poniedziałek, 7 marca 2016

Pamiętnik Ludmiły #25 ~"Fede chyba nie zrobiłeś jej dziecka prawda?"


~Następny dzień~

*Ludmiła*
Obudziłam się w bardzo niewygodnej pozycji. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że śpię w salonie z Federico. Uniosłam głowę aby przyjrzeć się naszej pozycji, a wyglądało to tak. Moje nogi zwisały z kanapy, a ciało od pasa w górę leżało na łóżku na moim brzuchu leżała głowa Fede i tak samo jak mi jego nogi zwisały z kanapy. Do salonu wkroczyła Fran gdy nas zobaczyła wyjęła telefon i jak się nie mylę zrobiła nam zdjęcie, a później wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. Włoch zaczął się budzić i otworzył oczy tak jak ja spojrzał na naszą pozę, a następnie na Fran tarzającą się po podłodze. Spojrzał się na mnie z miną mówiącą ''Z nią wszystko dobrze?''. Pokiwałam głową na ''nie''. Szatyn podniósł się ze mnie i usiadł na łóżku przyglądając się swojej siostrze, ja zrobiłam to samo. Przyglądaliśmy się Francesce przez jakieś 5 minut. Gdy usiadła na podłodze już się nie śmiejąc wytarła swoje łzy które poleciały jej ze śmiechu.