu nie przyjdzie. -powiedział nagle Diego. Spojrzeliśmy z Włochem na niego zdziwionym wzrokiem.
 -Dostała niezłą zjebkę od mojego chłopaka. -zaśmiała się Fran. Po filmie poszliśmy zrobić obiad. Zjedliśmy i posprzątaliśmy w tym czasie usłyszeliśmy dzwonek. Poszłam otworzyć. Za drzwiami zobaczyłam Violettę z walizkami, a za nią stał zdezorientowany Leon. Uściskałam Viole, oraz przywitałam Leona i zaprowadziłam ich do kuchni gdzie była reszta. Przedstawiliśmy wszystkich. Była 15 więc powoli zaczęliśmy wszystko przygotowywać. Diego pokazał Vilu pokój i właśnie się rozpakowuje. Ja kroję właśnie ostatniego pomidora który będzie na przekąskę na ognisko. Poczułam ciepłe ręce na mojej tali i perfumy nie kogo innego jak Federico.
 -Co tam kotek? -zapytałam nie odwracając się.
 -Nudziło mi się więc przyszedłem do mojej kici. -wymruczał mi do ucha, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Pocałował moją szyję, ale wtedy do kuchni wszedł Maxi.
 -Oj, chyba wam przeszkadzam. -powiedział i zaczął się cofać.
 -Nie, zostań. -zatrzymał go Leon.

~Kilka godzin później~
Ognisko już się zaczęło są już wszyscy Naty i Maxi, ja i Federico, Violetta i Leon, Fran i Diego, Tayler i Carmen. Mój przyjaciel dobrze bawi się z moją kuzynką. Ja jak mówiłam nie piję, ale reszta się skusiła. Fede zrezygnował po jednym piwie aby dotrzymać mi towarzystwa. Gdy piwa kupione przeze mnie i Fran się skończyły Leon wyjął pół litra. Dopiero wtedy zaczęła się zabawa razem z Federico pilnowaliśmy aby nasi przyjaciele nie zrobili nic głupiego. O 1 nad ranem wszyscy już spali w salonie w różnych pozach. Zamknęłam dom i poszłam do pokoju gdzie był już Feduś. Zakluczyłam drzwi w razie jakby naszym pijanym kolegom zachciało się pozwiedzać dom. Poszłam do łazienki. Zdjęłam ubrania, weszłam pod prysznic i zaczęłam się myć. Prysznic pobudził mnie. Orzeźwiłam się. Założyłam czystą koronkową bieliznę. Umyłam zęby i dopiero teraz zauważyłam, że nie ma tu moich piżamek. Wyszłam z łazienki. Gdy Włoch zobaczył mnie w samej bieliźnie zaświeciły mu się te jogo cudowne oczka. Uśmiechnął się do mnie cwaniacko. Podeszłam do szafy i zaczęłam szukać moich piżam. Niestety za cholerę nie mogłam ich znaleźć. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że wrzuciłam je do prania.
 -Cholera. -powiedziałam.
 -Co się stało kochanie? -zapytał Fede.
 -Moje pidżamki są w praniu.
 -Nie szkodzi, może położyć się bez nich. -zaśmiał się. Pomyślałam chwilę i doszłam do wniosku, że nie mam nic do stracenia. Podeszłam do naszego łóżka i położyłam się obok mojego chłopaka, który bacznie mi się przyglądał.
 -Masz piękne ciało. -powiedział, a ja się zarumieniłam.
 -Nie mów tak, bo to nie prawda.-powiedziałam.
 -Prawda masz idealne ciało. -wymruczał do mojego ucha, a po moim ciele ponownie przeszły przyjemne ciarki. Spojrzałam mu w oczy...

niedziela, 20 marca 2016

Pamiętnik Ludmiły #28 ~ "No, a co może powiesz mi, że kiedyś tego nie zrobicie."




*Ludmiła*
Mam świetny plan jak możemy spędzić te wakacje. Fran właśnie rozmawia z Maxim.
 -Powiedział, że się zgadza i będzie jutro po południu.
 -Diego ty dzwonisz do Leona. -tak też zrobił mi zostało zadzwonić do Naty i Taya. Przyjdą jutro rano. Teraz wymyślić kogoś dla Taylora. Przeleciałam (bez skojarzeń) całą naszą rodzinę, aż w końcu przypomniałam sobie o naszej kuzynce.
 -Carmen! -krzyknęłam, a wszyscy się dziwnie na mnie spojrzeli.
-Nie, Lu, tylko nie ona! Przecież musi być ktoś inny, a Nina, Pati i te inne? -zaczął mój brat. Wiedziałam, że nie przepada za Carmen, ale nie mam innego wyjścia.
 -Wszystkie zajęte, a teraz siedź cicho.-powiedziałam i zadzwoniłam do kuzynki. Jednym uchem słyszałam rozmowę Fran, Diego i Fede.
 -Kim jest Carmen?-zapytał Włoch.
 -To nasz kuzynka, której nie lubię. Wyprzedzę wasze pytanie. Nie lubię jej bo dwa lata temu chodziła ciągle za mną i straszyła dziewczyny z którymi wtedy przebywałem, ale Ludmi ją lubi.-wytłumaczył im, a ja skończyłam rozmowę.
 -Przyjedzie jeszcze dziś wieczorem. -oznajmiłam. Diego nie był zadowolony, ale jakoś musiał to wytrzymać. Teraz zostało tylko czekać.- To kiedy robimy ognisko?
 -Może jutro?
 -No dobra. Teraz tak. Fran i ja lecimy do supermarketu, a Wy naszykujcie już drewno, i te inne rzeczy. -zarządziłam i razem z przyjaciółką wsiadłyśmy do mojego samochodu. W sklepie byliśmy po 10 minutach. Wzięłyśmy wózek, bo wątpię abyśmy zmieściły wszystko w koszyku. Chodziłyśmy po całym sklepie. W wózku były już napoje, chipsy, żelki, ciasteczka, jakieś warzywa, ketchup, majonez, musztarda, chleb, kiełbasa, kaszanka, słodkie pianki, papierowe tacki, kubeczki i sztućce. Przecież nie damy im szklanych rzeczy. Wzięłyśmy jeszcze dwa czteropaki piwa. Ja i Fran na pewno nie będziemy pić, a nie chcemy też aby nasi goście bardzo się upili. Zgarnęłyśmy jeszcze jakieś przyprawy i ruszyłyśmy do kasy. Fran stała na przodzie z wózkiem, podeszła do kasy przy której siedziała dobrze mi znana starsza pani.
 -Dowód proszę. - powiedziała do Fran. Ta zaczęła szukać w torebce rzeczy.
 -Nina ona ma już 18 lat, a jak mi nie wierzysz to ja to kupuję, a dobrze wiesz, że mam już 18 lat.-uśmiechnęłam się do kobiety.
 -Dobrze wierzę Wam - zaśmiała się i skasowała wszystkie przedmioty. Podałam jej odpowiednią sumę, a ona wydała mi resztę. Zapakowałyśmy zakupy i pojechaliśmy do domu. Wyszłyśmy za dom, a tam zobaczyliśmy kamienie ułożone na kształt koła, a w środku leżały gałęzie i drewienka. Poczułam jak ktoś mnie obejmuje od tyłu. Wiedziałam, że to Feduś jego perfumy rozpoznałabym wszędzie. Uśmiechnęłam się czując jak całuje moją szyję. Odchyliłam głowę i rozkoszowałam się tym, ale po chwili odwróciłam się i pocałowałam go w usta. Niestety musieliśmy przerwać, bo usłyszeliśmy jakiś hałas. Szybko pobiegliśmy do kuchni, a tam Diego leżał na podłodze, a Fran na nim, a co najbardziej mnie zdziwiło całowali się!
 -Yyy...przeszkadzamy wam? -zapytał Fede, a oni szybko od siebie odskoczyli. Fran zrobiła się czerwona, a Diego patrzył na mnie. - Lusia może chodźmy do Ciebie. -zaproponował Włoch, a ja przytaknęłam.

*Francesca*
Usiadłam na jednym z krzesełek i oglądałam swoje paznokcie. Swoją drogą muszę zadbać o nie. Poczułam jak Diego łapie mój podbródek i unosi do góry.
 -Fran, muszę Ci coś wyznać. -powiedział, a ja spojrzałam mu w oczy. -Wiesz jak zobaczyłem Cię pierwszy raz to... to się w tobie zakochałem. -wyznał po chwili. Ja nic nie odpowiedziałam, ale nadal się na niego patrzyłam. -Dobra, zapomnij o tym co powiedziałem. -powiedział i szybko wyszedł z pomieszczenia. Nie wiedziałam co mam zrobić. Wstałam i pobiegłam za nim. Znalazłam go dopiero na tarasie. Siedział na trawie i przyglądał się kwiatom stojącym naprzeciwko niego. Po cichu podeszłam do niego i usiadłam obok. Odwrócił lekko głowę w moją stronę, ale szybko powrócił do poprzedniej pozycji.
 -Diego, ja... ja Cię przepraszam, że nic nie powiedziałam, ale byłam w szoku. -zaczęłam, ale mi przerwał.
 -Fran, zapomnij o tym..
 -Nie! Diego, nie zapomnę o tym bo ja też się w tobie zakochałam. -powiedziałam już ciszej, ale on to usłyszał. Popatrzył na mnie i przysunął się. Patrzyliśmy sobie w oczy, a on zamknął dzielącą nas przestrzeń. Całował tak delikatnie, a za razem namiętnie. Po oderwaniu się od siebie, objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w niego. Siedzieliśmy tak jakieś 40 minut. W końcu brunet odezwał się.
 -Ej, a oni co tak długo robią w tym pokoju? -zapytał podejrzliwie. W sumie zapomniałam o nich, ale miał rację. Siedzieli tak jakąś godzinę i było nawet cicho.
 -Nie wiem, ale może nie powinniśmy im przeszkadzać. -powiedziałam nieśmiało, a on zrozumiał co mam na myśli.
 -Ja nie chcę tak wcześnie zostać wujkiem. -powiedział i wstał z trawy. Podał mi rękę i udaliśmy się do pokoju pozostałem dwójki. Po cichu staliśmy pod drzwiami i podsłuchiwaliśmy co dzieje się w środku. Słyszeliśmy ciche chichy, a może oni jednak nic tam nie robią? Po chwili usłyszeliśmy pisk Ludmi. A może jednak to robią? Diego zapukał i szybko wszedł do pokoju. Ja wbiegłam zaraz za nim. Rozejrzeliśmy się po pokoju i zauważyliśmy ich na łóżku. Blondynka leżała obok mojego brata, a głowę trzymała na jego torsie. Spojrzeli na nas podejrzliwie.
 -Mówiłam aby nie wchodzić. -powiedziałam do Diego.
 -Jak się puka to się czeka na zaproszenie. -powiedziała Ludmiła.
 -Wiem, ale usłyszeliśmy twój piska i weszliśmy. -wytłumaczył. -Więc co się stało?
 -Nic. Federico zaczął mnie łaskotać. -powiedziała i spojrzała w oczy swojego chłopaka.
 -A myśleliście, że co? -zapytał Fede, a ja spuściłam głowę aby nie zauważyli moich rumieńców. -Na prawdę Fran?
 -To wymyślił Diego.-broniłam się.
 -Chyba czegoś nie rozumiem.-powiedziała Ludmi.
 -Myśleliśmy, że wy...no -jąkał się Diego.
 -Myślał, że uprawialiśmy seks. -powiedział prosto z mostu Fede.

*Federico*
Powoli tracę nadzieję, że mój brat jest mądry. Gdy Fede to powiedział poczułam, że się rumienię.
 -Diego naprawdę? -zapytałam się.
 -No, a co może powiesz mi, że kiedyś tego nie zrobicie. -założył ręce na klatkę piersiową.
 -Kiedyś, może, ale na pewno wtedy zakluczyłabym drzwi idioto. -zaśmiałam się i położyłam się obok Włocha, a on objął mnie i przytulił. Później oni wyszli, a my dalej leżeliśmy.
 -Chcesz to kiedyś ze mną zrobić? -zapytał nagle Fede. Spojrzałam na niego i lekko kiwnęłam głową on pocałował mnie. Usłyszeliśmy dzwonek, więc udaliśmy się na dół. Już na schodach słychać było kłótnie. Szybko skierowaliśmy się do salonu. Zobaczyłam tam...



czwartek, 10 marca 2016

Os #5 ~ Diecesca ♥ ~ "Nigdy nie wiesz w kim się zakochasz."

                                    




 „Nigdy nie wiesz w kim się zakochasz”

19-letnia Francesca siedzi właśnie w swoim domu w salonie i rozmyśla nad dniem który zmienił jej życie na zawsze. Był to dla niej najszczęśliwszy, a jednocześnie najgorszy dzień w jej życiu. Chociaż minęło już tyle czasu ona nadal nie umie zapomnieć. Jej przyjaciółka Viola robi wszystko co może aby dziewczyna znowu była szczęśliwa, ale powoli zaczyna brakować jej pomysłów na pocieszanie Fran. Ciemnowłosa udała się do swojego pokoju i położyła na łóżku znowu przypominając sobie wszystko.
A co jeśli to przeze mnie? Mogłam coś zrobić! Miała wyrzuty sumienia – znowu. Dokładnie pamiętała ten dzień jakby to było wczoraj...

Dziewięć miesięcy i 11 dni wcześniej:

Siedziała wygodnie w salonie i oglądała jakiś beznadziejny film. Usłyszała dzwonek, poprawiła swoje włosy  i ruszyła do drzwi po czym je otworzyła. Za nimi ujrzała swoich przyjaciół Diego, Violette i Leona. Gestem ręki zaprosiła ich do środka.
  - Co was do mnie sprowadza? - Zapytała gdy stali już w salonie.
 - Ubieraj się i idziemy na zabawę tu niedaleko w clubie! - Pisnęła szczęśliwa Vilu.
 - No dobrze, ale musicie mi dać 20 minut. - Powiedziała po czym pobiegła na górę by się uszykować. Wzięła orzeźwiający prysznic, ułożyła włosy, zrobiła lekki makijaż i pozostało już tylko jedno, a mianowicie wybór kreacji. Podeszła do wielkiej szafy i otworzyła ją. Zaczęła szukać czegoś odpowiedniego, w końcu znalazła różową falowaną sukienkę przed kolana. Ubrała się w strój i gotowa zeszła na dół. Wzięła jeszcze tylko małą torebkę i włożyła do niej klucze, portfel i kilka innych potrzebnych rzeczy. Ubierając swoje szpilki wyszła z domu zamykając go na klucz. Wsiadła do samochodu swojego najlepszego przyjaciela z którym zna się od dzieciństwa, a chodzi tu o Diego Hernandeza. Byli niemalże nierozłączni, mówili sobie wszystko, lecz jednej tajemnicy Francesca nie mogła mu zdradzić, a mianowicie, że zakochała się w nim. Bała się to wyznać bo wiedziała, że to zniszczy ich przyjaźń więc udawała, że nic się nie dzieje. Na miejsce dojechali w 10 minut wysiedli i weszli do clubu. Rozejrzała się i stwierdziła, że jest dużo osób podeszli do baru i zamówili dla każdego po drinku. Fran i Viola wypiły po 4 w ciągu całej imprezy, a chłopaki po 3 drinki ale później zamówili sobie coś mocniejszego. Wszyscy byli już trochę wypici, ale nie przejmowali się tym. Fran tańczyła z Diego, a Leon z Vilu w pewnym momencie Hiszpan pociągnął dziewczynę w ciemny kąt sali i pocałował namiętnie ta oddała pocałunek obydwoje do końca nie wiedzieli co właśnie robią. Weszli schodami na górę do jakiegoś pokoju i spędzili tam namiętną noc.

~Rano~
Dziewczyna zaczęła się budzić. Otworzyła oczy i zauważyła, że nie jest u siebie odwróciła się na drugi bok i zobaczyła Diego?! Nie wiedziała czy pomiędzy nimi do czegoś doszło. Przecież takie coś mogło zniszczyć ich przyjaźń! Spojrzała pod kołdrę była bez ubrań - Więc do czegoś doszło.-pomyślała i zaczęła poszukiwać odpowiednich części garderoby. Gdy zakładała sukienkę Diego zaczął się budzić, otworzył oczy i nagle usiała na łóżku spojrzał na Cauviglie i na ubrania leżące na podłodze. Był zdezorientowany, dziewczyna ubrała się do końca.
 -Przepraszam Diego nie chciałam. - powiedziała i wyszła z pokoju.
Chłopak szybko się ubrał i z poczuciem winy udał się do swojego domu.
 -Co ja zrobiłem? Przecież ona mnie teraz na pewno nienawidzi! Jak ja mogłem pójść do łóżka z najlepszą przyjaciółką? -krzyczał i rzucał czym popadnie. Nie był zły na Fran, ale na siebie. Po dłuższym zastanowieniu stwierdził, że najlepiej będzie jeżeli wyjedzie i zostawi ją w spokoju. Spakował się i napisał list z wyjaśnieniem dla Francesci. Gdy skończył wysłał list i udał się na lotnisko. Kupił bilet do Hiszpanii gdzie mieszkają jego rodzice i już po paru minutach siedział w samolocie.

~W tym samym czasie~
Dziewczyna siedziała w kuchni i piła kakałko gdy usłyszała, że listonosz wrzuca listy. Podeszła i pozbierała koperty, zobaczyła, że jedna jest niebieska i najbardziej przykuła jej uwagę. Na kopercie pisało, że nadawcą jest Diego. Otworzyła ją i zaczęła czytać.

                    Droga Francesco!
Piszę ten list do Ciebie bo nie umiałbym powiedzieć Ci tego patrząc w oczy. Na początek chciałbym Cię przeprosić za tą noc w clubie to wszystko przeze mnie. Nie chciałem zniszczyć naszej przyjaźni, a tym bardziej stracić tak cudowną przyjaciółkę jaką jesteś Ty. Gdybym tyle nie pił nie doszło by do niczego i zapewne teraz siedzielibyśmy u Ciebie w salonie na twojej czarnej sofie i narzekalibyśmy na jakieś durne filmy w TV, ale wszystko potoczyło się inaczej. Żebyś nie cierpiała widząc mnie codziennie postanowiłem wyjechać. Nie wiem czy wrócę do Buenos Aires. Czytając ten list mnie na pewno nie ma już w domu. Jeszcze raz za wszystko przepraszam i wiedz, że nigdy o tobie nie zapomnę!
                    Diego.


Gdy to przeczytała łzy zaczęły same spływać po jej policzkach. Nie chciała aby myślał, że teraz cierpi. Szybko ubrała buty i pobiegła do domu Diego. Pukała, waliła w drzwi i nic.
 -Pani do pana Hetnandeza? -zapytała sąsiadka przez okno.
 -Tak.
 -Spóźniła się pani bo godzinę temu wziął walizki i odjechał.
Łzy znowu zaczęły moczyć jej policzki. Co ja zrobiłam? -myślał - Mogłam wtedy zostać w tym pokoju i porozmawiać z nim, a nie uciekać! Cała zapłakana pobiegła do domu.

~Dwa tygodnie później~
Po wyjeździe Diego Włoszka nadal nie może się pozbierać. Pomaga jej w tym Vilu, ale  Francesca już nie ma siły, bez niego wszystko jest takie szare, smutne. Wczoraj dowiedziała się jeszcze jednej rzeczy która na początku wydała jej się koszmarem, ale teraz cieszy się tym. Pewnie zastanawiacie się o co chodzi. Więc tak chodzi o to, że Francesca pod swoim sercem nosi maleńkiego Hernandezka. Tak jest w ciąży z Diego i chciała by mu to powiedzieć, ale nie mają już ze sobą kontaktu. Jedynymi osobami którym może to powiedzieć jest Violetta i Leon, ale Leon wyjechał na tydzień w sprawach rodzinnych do Meksyku więc pozostała tylko Argentynka.
(Rozmowa telefoniczna F- Fran, V- Vilu)
F: Hej Vilu.
V: No cześć co tam?
F: Chcę Ci coś powiedzieć, ale musisz do mnie przyjść.
V:  Za 5 minut będę.

Francesca nie zdążyła się pożegnać bo Viola przerwała połączenie. Po 7 minutach usłyszała pukanie. Podeszła do drzwi i otworzyła je.
 -Już jestem możesz mi już powiedzieć.-wydyszała.
 -Wejdź do salonu. Chcesz kawy, herbaty czy wody? -zapytała.
 -Wody.
Włoszka przyniosła wodę i podała koleżance ta napiła się i spojrzała na Fran pytającym wzrokiem.
 -No więc wczoraj się dowiedziałam, że...-przerwała
 -Że...? -ponagliła ja Viola.
 -Że jestem w ciąży z Diego. -Violetta wypluła wodę której właśnie się napiła. -Postanowiłam je urodzić i wychować.
 -Bardzo się cieszę jeżeli ty się cieszysz.-przytuliły się.
Posiedziały razem jeszcze jakieś dwie godzinki i Viola musiała już lecieć.

Teraźniejszość:

Francesca wzięła się za siebie w czasie ciąży i już 6 dni temu urodziła małego Miguela. Bardzo się cieszy z tego, że urodziła tak pięknego i zdrowego synka. Był bardzo podobny do taty. Miał brązowe oczka jak Diego. Zawsze gdy w nie patrzyła tonęła w nich tak samo jak wtedy z Diegiem. Viola dwa miesiące temu też dowiedziała się, że jest w ciąży bardzo się ucieszyła bo z Leonem zawsze chcieli mieć dziecko co prawda każde z nich ma po 20 lat, ale wierzą, że poradzą sobie w rolach rodziców.

~2 tygodnie później~
Diego postanowił wrócić do Buenos Aires. Właśnie wyszedł ze swojego starego domu i idzie przez park, to tu miał najwięcej wspomnień związanych z Francescą. Tak tą Francescą jak pisała w liście nigdy o niej nie zapomniał i nawet uświadomił sobie, że się w niej zakochał. Po tej nocy i po tym jak ją zostawił nie mógł wytrzymać tego, ale się przemógł aż w końcu nie wytrzymał i postanowił wrócić i powiedzieć jej co czuje. Miał nadzieję, że nadal mieszka w tym mieście. Szedł tak alejkami przyglądając się wszystkiemu, na jednej z ławek zobaczył szatynkę którą była Francesca. Zauważył, że trzyma małe dziecko. Chyba go zauważyła bo podniosła głowę i dokładnie mu się przyjrzała.
 -Diego? -powiedziała wstając z ławki.
 -Francesca?
 -Tak. Wróciłeś. -powiedziała trochę zdziwiona.
 -Nie mogłem dłużej żyć bez tego miejsca.-powiedział i spojrzał na chłopca na jej rękach. Pomyślał sobie, że to on powinien mieć z nią takiego szkraba, a nie ktoś inny, ale cieszył się jej szczęściem. Gdy zobaczył to dzieciątko zmienił zdanie i postanowił nie wyznawać jej swoich uczyć bo zniszczyłby tym rodzinę małemu.
 -To jest Miguel. To mój syn, a właściwi mój i...-chciała mu powiedzieć prawdę w końcu, ale jej przerwał.
 -Cieszę się twoim szczęściem. Wiedz, że wróciłem, ale nie będę znowu rozwalał twojego życia. -powiedział i odszedł. Francesca stała w miejscu nie wiedziała co ma zrobić. W końcu ich synek zaczął płakać i musiała iść do domu. Później opowiedziała wszystko Violi, a ta dała jej numer Diego, który dostał Leon.
 -Fran zadzwoń do niego, zaproś go tu i powiedz prawdę. -przytuliła ja Argentynka. Włoszka tak też postanowiła zrobić. Była już 20 więc musiała położyć syna spać. Po tak wyczerpującym dniu sama od razu udała się do krainy Morfeusza.

~Następnego dnia~
Włoszka i jej synek obudzili się już po 7. Kobieta szykowała się jak powiedzieć wszystko Diego. Nie wiedziała jak on zareaguje, nie wiedziała co powie.
 -No Miguś dziś poznasz swojego tatę. -powiedziała do synka przebrała go i położyła w łóżeczku w salonie. Łóżeczka miała dwa. Jedno w salonie na dole, a drugie w sypialni u góry. Spojrzała na zegarek dochodziła 11. Nie powinien już spać-pomyślała wzięła telefon i zadzwoniła do Diego. Zaprosiła go do siebie i powiedziała, że chce mu coś powiedzieć. Dzwonek do drzwi usłyszała 25 minut później, otworzyła i zaprowadziła go do salonu.
 -Co chciałaś mi powiedzieć? -zapytał.
 -Nie wiem od czego zacząć więc powiem krótko. Kiedy spędziliśmy ze sobą noc rano to był mój najszczęśliwszy dzień bo...bo ja byłam w tobie zakochana, ale nie chciałam zepsuć naszej przyjaźni i nic nie mówiłam, a później to był mój najgorszy dzień bo wyjechałeś. -powiedziała.- Diego ja nadal Cię kocham.-wyznała po chwili.
 -Po tym  jak wyjechałem i nie było Cię blisko mnie też zrozumiałem, że Cię kocham. Ale teraz nie możemy być razem.-powiedział smutny.
 -Dlaczego? -zapytała ze łzami w oczach.
 -Bo chcę aby twój syn miał swojego ojca i nie chcę psuć mu rodziny.-powiedział.
 -Gdybyś nie wyjechał wiedziałbyś, że zostałeś ojcem.
 -Co?
 -Tak Miguś jest twoim synem. Wtedy w parku chciałam Ci powiedzieć, ale odszedłeś.
 -Boże tak się cieszę! Mam syna! No i może przyszłą żonę!-okręcał Fran wokół własnej osi.
 -A ja mam syna i przyszłego męża.-zaśmiała się.

~4 lata później~
3 lata temu szatynka została żoną Diego. Mają teraz 4-letniego synka Miguela, 3-letnią córeczkę Arianę i bliźniaki w drodze. Są bardzo szczęśliwą rodziną tak samo jak państwo Verdas. Oni też są małżeństwem i mają dwie córeczki i synka w drodze. Są szczęśliwi  ponieważ zaufali swojemu sercu...

            ...bo nigdy nie wiesz w kim się zakochasz.

środa, 9 marca 2016

Pamiętnik Ludmiły #27 ~ "Lusiu, ale na pewno nie jesteś w ciąży?"


*Federico*
Obudziłem się przed Ludmi Powoli i ostrożnie wstałem z łóżka aby jej nie obudzić, udałem się do łazienki wykonałem poranne czynności. Wyszedłem już ubrany i zszedłem do kuchni. Postanowiłem zrobić Luśce naleśniki. Wyjąłem odpowiednie składniki i zacząłem przygotowywać posiłek. Usłyszałem, że ktoś wchodzi do kuchni, odwróciłem się i ujrzałem brata mojej ukochanej. Powróciłem do poprzedniej czynności nie zwracając na niego uwagi.
 -Ile masz lat?-zadał pytanie.
 -19.-odpowiedziałem krótko. Rozmawialiśmy jeszcze trochę, mimo tego co mówiła Lu, On jest nawet fajny. Do pomieszczenia weszła moja księżniczka. Podeszła do mnie i musnęła moje usta, a następnie usiadła do stołu naprzeciwko Diego.
 -Ludmi mogę z tobą porozmawiać w cztery oczy?-zapytał jej, a ona przytaknęła wyszli z kuchni i skierowali się do salonu.

*Ludmiła*
Poszłam za Diego do salonu usiadłam na kanapie, a on na fotelu.
 -O czym chciałeś ze mną porozmawiać?-zapytałam.
 -Na początku chciałem Cię przeprosić za to jak Cię traktowałem.-powiedział, a ja nie wiedziałam co mam o tym myśleć.
 -Czy to jest jakiś zakład? Tak nagle zebrało Cię się na przeprosiny?-zapytałam.
 -To nie żart. Mogę Ci wszystko wyjaśnić jeśli chcesz.-powiedział niepewnie, a jak przytknęłam lekko głową.- Naszą matkę zgwałcili, a ja jestem wynikiem tego gwałtu, ty byłaś chciana. Jak byłem mały zawsze bardziej zwracali uwagę na Ciebie, mnie praktycznie pomijali. Znienawidziłem Cię za to chociaż nie byłaś niczemu winna. Później oni zatracili się w pracy i od wtedy nie zwracali już nawet uwagi na Ciebie. Postanowiłem być dla ciebie podły bo chciałem abyś poczuła się tak jak ja gdy byłem mały, ale jak dowiedziałem się, że Cię zgwałcili coś we mnie pękło. Ludmi przepraszam, wybacz mi nie będę już taki.- zakończył patrząc mi w oczy w których miałam łzy. Nigdy bym nie pomyślałam, że jest dla mnie taki z takiego powodu. Przytuliłam go mocno, a on oddał uściski. Tak bardzo chciałam mieć takiego brata aż w końcu się doczekałam. Po chwili odsunął mnie od siebie na długość ramion.
 -Lusiu, ale na pewno nie jesteś w ciąży?-zapytał zmartwiony.
 -Na pewno. Tak za tobą tęskniłam.-powiedziałam.
 -Ja za tobą też i jeszcze raz Cię przepraszam za wszystkie krzywdy które Ci wyrządziłem. W szkole odejdę z elity, nie chcę już znęcać się nad nikim. Poza tym ta Lara już mnie wnerwia.-powiedział i skrzywił się.
 -Teraz o niej nie myśl. Chodź idziemy na śniadanie.-powiedziałam. On wstał i ruszył do kuchni, szybko go dogoniłam i wskoczyłam na plecy. On się zaśmiał i zaniósł mnie do kuchni, gdzie siedział uśmiechnięty szatyn. Gdy zobaczył nas wesołych jego uśmiech jeszcze bardziej się powiększył.
 -Pogodzeni?-zaśmiał się.
 -Tak.-uśmiechnęłam się do niego. Usiadłam obok na krześle i zaczęłam zajadać się naleśnikami. Po chwili do nas dołączyła się Fran. Posprzątaliśmy po posiłku i razem z Federico postanowiliśmy iść do sklepu.
 -Fran idziesz z nami do sklepu?!-krzyknęłam gdyż ona poszła do pokoju.
 -Nie, zostanę w domu!-odkrzyknęła.
 -Będziemy za jakieś 45 minut!-zawołałam, powiedziałam jeszcze Diego, że idziemy, a Fran zostaje i wyszliśmy z domu. Udaliśmy się do garażu. Gdy Fede zobaczył moje autko oczy mu się zaświeciły. Podałam mu kluczyki, on spojrzał się na mnie z wielkim uśmiechem. Pocałował namiętnie i usiadł za kierownicą. Usiadłam na miejscu pasażera i mówiłam mu gdzie ma jechać. Otworzyłam bramę pilotem i wyjechaliśmy na drogę. Włoch ruszył z piskiem opon. Zaśmiałam się. Po 5 minutach byliśmy w sklepie. Mi droga zajęłaby jakieś 8 minut, ale przecież on kocha adrenalinę. Zaparkował na podziemnym parkingu. Zamknął auto, oddał mi kluczyki i ruszyliśmy do ruchomych schodów. Gdy byliśmy już w sklepie zobaczyłam, że jest ruch. Wzięliśmy wózek sklepowy i ruszyliśmy do odpowiednich półek. Wzięliśmy płatki, mleko, owoce, warzywa, przyprawy których brakowało, chipsy, parę paczek żelek, szynkę, jakieś napoje i wiele innych rzeczy.
 -Kochanie muszę skoczyć do przedziału dla kobiet.- powiedziałam i już chciałam iść, ale szatyn złapał mnie za rękę.
 -Pójdę z tobą.-zaoferował, ja wzruszyłam ramionami i ruszyliśmy do wcześniej wymienionego miejsca. Gdy doszliśmy zaczęłam szukać rzeczy interesujących mnie. Czułam się trochę niezręcznie przy Federico. Wzięłam dwie paczki podpasek i jedną dużą tamponów. Wrzuciłam rzeczy do wózka. Spojrzałam na Fede miał trochę zdziwioną minę.
 -No co? Moje zostały u was.-wytłumaczyłam, a on się zaśmiał. Z pełnym wózkiem ruszyliśmy do kasy. Na szczęście przed nami były tylko dwie osoby. Kasjerka skasowała wszystkie przedmioty, zapłaciłam odpowiednią kwotę i obładowani torbami poszliśmy do samochodu. Spakowaliśmy wszystko i ruszyliśmy do domu. Tym razem to ja prowadziłam.

*Francesca*
Fede i Luśka pojechali do sklepu. Ja zostałam bo tak naprawdę nie miałam ochoty na zakupy. Posiedziałam trochę w pokoju i postanowiłam, że obejrzę coś w salonie. Zeszłam na dół i usiadłam na kanapie. Zaczęłam 'skakać' po kanałach w poszukiwaniu czegoś ciekawego. W końcu znalazłam jakąś komedię i zaczęłam ją oglądać. Chwilę po tym przyszedł Diego i usiadł obok mnie. Uśmiechnęłam się do niego, a on to odwzajemnił.
 -To...jakie masz zainteresowania?-zapytał nagle.
 -Lubię śpiewać, ale lubię też matematykę.- powiedziałam. On chwilę się zastanowił i powiedział.
 -Dobra, więc ile to jest 259x7812?-zastanowiłam się kilka sekund.
 -2023308.-powiedziałam. Diego wyjął telefon i wpisał działanie.
 -Wow. Niezła jesteś!-zaśmiałam się. Rozmawialiśmy tak długo, już kompletnie nie zwracałam uwagi na film lecący w TV. Dowiedziałam się, że nie ma dziewczyny, jest o rok starszy i lubi chemię.
 -Masz piękny uśmiech.-powiedział, a ja się zarumieniłam, on widząc to dodał- Rumienisz też się pięknie.- w tym momencie do domu weszli Fede i Ludmiła z całą masą toreb. Spojrzeli na nas, uśmiechnęli się i poszli do kuchni. Wyłączyłam TV i razem z bratem Lu poszliśmy za nimi. Weszliśmy do pomieszczenia i zastaliśmy szepczących coś sobie na ucho zakochanych. Oni spojrzeli się na nas ponownie i wrócili do rozpakowywania. Po chwili dołączyliśmy się do nich.
 -Dieguś, braciszku.-zaczęła Luśka.
 -O nie, nie, nie, co ty znowu wymyśliłaś?-zapytała patrząc się na nią, a my z Federico staliśmy zdziwieni z boku.
 -Wieeesz, może zrobimy sobie małe ognisko?-zapytała.
 -No dobra, ale kogo chcesz abym zaprosił?
 -Zaprosimy Natalię, Taylora i jakąś koleżankę dla niego.-zaśmiała się, a Fede dziwnie na mnie spojrzał.
 -Może Roxi?
 -Nie, ona go nie lubi.
 -Marry?
 -Też nie za głupia.
 -Sophie?
 -Przemądrzała.
Razem z bratem słuchaliśmy ich ciekawej wymiany zdań. Po chwili takiej rozmowy usiedliśmy przy stole.
 -Mam! Lu jest geniuszem!-zaczęła tańczyć jakiś taniec, a wszyscy się śmialiśmy.-Diego może zrobimy większe ognisko? Zaprosimy Maxiego i resztę elity z naszej klasy! Fran nie wiesz może czy Cami i Viola będą miały czas na takie wakacje u nas?-wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do nich.

wtorek, 8 marca 2016

Pamiętnik Ludmiły #26 ~ "Tylko niech Ci dziecka nie zrobi."


Popchnęłam drzwi, ale to co tam zobaczyłam zaskoczyło mnie. W domu panował porządek jak nigdy dotąd.
 -Wow! Niezły dom. -zachwycali się moi towarzysze. Zdjęłam buty i poszłam do salonu, ale nikogo tam nie zastałam. Chciałam się upewnić, że Diego nie ma w domu.
 -Debilu jesteś w domu?! -krzyknęłam, odpowiedziała mi głucha cisza. Zaprowadziłam rodzeństwo na górę.
 -Fran będziesz spała w pokoju gościnnym. To tutaj. -powiedziałam i zatrzymałam się przed drzwiami obok mojego pokoju. Fran weszła do środka i rozejrzała się.
 -A on gdzie będzie spał?- zapytał Francesca wychodząc do nas.
 -Tu. -powiedziałam i przekręciłam kluczyk w drzwiach do mojego królestwa. Weszliśmy do środka, a im szczęki opadły. -Aż tak brzydki jest mój pokój?
 -Żartujesz sobie? - zapytała Włoszka. Mój pokój był koloru pudrowego różu, przy dużym oknie z wyjściem na taras stało biurko, pod ścianą wielkie łóżko, a naprzeciwko segment ze zdjęciami i różnymi rzeczami. Na jednej ze ścian wisiał duży plazmowy telewizor, a pod nim zakurzony już trochę keyboard. Były też drzwi do mojej łazienki.
 -Chyba nie masz nic przeciwko, że będziesz spał ze mną?- zapytałam się szatyna, a on w odpowiedzi musnął moje usta. Postanowiliśmy się rozpakować, zrobiłam szatynowi miejsce na jego rzeczy, a sama wzięłam się za układanie moich. Później pomogłam Fran bo Fede poradził sobie sam. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Pokazałam im aby byli cicho i, że mają zostać w pokojach. Dobrze wiedziałam, że to Diego, ale chciałam go wystraszyć. Gdy wchodził na górę schowałam się w rogu tak aby mnie nie widział gdy był już na samej górze wyskoczyłam z ukrycia.
 -Buuu! -krzyknęłam.
 -Aaa! Cholera Ludmiła chcesz mnie o zawał przyprawić?! -krzyknął, a ja się śmiałam. -Kiedy i po co wróciłaś?
 -Wróciłam jakieś 3 godziny temu, a po to żeby znowu tu zamieszkać debilu, a i jeszcze jedno od dziś do końca wakacji będzie u nas mieszkał mój chłopak i koleżanka. Nawet nie próbuj im nic robić. -ostrzegłam go.
 -Ty masz koleżankę? -wybuchł śmiechem.-A do tego chłopaka?
 -Tak. Widzisz mnie ktoś lubi za to kim jestem, a nie za to, że uważam się za lepszą i chodzę w towarzystwie pustej laluni i świty. -powiedziałam zła, a on spoważniał.
 -Skoro tak to gdzie Ci twoi przyjaciele?-zaśmiał się jeszcze raz, a oni wyszli z pokoju.
 -Więc tak Diego oto Federico, Fede to debil, czyli Diego. Fran to Diego, Diego to Fran.-przedstawiłam ich sobie. Spojrzałam na mojego brata. On patrzył się na Fran, a ona na niego. O co tu chodzi? Pomachałam mu ręką przed oczami, a On wrócił na Ziemię. Przywitał się z nimi w dość miły sposób co bardzo mnie zdziwiło. Później poszliśmy na dół zrobić kolację. Weszłam na telefonie na Facebooka i dodałam post.

"Znowu w domu :("

Zrobiliśmy tostu. Do kuchni wszedł Diego. Fran akurat wyjmowała ostatnie tosty.
 -Tobie też zrobić? -zapytała.
 -Jeżeli to nie kłopot. -odpowiedział mój brat. Co do jasnej cholery się z nim dzieje. Czyżby to jakiś zakład, ale przecież nikt nie wie, że oni do mnie przyjechali. Moje rozmyślania przerwał dzwonek. Spojrzałam na Diego.
 -Zaprosiłeś tu Lare?!-zapytałam oburzona.
 -Nikogo nie zapraszałem.-odpowiedział i poszedł otworzyć. Po chwili usłyszeliśmy.-Jeszcze jego tu brakowało!-Diego wszedł do kuchni i usiadł na stołku, a w futrynie ujrzałam postać mojego kolegi. Szybko wstałam i rzuciłam się na niego.
 -Ej, Lu bo mnie udusisz.-zaśmiał się chłopak, a ja go puściłam.
 -Po prostu się stęskniłam. Skąd wiedziałeś, że wróciłam?
 -Facebook.-wyjaśnił i pokazał telefon.- I jak było na wymianie? Czemu tak wcześnie wróciłaś? Miałaś przecież odpocząć! -powiedział.
 -Na wymianie było super, tylko mnie porwali i zgwałcili.-dodałam ciszej. Diego na te słowa wypluł herbatę będącą w jego buzi.



*Federico*
Do kuchni wszedł Tayler a Ludmiła się na niego rzuciła. Stali tak w futrynie i rozmawiali, Luśka wyznała, że została porwana i zgwałcona na co Diego wypluł herbatę.
 -A właśnie Ty to moja nowa przyjaciółka z wymiany Francesca. -wskazała na Fran wyjmującą tosty dla Diego. Gdy już to zrobiła podeszła do Argentyńczyka i go przytuliła. Widziałem, że Lu nie wie o co chodzi.
 -Dawno się nie widzieliśmy. - odsunęła się od chłopaka. -Zjesz z nami?
 - Chwila, to Wy się znacie? - zapytała zdziwiona blondynka. Opowiedzieliśmy jej wszystko.
 -Muszę lecieć do domu, przyszedłem się tylko przywitać. - Tay dał jej buziaka w policzek, pożegnał się ze wszystkim. Zjedliśmy kolację i posprzątaliśmy.
 -To gdzie będzie spał ten twój Feduś? - Diego próbował naśladować głos Ludmi.
 -Po pierwsze wcale tak nie mówię, a po drugie ze mną. -odpowiedziała pewnie.
 -Widzę, że Ci się charakterek zaostrzył. Tylko niech Ci dziecka nie zrobi. -zaśmiał się i poszedł do siebie.
 -Mówiłam wam już żebyście nie zwracali na niego uwagi? -zapytała i poszliśmy na górę. Porozmawialiśmy trochę i poszliśmy się uszykować do spania. Fran poszła do swojego tymczasowego pokoju, a Ludmi ułożyła się wygodnie na swoim łożu i czekała aż wyjdę z łazienki. Po chwili tak też się stało. Byłem w samych bokserkach, a Luśce oczy się zaświeciły.  Podszedłem i położył się obok niej. Wtuliła się w mój tors, a ja zacząłem bawić się jej włosami. Tak strasznie ją kocham, że aż nie chcę myśleć co będzie gdy będę musiał wrócić do siebie. Pocałowałem ją w czoło, a po chwili usnęliśmy wtuleni w siebie.

poniedziałek, 7 marca 2016

Pamiętnik Ludmiły #25 ~"Fede chyba nie zrobiłeś jej dziecka prawda?"


~Następny dzień~

*Ludmiła*
Obudziłam się w bardzo niewygodnej pozycji. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że śpię w salonie z Federico. Uniosłam głowę aby przyjrzeć się naszej pozycji, a wyglądało to tak. Moje nogi zwisały z kanapy, a ciało od pasa w górę leżało na łóżku na moim brzuchu leżała głowa Fede i tak samo jak mi jego nogi zwisały z kanapy. Do salonu wkroczyła Fran gdy nas zobaczyła wyjęła telefon i jak się nie mylę zrobiła nam zdjęcie, a później wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. Włoch zaczął się budzić i otworzył oczy tak jak ja spojrzał na naszą pozę, a następnie na Fran tarzającą się po podłodze. Spojrzał się na mnie z miną mówiącą ''Z nią wszystko dobrze?''. Pokiwałam głową na ''nie''. Szatyn podniósł się ze mnie i usiadł na łóżku przyglądając się swojej siostrze, ja zrobiłam to samo. Przyglądaliśmy się Francesce przez jakieś 5 minut. Gdy usiadła na podłodze już się nie śmiejąc wytarła swoje łzy które poleciały jej ze śmiechu.
 -Kolejne zdjęcie do twojego nowego albumu. -powiedziała w końcu.
 -Jakiego albumu? -zapytałam zdziwiona.
 -Robisz masę zdjęć i umieszczasz je w swoich albumach. Masz taki z Tylerem, ze mną, z Leonem i ostatnio zrobiłaś z Cam. Wywołam to zdjęcie i umieścisz je w albumie Fedemiły. -wytłumaczyła mi.
 -W albumie kogo?
 -Fedemiły. Federico i Ludmiły takie połączenie imion. -zaśmiała się, a ja z nią. Razem z szatynem posprzątaliśmy w salonie i poszliśmy do swoich pokoi z zamiarem przebrania się. W łazience umyłam się i wykonałam poranne czynności i już po chwili znajdowałam się w kuchni. Fran już tam była i jadła tosty, a ja zaczęłam robić kanapki mi i Fede. Gdy były gotowe do kuchni wpadł szatyn. Zjedliśmy w przyjemniej ciszy i posprzątaliśmy. Poszłam do siebie do pokoju i zaczęłam czytać jakąś książkę. Po 2 godzinach czytania postanowiłam coś obejrzeć. Wyszłam na korytarz i zaczęła zbiegać po schodach. Nagle potknęłam się o jeden ze stopni i zleciałam ze schodów. Na samym dole leżałam już jak długa. Wszystko mnie bolało, z kuchni wybiegło rodzeństwo i szybko do mnie podbiegli. Podnieśli mnie ostrożnie i postawili na nogi na szczęście mogłam ruszać wszystkim więc nic nie było złamane. Byłam tylko poobijana. Głupi zawsze ma szczęście. Federico wziął mnie na ręce i zaniósł na kanapę. Położyłam się na niej i złapałam za obolałą głowę. Zamknęłam moje powieki i zobaczyłam jakiś rozmazany obraz. Po chwili obraz się wyostrzył i zobaczyłam Fede i mnie w wesołym miasteczku, jak razem śpimy, jak jedziemy motorem, nasz pierwszy pocałunek.
 -Wszystkie wspomnienia wróciły! -ucieszyłam się i zaczęłam tańczyć taniec szczęścia co nie było dobrym pomysłem bo ból powrócił. Federico i Fran też się bardzo ucieszyli. Teraz już wszystko pamiętałam. Może to dobry czas aby powiedzieć szatynowi, że znowu możemy być razem?
 -Fede teraz gdy już wszystko pamiętam chciałabym znowu spróbować być z tobą. -powiedziałam nieśmiało. On tylko uśmiechną się, ale już po chwili złączył nasze usta w pocałunku pełnym miłości. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy głęboko w oczy. Przy nim czuję się bezpieczna i szczęśliwa.

~Parę tygodni później~
Koniec roku szkolnego dobiegł końca i zaczęły się wakacje! Dlaczego czas musi tak szybko lecieć? Teraz gdy jestem tu czuję, że żyję jestem szczęśliwa, mam cudownego chłopaka i najukochańsze przyjaciółki. Byłam u lekarza i ginekologa. Na szczęście nic mi nie jest i nie jestem w ciąży. Jak powiedziałam to Fede widziałam, że się ucieszył. Dziś mam niespodziankę dla rodzeństwa Cauviglia. Zeszłam na dół i zawołałam ich do salonu. Szatyn pocałował mnie na powitanie i usiadł obok Fran na kanapie.
 -Mam dla was niespodziankę! -powiedziałam.
 -Fede chyba nie zrobiłeś jej dziecka prawda?-powiedziała dość poważnie Fran, a ja się zaśmiałam.
 -Nie, to nie to Fran. Pojedziecie ze mną jutro do Buenos Aires i tam spędzimy całe wakacje. Teraz ja chcę wam pokazać uroki mojego miasta to jak? -zapytałam z nadzieją w głosie.
 -Ja się zgadzam.
 -Ja też.
 -Nie wiecie nawet  jak bardzo się teraz cieszę! Teraz dostaniecie kilka podstawowych rad jak przeżyć w moim domu. -powiedziałam poważnie, a oni przytaknęli. -Więc po pierwsze nie dajcie gnębić się mojemu bratu, Kochanie, nie daj się uwieść Larze to podła żmija! Hmm jak usłyszycie odgłosy imprezy możecie zamknąć się w pokoju bądź przyjść do mojego razem coś porobimy, ale Diego tym razem się zdziwi po tym co się stało nie mam zamiaru być już szarą myszką! Przepraszam wróćmy do tematu. Na razie to chyba tyle jak coś mi się przypomni to wam powiem. To co idziemy się pakować? - zapytałam entuzjastycznie. Jak powiedziałam tak zrobiliśmy. Weszliśmy do swoich pokoi, pootwieraliśmy drzwi i rozmawialiśmy ze sobą w trakcie pakowania.
 -Ludmi tam w Buenos Aires jest gorąco prawda?-zawołała Fran.
 -Bardzo! -odpowiedziałam szybko.
 -A twój brat ma jakąś dziewczynę?!
 -Fran!-krzyknęliśmy na równi z Federico.
 -No już już nie denerwujcie się tak. -zaśmiała się. Po kilku godzinach pakowania nasze walizki stały przed pokojami spakowane. Ja miałam trzy walizki, Fran trzy, a Fede jedną dużą. Poszliśmy na kolację i udaliśmy się do pokoi spać bo musimy jutro wstać wcześnie.

~Następny dzień~
Obudził mnie budzik. Ruszyłam ręką i zwaliłam urządzenie na podłogę. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam zaspane oczy. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Umyłam ciało i włosy, wytarłam się ręcznikiem, ubrałam się i umyłam zęby. Makijażu nie robiłam już od kilku dni ponieważ wolę być naturalna. Siniaki i rany na moim ciele powoli znikają chociaż jeszcze je widać. Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do kuchni. Był już tam Fede, a na stole stał talerz z mnóstwem naleśników. Pocałowałam go na powitanie i zaczęłam jeść posiłek, po chwili do nas dołączyła Fran. Po zjedzeniu posprzątaliśmy, wzięliśmy walizki i wsiedliśmy do taxi. Federico zamknął dom i ruszyliśmy na lotnisko. Gdy dojechaliśmy nadaliśmy bagaże i poszliśmy na odprawę. Wszystko zajęło 10 minut. Weszliśmy na pokład samolotu, zobaczyłam, że są potrójne siedzenia. Bardzo się ucieszyłam bo mogliśmy usiąść razem. Feduś usiadł z brzegu ja w środku, a od okna usiadła Fran. Wystartowaliśmy, samolot powoli wznosił się coraz wyżej aż w końcu jego lot się unormował. Fran zaczęła czytać jakąś książkę którą sobie spakowała, Fede włożył sobie do uszu słuchawki i słuchał czegoś, ja oparłam głowę o jego ramie, a on podał mi jedną słuchawkę. Słuchałam muzyki, ale nagle usnęłam. Obudził mnie szatyn szepcąc, że podchodzimy do lądowania. Zapięłam pas bezpieczeństwa, a samolot osiadł na ziemi. Zabraliśmy nasze rzeczy i poszliśmy po bagaże. Zamówiłam taxi i już po chwili jechaliśmy do mojego domu. Na miejscu zapłaciłam mężczyźnie i poszliśmy do drzwi. Bałam się co tam zobaczę, a jeżeli Diego coś tam zrobił?
 -Proszę was tylko się nie wystraszcie.-zastrzegłam i przekręciłam klucz w zamku. Popchnęłam drzwi, a to co tam zobaczyłam zaskoczyło mnie...

niedziela, 6 marca 2016

Pamiętnik Ludmiły #24 ~ "Diego!"



Odwróciłam się, ale nikogo nie zauważyłam. Z powrotem wtuliłam się w poduszkę i znowu te perfumy, wzięłam poduszkę i powąchałam ją. Tak jak się domyśliłam to ona była przesiąknięta męskimi perfumami. Do pokoju wszedł Federico, a gdy zobaczył mnie ze zdziwioną miną i poduszką przy twarzy wyjaśnił.
 -Przepraszam, że  nie zapukałem, ale się przyzwyczaiłem do twojego pokoju. Co robisz z tą poduszką? - zaśmiał się.
 -Wącham nie widać? Pachnie męskimi perfumami. -odpowiedziałam, a on się uśmiechnął.-To twoje  perfumy?-zadałam pytanie, a on przytaknął. -Czyli zanim to wszystko się wydarzyło to już razem spaliśmy?
 -Tak, ale tylko spaliśmy. - powiedział. Położyłam poduszkę na łóżku i ułożyłam na niej głowę.-Chciałeś coś? - posłałam mu blady uśmiech.
 -Nie pomyliłem pokoje. Jak będziesz czegoś potrzebowała wołaj.-powiedział, ja lekko kiwnęłam głową, a on wyszedł. Leżałam tak dosyć długo i rozmyślałam nad moim życiem. Spojrzałam za okno, a tam ciemno byłam lekko zdziwiona, że aż tyle czasu przeleżałam. Wstałam i poszłam do łazienki. Umyłam się i ubrałam w piżamy. Położyłam się w końcu w normalnym cieplutkim łóżeczku, co prawda w szpitalu spałam normalnie, ale to nie to samo co łóżko w domu. Z tą myślą usnęłam.


*Federico*
Wszedłem właśnie na górę myśląc o Ludmile. W kuchni wydawała się tak szczęśliwa jak dawna Ludmi. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je. Zobaczyłem szatynkę siedzącą na łóżku wąchającą poduszkę, trochę się speszyłem bo zapomniałem, że teraz muszę wrócić do swojego pokoju.
 -Przepraszam, że  nie zapukałem, ale się przyzwyczaiłem do twojego pokoju. Co robisz z tą poduszką? -zaśmiałem się bo to naprawdę wyglądało śmiesznie.
 -Wącham nie widać? Pachnie męskimi perfumami. -odpowiedziała, a ja się uśmiechnąłem. -To twoje  perfumy? -zadała pytanie, ja przytaknął. -Czyli zanim to wszystko się wydarzyło to już razem spaliśmy?
 -Tak, ale tylko spaliśmy. - powiedziałem. Położyła poduszkę na łóżku i ułożyła na niej głowę. -Chciałeś coś? 
 -Nie pomyliłem pokoje. Jak będziesz czegoś potrzebowała wołaj.- powiedziałem i wyszedłem. Udałem się do swojego pokoju. Poszedłem do łazienki, wykonałem wieczorne czynności i ułożyłem się na łóżku. Było jeszcze wcześnie, ale chciałem pomyśleć. Myślałem o Ludmi, o tym co przeszła i o tym jak mogę jej pomóc. Po moich rozmyśleniach spojrzałem przez okno było już ciemno. Położyłem do łóżka w którym było pusto bez Argentynki, ale jakoś udało mi się usnąć. Usłyszałem krzyk Luśki szybko zerwałem się z łóżka i pobiegłem do jej pokoju, zapaliłem światło i zobaczyłem jak dziewczyna rzuca się po łóżku z krzykiem. Podszedłem do niej i złapałem próbując unieruchomić.
 -Ludmiła już dobrze. Nie bój się. -szeptałem jej do ucha ona otworzyła oczy i gdy zobaczyła, że ją trzymam szybko wyrwała się z mojego uścisku i stanęła obok łóżka. Wiedziałem, że się boi, ale mimo to serce mnie zabolało, że boi się akurat mnie. Wróciłem do siebie i wziąłem mój telefon do ręki. Dostałem SMS-a. że Natalia i Tayler wrócili już do Buenos Aires. Jak dobrze, że mamy miesięczną przerwę od szkoły, ponieważ trwa tam jakieś remont i wszyscy są zwolnieni z zajęć. Wracamy dopiero w czerwcu, czyli miesiąc przed wakacjami. Położyłem się do łóżka i myśląc o Luśce zasnąłem.


*Ludmiła*
Leżę w jakiejś piwnicy znowu, drzwi nagle się otworzyły, a w nich stanął Tomas. Zaczęłam krzyczeć i szarpać się. On podszedł do minie i szarpnął abym wstała, zrobiłam co rozkazał, a on znowu zaczął mnie macać. 
 - Ludmiła, już dobrze. Nie bój się. -usłyszałam nagle i otwarłam oczy. Zobaczyłam, że Fede mnie trzyma. Jak najszybciej wyrwałam się z jego uścisku i stanęłam obok łóżka. Widziałam w jego oczach smutek, ale nie mogłam nic poradzić. Po prostu się bałam. Po chwili przyszła Fran kazała swojemu bratu wyjść, a sama została ze mną. Gdy się uspokoiłam powiedziałam aby już poszła spać, sama po kilku minutach tak zrobiłam. Tym razem nie obudził mnie żaden koszmar. 

~Następny dzień~ 
Obudziłam się o 10, wstałam z łóżka i podreptałam do łazienki. Umyłam ciało arbuzowym żelem pod prysznic, a włosy jagodowym szamponem. Zakręciłam wodę i wyszłam na kafelki owinęłam się ręcznikiem, wytarłam dokładnie ciało i nasmarowałam balsamem. Stanęłam przed wielkim lustrem i przyjrzałam się swojemu ciału. Po moim policzku spłynęła samotna łza którą od razu starłam. Ubrałam się szybko i umyłam zęby. Ułożyłam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Wyszłam z łazienki i udałam się do kuchni. Usłyszałam jak ktoś śpiewa, weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam Fran i Federico śpiewających coś i robiących śniadanie. Stałam oparta o futrynę drzwi i przyglądałam się im. Są takim dobrym rodzeństwem, nie to co ja i...
 -Diego! -krzyknęłam, a oni momentalnie odwrócili się w moją stronę. -Diego pamiętam mojego brata! Przypomniałam sobie. -cieszyłam się i tańczyłam taniec szczęścia.
 -Super! To dobry znak. - Fran mnie przytuliła, a Fede uśmiechnął się, ale mnie nie przytulił. Chyba się bał, że się przestraszę. Nałożył jedzenie na trzy talerze i zaczęliśmy jeść. Nagle poczułam jak moja głowa zaczyna pulsować. Widelec wypadł mi z ręki, a ja sama poleciałam z krzesła. Nie poczułam bólu jaki powinnam odczuć po bliskim spotkaniu z podłogą. Chciałam zobaczyć co się stało, ale moją głowę ogarnęła ciemność.


*Federico*
Tak się cieszę, że Luśka powoli sobie wszystko przypomina. Na razie pamięta tylko Diego, ale to dobry znak. Jedliśmy spokojnie. Widelec Ludmi wypadł jej z ręki i opadł na talerz po chwili zobaczyłem, że i ona opada. Złapałem ją szybko i zaniosłem na kanapę do salonu. Fran przyszła z zimnym okładem i zaczęliśmy ją cucić. Po kilku minutach otworzyła swoje piękne oczka i spojrzała na nas. Siedziałem na łóżku obok niej i trzymałem za rękę więc szybko się podniosłem i puściłem ją. Bałem się, że jeszcze bardziej będzie się mnie bała. Powoli usiadła.
 -Przypomniałam sobie nowe rzeczy. -powiedziała w końcu.
 -Jakie? -zapytałem ciekawy.
 -Mam brata Diego, rodziców którzy się mną nie interesują, najlepszego kolegę Taylora i przyjechałam tu na wymianę. -zakończyła i uśmiechnęła się. Bardzo się cieszyłem bo przypomniała już sobie tyle rzeczy, ale byłem też zawiedziony bo nie pamiętała co nas łączyło. Prędzej czy później sobie to przypomni. 
 -Brakuje Ci jeszcze tylko paru wspomnień. -powiedziała Fran. Blondynka uśmiechnęła się promiennie. Moja siostra ją przytuliła, chciałbym zrobić to samo, ale nie chcę jej wystraszyć. Popatrzyłem na nią i uśmiechnąłem lekko. On rozłożyła ręce i kazała mi się przytulić. Zdezorientowany przytuliłem ją lekko. 
 -Postanowiłam, że będę żyła dalej jako szczęśliwa dziewczyna może nie taka jak kiedyś, ale spróbuję zapomnieć o tym co przeżyłam i od dziś będę się starała normalnie funkcjonować. Fran możesz nas na chwilę zostawić samych? - zwróciła się do Fran, a ona wyszła z salonu. -Fede wiem, że przed tym wszystkim bardzo mnie kochałeś i dalej kochasz. Ja postanowiłam żyć jak przed tym wszystkim, ale na razie nie mogę być z tobą bo nie umiem. Może jak sobie wszystko przypomnę. Pamiętaj, że mimo to wszystko kocham Cię. -wyznała i przytuliła się do mnie. Po chwili oddałem uściski, byłem trochę zawiedziony, ale nadal ją kocham i mam nadzieję, że w końcu będziemy razem. 
 -Wiedz, że ja cały czas bardzo Cię kocham i nie przestanę. Zawsze możesz na mnie liczyć. -dała mi buziaka w policzek. Postanowiliśmy obejrzeć jakiś film bo Fran poszła do Cami.
 -To co może komedia? -zapytałem. Normalnie wybrałbym coś straszniejszego, ale nie chcę aby Ludmi miała później koszmary. Ona przytaknęła głową i pobiegła do kuchni po przekąski, ja wybrałem film Po chwili wróciła i zaczęliśmy oglądać. Usiedliśmy na kanapie i przykryliśmy się jednym kocem. Szatynka ułożyła swoją głowę na moim ramieniu, a ja poczułem się jak kilka dni temu. Poczułem, że moje powieki robią się ciężkie, a po chwili moja głowa opadła na głowę blondynki.


OS #4 ~ Leonetta♥ ~ "Prawdziwa miłość przetrwa wszystko. ♥" - SPECJAL ZA 10 000 WYŚWIETLEŃ!!!! ♥








Parring: Leonetta
Rodzaj: Romans, dramat, fantazy
Ograniczenia wiekowe: T


Pewnego dnia znów pomagała poddanym ojca. Właśnie wychodziła z jednej ze wiosek, gdy nagle zobaczyła straż królewską. Nie lubiła ich towarzystwa bo cały czas chodzili za nią i mówili jak jest niebezpiecznie. Lubiła samotne spacery przy których mogła spokojnie rozmyślać bez żadnego nacisku, że musi wracać do pałacu. Szybko schowała się za domkiem swojego kolegi elfa. Jego dom był w pniu dużego drzewa.
 -Violetta? - zapytał chłopak wyglądając przez okno.
  -Cześć Maxi. - Spojrzała na kolegę. Miał białą bluzkę i marynarkę.
  -Znów się chowasz przed strażnikami?
  -Tak. Wiem, że to nie grzeczne, ale ja lubię samotność.- gdy byli bliżej domu założyła czarny kaptur na głowę.- Dlaczego się tak wystroiłeś?
  -Naprawdę nie wiesz?- pokiwała głową- Przecież dzisiaj są urodziny Diega i Ludmiły. Idę z Naty do delegacji z wioski.
  -Zapomniałam. Oni tak i tak nie chcieliby, aby tam była.
  -Dlaczego? Przecież oni są bardzo dobrzy.
  -Nie powiedziałabym.
  -Violetta nie rozumiem cię. Przecież oni są tacy życzliwi.
  -Może dla was.
  -Maxi z kim tam rozmawiasz? -do okna podszedł ojciec Ponte.- Oj przepraszam księżniczko.- ukłonił się jej. Tego również nie lubiła przecież wszyscy są istotami magicznymi. Są z tego samego narodu. Różni ich tyle, że w niej płynie królewska krew.
  -Proszę pana ile razy mam panu mówić, że nie ma pan mnie się kłaniać?- powiedziała śmiejąc się.
  -Wiele. Ale ja wiem jak obchodzić się z rodem książęcym. Oczywiście z szacunkiem. Księżniczko, a co panna tu robi?
  -Muszę się na chwilę wmieszać wśród was.
  -To nie jest takie łatwe.-zaśmiał się młody Ponte.
  -Tak wiem. Mam tylko nadzieję, że mnie...-nie dokończyła bo poczuła rękę na swoim ramieniu.
  -Księżniczko! Co panna tu robi?- usłyszała głos jednego ze strażników.
  -Ja?
  -Tak.
  -Pablo, a po co ty tutaj jesteś?
  -Twój ojciec kazał cię poszukać dlatego, że dziś są urodziny twojego rodzeństwa.
  -Kiedy się zorientował, że mnie nie ma?- ostatnio skakał tylko wokół Diego, Ludmiły i ich matki.
  -Nie ważne. Lepiej chodźmy.
  -Do widzenia.-powiedziała do ojca elfa- Pa Maxi.
  -Do widzenia-powiedział Pablo. Poszli w stronę zamku-Violetta wiem, że nie przepadasz za nimi, ale choć trochę po udawaj przed swoim ojcem.
  -Pablo cały czas to robię.- uśmiechnęła się.
  -Lepiej niech ściągnie księżniczka ten płaszcz.- odpięła guzik od długiego płaszczu i strażnik ściągnął go. Na sobie miała piękną białą sukienkę z krótkim rękawem sięgająca do kolan.
  -Proszę powiedz, że zapomniałeś diary?
  -Nie, nie zapomniałem.- z kieszeni wyciągnął czerwone pudełko gdzie zawsze była jej złota ozdoba. Otworzył, a ona ją założyła na głowę- Księżniczko pięknie wyglądasz.- Spojrzał na jej ręce i nie widział najważniejszego... różyczki.- Gdzie panienka ma różyczkę?
  -Jest w płaszczu. Chyba.- zaczęła się śmiać gdy ten zaczął przeszukiwać jej płaszcz. -Daj.- podał jej płaszcz, a ona wyciągnęła srebrną różyczkę. Gdy doszli do zamku w sali tronowej czekał na nią German.
  -Chciałeś tato mnie widzieć?- powiedziała wchodząc do środka
  -Tak. Violetto, Mario, Ancheles, Anno Castillo.-powiedział poważnym tonem.- Choć córeczko- poklepał swoje kolano i uśmiechnął się. Ona podeszła i usiadła na jego kolanie tak jak kiedyś- Przepraszam cię córciu.
  -Za co? -powiedziała uśmiechnięta.
  -Za to, że ostatnio nie miałem dla ciebie dużo czasu. Byłem zajęty, no wiesz tym wszystkim. Mieć osiemnastkę to znaczy, że jest się dorosłym, a Diego i Ludmiła na to wszystko zasługują.
  -Nie szkodzi tato. Ja miałam co robić.
  -No właśnie, co robiłaś przez ten czas?
  -Głównie pomagałam ludziom. Kocham to robić.
  -Tak wiem. A poza tym?
  -Wyciszyłam się. Tato, ale po co wysyłałeś tych strażników?
  -Bałem się o ciebie. Ostatnio na naszych granicach pojawiły się czarownice, ale nie udało im się przedostać.
  -Przecież ja się obronie.
  -Oj Violu wiem.-przytulił ją do siebie. W pewnej chwili do środka wszedła macocha Castillo.
  -German? Choć musisz mi pomóc.-brunetka oderwała się od ojca i zrezygnowana zeszła z jego kolan.
  -Violetta- odezwał się jej ojciec- w pokoju masz suknię. Proszę załóż ją.
  -Dziękuje.-odparła i wyszła z komnaty. Wszedła do swojego pokoju i na łóżku leżała biała suknia z fioletową kokardą z tyłu. Rzuciła się obok niej wzdychając.- Ale mi ciebie brak mamo.- usłyszała pukanie- Kto tam?
  -Ancheles.
  -Wejdź ciociu.
  -Co jest? Dlaczego masz taką minę?
  -Szkoda mówić.
  -Ja cię wysłucham.-położyła się obok niej
  -Brakuje mi mamy. Tata się całkowicie zmienił.-powiedziała patrząc się w sufit
  -W jakim sensie?
  -W takim, że gdy tylko pojawi się Diego, Ludmiła albo Priscilla on mnie odstawia na drugi plan. A co do mnie ostatnio czuje się jakoś zmęczona.
  -A jakie zmęczenie czujesz?
  -Czasami brak mi tchu, kręci mi się w głowie, jest mi słabo i strasznie boli mnie głowa. Angie, a najdziwniejsze jest to, że czuję to tylko w pałacu. A gdy jestem poza już mniej. Nie rozumiem tego.
  -To może z tego tłoku, co tutaj jest?
  -Możliwe. Na dodatek miałam wizję.
  -Hym. Ostatnio wizję miałaś w wieku jedenastu lat czyli sześć lat temu.
  -Tak wiem.
  -A co miałaś w tej wizji?
  -Stałam nad jakimś grobem. Ledwo co trzymałam się na nogach i płakałam. Później nagle upadłam, a z moich pleców leciała krew. Angie nie wiesz co to mogło oznaczać?
  -O boże.-była przerażona- To zło.
 -Co?
  -To oznacza zło. W najbliższym czasie stanie się coś złego.
  -Na przykład?
  -Ktoś umrze. A może ktoś będzie chciał cię zamordować. Nie mam pojęcia.
  -Zamordować? Za co?
  -No właśnie za co? Nie mam pojęcia. Przecież ty jesteś dobra do wszystkich.
  -A może to jest związane z tymi czarownicami na granicy?
  -Skąd to wiesz? German ci powiedział?- pokiwała głową- Możliwe, ale nic nie wiadomo. One się nie przedostaną przez granicę dopóki twój ojciec jest królem.
  -Angie dziękuje, że cię mam.-przytuliła się do niej.- Ty zawsze wysłuchasz moich głupot.
  -To nie są głupoty. To jest życie, choć nawet jest magiczne. Mam jeszcze jedno pytanie. Kiedy rozjaśniłaś sobie włosy.
  -Ja nic z nimi nie robiłam. Pewnie to od słońca.
  -Albo twoja moc się pomniejsza.- wyszeptała Ancheles pod nosem
  -Mówiłaś coś Angie?- przeniosła wzrok na ciotkę
  -Mówiłam, że na pewno to od słońca.
  -Angie ty też idziesz na to przyjęcie?
  -Ja? Tak idę cię pilnować, abyś nie zwiała.-zaśmiała się.
  -Angie nie rób mi tego.-powiedziała- A myślałam, że uda mi się.- powiedziała żartobliwie.
  -No niestety. Ja prawdzie mówiąc też stamtąd uciekła.
  -Myślimy o tym samym?- zapytała śmiejąc się Violetta.
  -Nie Violu, tak nie można.-odrzekła Ancheles.
  -Szkoda- Castillo zrobiła smutną minkę. Wstała na nogi i popatrzyła na leżącą ciotkę obok jej nowej sukni.-Ładnie byłoby ci w niej.
  -Ja mam swoją.
  -A jaką masz?
  -A zobaczysz. Zakładaj swoją.-Violetta westchnęła i zabrała sukienkę weszła do łazienki i ubrała suknię. Wyszła z niej i przejrzała się w lustrze.- Przepięknie. Bardzo ładnie ci w białym i fiolecie.
  -Według mnie wyglądam jakoś dziwnie. Tak jakby czegoś brakowało.-spojrzała na ciotkę.
  -Mam pomysł. Poczekaj- machnęła swoją różdżką i zniknęła. Po chwili znów się pojawiła z białym pudełkiem w ręku.
  -Co to jest?- zapytała
  -To biżuteria którą dostałam od twojej mamy. I teraz chcę dać ją tobie.-otworzyła pudełko, a tam piękny perłowy naszyjnik.
  -Nie mogę tego przyjąć. To twoje.
  -Masz przyjąć i nie uznaję odmowy.- wyciągnęła naszyjnik i podeszła do siostrzenicy.- Będzie ci w nim pięknie.-założyła jej naszyjnik.
  -Jest przepiękny.-powiedziała dotykając go.
  -Cieszę się, że ci się podoba.
  -Violetta?- zapytała Angie. Siedziały przy wielkim stole gdzie było pełno czarodziei z różnych stron świata. Nikt nie zwracał na nią uwagi oprócz jej cioci. Wszyscy byli zajęci solenizantami.
  -Tak Angie.- odpowiedziała Violetta siedząca obok ciotki przy stole.
  -Wszystko w porządku?
  -Tak. Tylko muszę na chwilę wyjść.-wstała od stołu i poszła w stronę drzwi. Ancheles dobrze wiedziała, że z nią jest coś nie tak. Znała ją na wylot. Gdy zniknęła za drzwiami postanowiła pójść za nią. Otworzyła drzwi, a za nimi zobaczyła leżącą siostrzenicę na ziemi.
  -Violetta?- przykucnęła przy niej kładąc sobie jej głowę na kolana. Oczy miała zamknięte jakby zapadła w sen.- Violetta?- poklepała ją lekko po policzku, ale ona nie dawała żadnych oznak życia.-Violetta? Słyszysz mnie? Violetta?- nagle otwarła oczy.
  -Angie? Co się stało?- spytała cicho Castillo
  -Co pamiętasz?
-To, że siedziałyśmy przy stole. A później nic więcej.-Angie powiedziała jej to co stało się przed chwilą.
  -Dasz radę wstać?- spytała Ancheles.
  -Nie wiem.- nagle zza drzwi wyłonił się German z Ludmiłą.
  -Co tutaj się stało? -spytał patrząc na córkę
  -Nic takiego tato. Naprawdę.-spojrzała na ojca, a później na blondynkę.
  -Violetta musi trochę odpocząć. Zabiorę ją do komnaty.
  -Ja pomogę.-odezwała się Ludmiła.
  -To ja wrócę do gości.-powiedział Castillo znikający za drzwiami
  -Violetta podaj mi rękę.-orzekła Ferro. Wyciągnęła rękę, a Violetta ją chwyciła. I nagle przed jej oczami pojawił się obraz jej, Diego, Ludmiły i jeszcze jednego faceta którego wcale nie kojarzyła. Violetta i ten chłopak trzymali się za ręce a Diego i Ludmiła celowali w nich rękami.
  -Violetta? Coś się dzieje?- usłyszała głos swojej cioci.
  -Angie...- brunetka wyrwała rękę z objęcia Ludmiły- Ja...
  -Spokojnie. Powiedz co się dzieje.
  -Ja mmiiałam...
  -Spokojnie. Chodźmy lepiej do pokoju. Później mi powiesz. -zaczęły kierować się w kierunku komnaty Castillo. Nagle Violetta się zatrzymywała bo nie mogła złapać oddechu. Kątem oka spojrzała na rękę blondynki i zauważyła, że jest podobnie ustawiona jak w wizji. Zamknęła oczy upadając na ziemię i nadal nie łapiąc oddechu.
  -Angie?- odezwała się Ludmiła- Co jej właściwie jest?
  -Nie wiem. Pewnie coś dzieje się z jej magią. Jej rozjaśnione włosy, ból głowy, nie możliwość złapania oddechu i omdlenie jej życie jest w niebezpieczeństwie. Każda sekunda waży na jej życiu. Dobrze, że teraz sama oddycha.-powiedziała stojąc przy łóżku siostrzenicy.
  -A gdyby ktoś kradł jej moc? To ona się regeneruje czy nie?
  -A dlaczego pytasz?
  -Kiedyś mój dziadek zmarł w podobny sposób.
  -Tak Violetta może wtedy umrzeć. Ale ja jej na to nie pozwolę. Ona musi żyć i rządzić państwem. Ludmiła, a może ty coś widziałaś?
  -Ja z Violettą nie spędzamy dużo czasu. Ja bardzo chętnie by to robiłam, ale ona woli samotność.
  -Skąd to wiesz?
  -To widać. Przez cały czas chodzi sama bądź z tobą. A ja z nią rozmawiałam tylko może z trzy razy. Cały czas ucieka przede mną.
  -Violetcie jest ciężko. Dwa lata temu zmarła jej matka, a ojciec już znalazł sobie nową żonę.
  -Kochała ją?
  -Tak i to bardzo. Były identyczne. Kochały to samo, pomagać ludziom i muzykę.
  -Violetta kocha muzykę?
  -Tak potrafi grać na gitarze, fortepianie, perkusji oraz przepięknie śpiewa.
  -Ja nie pamiętam, abym słyszałam jakiś śpiew bądź grę dobiegającą z jej pokoju.
  -Ona już nie gra. Po śmierci matki nigdy nie chwyciła do ręki gitary, ani mikrofonu oraz nigdy nie usiadła za pianinem.
  -Wiem co czuje.
  -W jakim sensie?
  -Ja i mój tata byliśmy bardzo zżyci. Z nim spędzałam każdą chwilę, z nim najlepiej się dogadywałam.  A z mamą bardziej trzymał się Diego. Tata był bardzo dobrym czarodziejem. Był chwalony i nagradzany. Pomagał największym władcą państw. Ale zawsze gdy tylko chciałam z nim porozmawiać on odstawiał wszystko na drugi plan i spędzał czas ze mną. Nigdy mnie nie zawiódł. I niestety rok temu zmarł w podobny sposób co mój dziadek.
  -Co się stało?
  -Angie nie chcę o tym rozmawiać.-spuściła głowę aby jej blond włosy zasłoniły jej policzki po których zaczęły spływać łzy. Samarro podeszła do Ludmiły i usiadła się obok niej.-Angie dlaczego ja i Violetta się nie dogadujemy?
  -Ja nie wiem. Może problem tkwi w was.
  -W jakim sensie?
  -Powiedz jakie masz zainteresowania?
  -Ja... lubię muzykę. Lubię porozmawiać z kimś o czym kolwiek. Lubię spacery i pomaganie.
  -A jesteś odważna?
  -Nie, nie za bardzo. Straciłam odwagę po śmierci ojca.- nagle usłyszały pukanie. Do środka wszedł German
  -I jak obudziła się?
  -Nie.-odparła Ferro
  -To już trwa ponad tydzień. Nikt nie może jej obudzić nawet najlepsi lekarze. A jej stan się pogarsza.
  -Ludmiła?!-blondynka usłyszała głos swojego brata.
  -Tu jestem.-wszedł do jej pokoju
  -I jak z Violettą?
  -Diego nie róbmy tego.
  -Co?
  -Nie zabijajmy jej.
  -Chyba jesteś chora. Ja muszę zdobyć ten głupi tron. Będę szedł po trupach, jeżeli będzie taka potrzeba.
  -W jakim sensie to mówisz?
  -W takim, że gdybyś mi przeszkadzała to ciebie też bym zabił.
  -Co się dzieje Diego?- usłyszeli głos ich matki
  -Ludmiła chce się wymigać z planu.
  -Co!? Ludmiła!!-szybko do niej podeszła zła.- Nie bądź taka dobra jak twój nieszczęsny ojciec- w oczach blondynki zaczęły zbierać się łzy.- I zobacz jak skończył! Podobnie co twój dziadek. Własny syn i żona go pokonali.-zaśmiali się
  -Jak to? Przecież go zabili czarnoksiężnicy.
  -Ludmiło! Ależ ty naiwna. My jesteśmy czarnoksiężnikami. Nadal tego nie odkryłaś?
  -Wy go zabiliście?- powiedziała szeptem
  -Tak my.
  - Ale jak mogłaś? On był całym moim życiem!- znów powiedziała szeptem
 -Całym życiem... bla, bla. Jesteś zbyt głupia, aby to zrozumieć.
 -Jak mogłaś? -po jej policzkach spłynęły łzy
  -Normalnie.-westchnęła z politowaniem- Dlaczego nie możesz być jak Diego?
  -Mamo-odezwał się Diego.- Mam już jej dość.
  -Ludmiła wypełnisz plan.-powiedziała stanowczym głosem matka Diego i Lu
  -Nie wypełnię-powiedziała przez łzy.
  -MASZ WYPEŁNIĆ! -krzyknęła.
  -Mamo, a może zaprezentujemy jej co się stanie jeżeli nie wypełni?
  -Dobry pomysł Dieguś.
  -Nie proszę nie.-wyszeptała Ludmiła, ale już matka Ludmiły wyciągnęła rękę i skierowała w jej stronę- Mamo proszę nie. -nagle blondynka z bólu upadła na ziemię.
  -Wypełnisz?
  -Nie wypełnię.- wyszeptała. I znów jej matka zaczęła kraść jej moc. Ludmiła czuła się coraz gorzej.
  -Wypełnisz?
  -Możesz mnie zabić i tak nie wypełnię.- i znów poczuła ten ból z którego, aż zwijała się.
  -Ludmiła.-podeszła do niej i chwyciła ją za bluzkę. Podniosła córkę do pionu.-Nie zabiję cię bo jesteś nam potrzebna.- puściła ją.- Nie obchodzi mnie twoje zdanie.- znów zaczęła z niej kraść moc. Oczy Ludmiły się zamknęły, a ona upadła na ziemię.
Otworzyła ciężkie powieki i zobaczyła nad sobą Ancheles.
  -Angie?
  -Ludmiło co się stało?
  -Ja nie pamiętam. Gdzie ja jestem?
  -W zamku w swoim pokoju.
  -A gdzie mama i Diego?
  -Siedzą u Violetty.
  -U Violetty?- spytała spokojnie
  -Tak.
  -Nie...- nagle wszystko sobie przypomniała. - Nie...- szybko wstała i zakręciło jej się w głowie. Ale ona tylko się zachwiała i zaczęła biec w stronę pokoju Violetty. Szybko wbiegła do pokoju. I tam zobaczyła swoją matkę i brata. -ZOSTAWCIE JĄ!!! ZROBIĘ TO!! WYPEŁNIĘ WASZ PLAN!!!
  -Przepraszam?- Maxi usłyszał męski głos.
  -Dzień dobry.-powiedział Ponte obracając się. I zauważył młodzieńca na białym koniu. On zszedł z niego. Na sobie miał błękitny płaszcz, a na głowie tego samego koloru kaptur.-W czym mogę pomóc?
  -Szukam księżniczki, która ma brązowe oczy i trochę jaśniejsze włosy. Nosi białe suknie i pomaga biednym. Czy to w waszym królestwie mieszka królewna o imieniu pięknym jak zachód słońca?
  -Panu chodzi o Violettę czy Ludmiłę?
  -A może mi opisać wygląd tej pierwszej? - ściągnął kaptur, a Ponte zobaczył jego postawione brąz włosy. Jego zielone oczy i ten szczery uśmiech.
  -Jest dokładna jak pan ją opisał. A czy mogę wiedzieć z kim mam przyjemność rozmawiać?
  -Jestem Leon Jorge Tom Peter Verdas.
  -Ten Verdas o którym tak dużo czytałem?
  -Jestem księciem.-Maxi ukłonił się.-Nie rób tego.-powiedział kładąc na jego ramiona dłonie jednocześnie go podnosząc.- Jestem zwykłą istotą magiczną. Jak ty.
  -Jednym z najmocniejszych czarodziei na świecie.
  -Czyżby Violetta była potężna jak ja?
  -Jest równie potężna co ty panie.
  -I piękna.-po chwili dodał-Jak się zwiesz przyjacielu?
  -Jestem Maximilian Ponte, ale przyjaciele mówią mi Maxi.
  -Więc Maxi zaprowadzisz mnie do tej piękności?
  -Oczywiście panie.
  -A i jeszcze jedno mów mi Leon.
  -Dobrze p... Leon.-zaśmiali się.
  -I co z Violettą? -spytała Ludmiła podchodząc do wychodzącej z pokoju Angie
  -Nie jest najlepiej. A ty jak się czujesz?
  -Może być. Ale Violetta będzie żyła?
  -Nie wiem. Jak już ci mówiłam każda sekunda decyduje o jej życiu.
  -Żal mi jej.- w jej oczach znów pojawiły się łzy.
  -Nie płacz ona wyjdzie z tego.
  -Angie...- Ludmiła pomyślała. Ona z tego nie wyjdzie. A to przeze mnie bo jestem głupia. Nie... Nie mogę do tego dopuścić!!! Nie mogą zabić jej!!! Nie pozwolę na to!! Muszę coś wymyślić i to szybko.- nie chciała żeby ona umierała, aby plan jej brata i matki się powiódł. Zaczęła płakać.-Angie trzeba poszukać jakiegoś wyjścia z tej sytuacji.
Do sali tronowej wszedł Verdas wraz z Ponte.
  -Witam królewską mość.-odezwał się Maxi i ukłonili się.
  -Kogo mi tu przyprowadziłeś Maximilian?
  -Jestem Leon Jorge Tom Peter Verdas. Książę z daleka.-ściągnął kaptur
  -A co cię tutaj sprowadza?
  -Chcę poznać pańską córkę z mych widzeń.
  -Violettę?
  -Tak owszem.
  -Maxi możesz już pójść.- on wyszedł.- Młodzieńcu podejdź tu do mnie.- on to zrobił- Violetta... ona jest chora.
  -W jakim sensie?
  -Zapadła tak jakby w śpiączkę.
  -A co się stało? Jestem lekarzem.
  -No właśnie nie wiadomo.
  -A czy król mi pozwoli spojrzeć?
  -Oczywiście. Choć za mną chłopcze.- zaprowadził go do pokoju swojej córki.- Jest tutaj- wszedł do środka i na łóżku zobaczył tę, którą widział w wizji. Oczy miała zamknięte, ręce położone wzdłuż ciała, a włosy leżały na jedwabnej poduszce.
  -Farbuje włosy? -spytał Verdas
  -Nigdy.
  -Wnioskuje, że ktoś kradnie jej moc. Kiedy włosy stają się jaśniejsze to znaczy, że jej moc nie może się zregenerować bo gdy to się dzieje zostaje od razu zabierana. Ona może umrzeć. Ile już śpi?
  -Jutro będzie miesiąc.
  -Może mnie pan zostawić samego? Proszę mi zaufać.- powiedział ściągając płaszcz tym samym odkrywając jego biały garnitur. German westchnął i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Książę podszedł do królewny i odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy. Nachylił się i musnął jej usta. Ona otworzyła oczy i spojrzała na niego.- Witaj piękna. Budzimy się ze snu królewno.
  -To ty z mojej wizji.- on się uśmiechnął- Dziękuje.
  -Proszę.
  -Kim ty jesteś?
  -Jestem Leon Jorge Tom Peter Verdas.
  -Nie, bo jesteś moim bohaterem.
  -Miło mi to słyszeć.-powiedział nadal się uśmiechając. Ona się z trudem podniosła i zbliżyła się do niego. Ich twarze były bardzo blisko, a usta dzieliły milimetry. Po chwili ich usta połączyły się w pięknym pocałunku. Oderwali się od siebie po kilku minutach- Spokojnie. Pomogę ci wstać. -powiedział tym swoim spokojnym głosem.
  -A skąd ty mnie znasz?
  -Miałem wizję, że trzymaliśmy się za ręce, a w nas celowali jakaś dwójka ludzi. Czarnowłosy chłopak i blondynka.
  -Kiedy ją miałeś?
  -Dwa lata temu.
  -Dwa?
  -Tak. Wtedy poczułem takie dziwne uczucie, które kazało mi ciebie szukać. Nie poddawałem się bo wiedziałem, że prędzej czy później cię znajdę. I nie myliłem się.
  -Jakim cudem mnie obudziłeś? Ja próbowałam z całych sił, a ty tylko mnie pocałowałeś.
  -Bo to był pocałunek prawdziwej miłości. A miłość ma niewyobrażalną moc.
  -A...-on położył palec na jej usta
  -Violetto wiem, że masz wiele pytań, ale za drzwiami czeka twój ojciec.-wstał i podał jej dłoń. Ona ją chwyciła, a Leon przyciągnął ją do siebie.- Voy por ti.
  -Co to znaczy?
  -Jestem przy tobie.
  -Po jakiemu to?
  -Po Hiszpańsku.
  -Pochodzisz z Hiszpanii?
  -Nie, nie jestem stamtąd. Ale tam byłem. Dasz radę ustać?
  -Nie wiem.-puścił ją, a ona się zachwiała i upadłaby na ziemię gdyby nie jej bohater.
  -Mam cię.
  -Znów mnie uratowałeś mój bohaterze. Dziękuje.-zabrał ją na ręce kierując się w stronę wyjścia.
Leon nie opuszczał jej ani na krok. Wiedział, że jest w ogromnym niebezpieczeństwie. Ludmiła nie wiedziała, że ona już się obudziła. Diego i jego matka czekali, aż ona umrze.
  -Violu uważaj.- powiedział gdy przechodzili przez próg.
  -Dlaczego się o mnie tak troszczysz?
  -Bo cię kocham.
  -Znamy się dopiero dzień.
  -Nie ty znasz mnie dzień, ja cię znam dwa lata.-wyszli w stronę ogrodu.
  -Violetta?- usłyszała głos blondynki- Violetta ty żyjesz!! -podbiegła do niej i ją przytuliła.
  -Ludmiła? Puszczaj mnie!- wykrzyczała. Puściła ją.- Co ty robisz? Chciałaś mnie wtedy zabić!! A teraz mnie przytulasz?!
  -Nie chciałam cię zabić.
  -Nie? To jak wytłumaczysz to co wtedy widziałam?
  -Ludmiła?! -z zamku dobiegał głos matki Ferro.
  -Ja nic ci nie chcę zrobić. Uwierz mi.-wyszeptała i uciekła do matki.
  -Leon- do jego pokoju weszła Angie- Violetcie znów co jest.
  -Już idę.-szybko pobiegł do jej pokoju. Podbiegł do niej chwytając ją za dłonie- Violetta co się dzieje?
  -Leon nic. -była bardzo słaba ledwo co mówiła
  -Jak to nic? Powiedz co ci jest ona spojrzała na niego ze łzami w oczach.-Wiedziałem, że to nastąpi.-powiedział. Podniósł ją i zaczął z nią biec w stronę komnaty jej ojca.-Violu walcz. Proszę cię walcz.- powtarzał jej cały czas te słowa.
  -Leon, co jej jest spytała Angie
  -Umiera.- odpowiedział szeptem.
  -Co z tym zrobimy?
  -Musimy wyjechać poza miasto.
Ludmiła szukała wszędzie Violetty, Leona bądź Angie ale ich nigdzie nie było. Szybko pobiegła do Germana.
 -Gdzie jest Violetta?- zapytała zdyszana gdy go znalazła
  -Wyjechała poza miasto.
  -Gdzie? Proszę mi powiedzieć.- błagała
  -Pojechała z Leonem na Vida Glade.
  -Ona umiera?
  -Tak.- German się rozpłakał, a Ludmiła go przyciągnęła do siebie i przytuliła.
  -Wszystko będzie dobrze.-wyszeptała
  -A wydawało się, że wszystko będzie dobrze. A tu nagle takie coś.- nagle oderwał się od niej- Przepraszam Ludmiło.
  -Nie nic się nie stało.
  -Nie mów nikomu o tym, zgoda?
  -Nie powiem. Nie trzeba wstydzić się swoich łez tato.
  -Dobrze usłyszałem? Powiedziałaś na mnie tato?
  -Tak- uśmiechnęła się- Ale jak król nie chce, abym go tak nazywała, proszę powiedzieć.
  -Nie nie. Śmiało mów do mnie tato. Będzie mi bardzo miło.
  -Przepraszam, ale ja muszę pilnie szybko coś załatwić. Pa.- czym prędzej popędziła w stronę Vida Glade. Z oddali widziała te piękne drzewa i krzewy. Wylądowała na jednej z łąk i poszła w głąb polany. W oddali zauważyła Leona z Violettą na rękach. Po chwili postanowiła się obejrzeć i zobaczyła tam lecącego Diego. Czym prędzej przyspieszyła aby ostrzec Verdasa i Castillo. Ale była zbyt wolna, aby ich dogonić. Diego przeleciał nad nią nie zauważając blondynki. Przyspieszyła i w pewnej chwili była kilka metrów od Leona i Violetty.- LEON UWARZAJ!! -odwrócił się i zauważył Diega.
  -Ludmiła? Diego? Co wy tu robicie?- zapytał
  -Leon uważaj na niego.
  -Nie Leon to ty na nią uważaj.- powiedział podstępnie Diego.
  -Nie wierz mu.-wykrzyknęła Lu.
  -Ona kłamie. Nie wierz jej to ja mówię prawdę.
  -Leon nie słuchaj go.
  -Nie wierzę żadnemu z was.-powiedział Leon i poszedł dalej.
  -Leon...-wyjęczała Viola
  -Tak?
  -Ludmiła...-nagle jej głowa zwisnęła, a jej oczy się zamknęły.
  -Violetta! Nie umieraj proszę!! Viola!! -dotarł do jakiegoś starego zamku. Szybko wszedł do niego i położył na jakimś wyszlifowanym kamieniu Violettę w białej sukni.- Violu proszę znajdź w sobie teraz siły i pomóż mi!!- nachylił się nad nią i ją pocałował.- Proszę cię walcz. Dla mnie, Germana, Angie dla twojego rodzeństwa dla przyjaciół. A przede wszystkim dla siebie samej.- znów ją pocałował.- Boże wielki wysłuchaj mnie i daj jej moc potrzebną do życia!- krzyczał błagając. -Proszę!!! Proszę na kolanach!! Tylko jej pomóż!! Ojcze proszę!!- wzniósł ręce do góry jednocześnie patrząc w tą stronę.
  -Leon...-usłyszał cichy szept.
  -Violetta żyjesz. -przytulił ją- Dziękuje ojcze.- wyszeptał.-Violu żyjesz! -chwycił jej głowę i pocałował ją- Dziękuje. Dziękuje.
  -Leon gdzie ja jestem?
  -Violu żyjesz dziękuje. Stokroć dziękuje. Dziękuje...- powtarzał co chwilę.
  -Leon!!-krzyknęła- Gdzie ja jestem!!??
  -Vida Glade.
  -Ej dobrze wiesz, że nie znam hiszpańskiego.-wstała na nogi
  -Nie nie. Tak się nazywa to miejsce. Vida Glade.
  -Czyli?
  -Polana życia
  -Mogłeś mi od razu powiedzieć po naszemu- uśmiechnęła się.
  -Jak się czujesz?
  -Bardzo dobrze. Jak nigdy dotąd. -podeszła do niego i go przytuliła.- Leon muszę ci coś powiedzieć.
  -Co takiego?
  -Kocham cię.
  -Ja ciebie też kocham.
  -Znów uratowałeś mi życie. Jestem tobie dłużna.
  -Wystarczy, że będziesz.-odgarnął kosmyk z jej czoła. Chwyciła go za rękę i pociągnęła go w stronę wyjścia.- Dziękuje, że walczyłaś- wyszeptał do jej ucha. W oddali zauważyli Diego i Ludmiłę. Szli dalej, a gdy już byli bliżej Leon czuł, że coś jest nie tak.
  -Leon co oni tutaj robią?
  -Nie wiem.- nagle Diego stanął przed nimi.
  -Violetta wyzdrowiałaś?
  -Tak.- odparła. Leon zauważył podstępny wzrok Diego.
  -Violu schowaj się za mną.- wyszeptał- Co chcesz jej zrobić?
  -Ja? Nic. Chcę was ostrzec przed Ludmiłą.
  -Niby dlaczego masz nas ostrzegać?
  -Ona chce zabić Violettę.- w tej samej chwili do nich podbiegła blondynka.
  -Diego nie rób im nic!!! ZOSTAW ICH W SPOKOJU!!!- on szybko do niej podszedł chwytając ją za szyję
  -Co ty robisz?- wysyczał jej do ucha.
  -Nie rób im nic!!! Masz ich zostawić w spokoju!!
  -Miałaś wypełnić plan. Nie pamiętasz?
  -Nie wypełnienie.- on podniósł wyżej rękę tak, że ona nie dotykała nogami ziemi.
  -Wypełnisz!!
  -Nie!! Nie będę robić im krzywdy!!
  -Co tu się dzieje?- Viola spytała Leona
  -Nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia. -spojrzał na jej przerażoną twarz. Nagle przy ich nogach zauważyli ciało Ludmiły.
  -Ludmiła...- Violetta pomogła jej wstać.- Powiedz co tutaj się dzieje?
  -Uciekajcie. Proszę. Uciekaj siostro.- przytuliła ją.- Uciekaj przed nim. Przed Diego.
  -Ale nic nie rozumiem.
  -Proszę uciekaj.- popędziła ich. -Leon opiekuj się nią. Uciekajcie!! -krzyknęła gdy zauważyła, że Diego się do nich zbliża. Violetta i Leon pobiegli w głąb lasu. -Diego zostaw ich w spokoju!! Oni nie zasługują na to!!
  -CHCĘ TEN TRON!!! I WYPEŁNISZ PLAN!!
  -NIE ZROBIĘ TEGO!!- nagle on wyciągnął rękę i skierował ją prosto w blondynkę.
  -ZROBISZ!!!- krzyknął
  -NIE!!! NIE ZROBIĘ TEGO!!!
  -ZROBISZ, ALBO CIĘ ZABIJĘ!!!
  -TO MNIE ZABIJ!! DLA NICH MOGĘ NAWET UMRZEĆ!!- rozłożyła ręce.
  -WIĘC NIE MAM WYBORU!!!- zaczął kraść jej moc. Upadła na kolana i spojrzała na niego.
  -To wszystko, na co cię stać?!-powiedziała słabym głosem.
  -POTRAFIĘ O WIELE WIĘCEJ!!-znów zaczął z niej kraść moc.
  -DIEGO PRZESTAŃ!!- zza drzewa wyszła Violetta.
  -Co mi zrobisz?
  -Ja... nic mogę nic zrobić- wyjęczała Castillo.
  -I w tym tkwi problem... jesteś małą dobrą czarodziejką. A ja potężnym czarnoksiężnikiem. Nie dorastasz mi do pięt. A teraz sobie patrz co robię z twoją siostrą.
  -To również twoja siostra.-powiedziała
  -Ona nie jest moją siostrą. I nigdy nie będzie. -wykrzyczał i znów zaczął zabierać jej moc. Ludmiła stawała się coraz słabsza. Niemiała już żadnych sił.
  -Zostaw ją!!- po raz kolejny krzyknęła.
  -Nie zabijesz mnie!!
  -Ale ja mogę.- usłyszał szept Verdasa w swoim uchu. Diego się obrócił jednocześnie próbując odepchnąć Leona.- Jeżeli chcesz żyć... wynoś się. -powiedział celując w niego ręką. Diego dobrze wiedział, że on jest potężniejszy od niego. Więc uniósł się w górę i poleciał krzycząc:
  -JA JESZCZE TUTAJ WRÓCĘ!!! ZOBACZYCIE!!- i odleciał. Leon spojrzał na klękającą przy Ludmile Violettę.
  -Ludmiła słyszysz mnie?- Violetta mówiła ze łzami w oczach.- Ludmiła proszę otwórz oczy i powiedz coś... Ludmi proszę...- przytuliła ją pozwalając, aby jej łzy moczyły sukienkę blondynki.- Ludmiła... proszę...
  -Violetta- przyklęknął przy niej- ona chyba nie żyje. -objął ją ramieniem.
  -Jak to?
  -Ona chyba umarła.-powtórzył
  -Co?! Leon proszę zrób coś co kolwiek! Ocal ją! -z jej oczu poleciały łzy-Proszę...
  -Spróbuję, ale nie jestem pewien, że mi się uda.-położył ręce na ciele Ludmiły i zamknął oczy.-Violetta proszę odsuń się. Może ciebie dopaść wizja którą uwierz mi nie chcesz widzieć.-wykonała jego prośbę odsuwając się na około 1 metr. Zaczął mówić coś po innym języku. Przestał pokręcił głową i odciągnął ręce od ciała Ferro. Księżniczka zaczęła płakać. Przybliżyła się do zmarłej i po raz kolejny ją przytuliła.
  -Ludmiła proszę... siostrzyczko kocham cię. -jedna z łez Castillo spadła na usta zmarłej. I nagle ona zaczęła oddychać. Powoli otworzyła oczy.
  -Violetta uważaj na Diego.- powiedziała prawie nie słyszalnym głosem.
  -Odleciał.- powiedziała po raz kolejny przytulając ją ze szczęścia.
  -Jakim cudem żyje?

-Miłość przezwycięży wszystko.- powiedzieli Leon i Violetta........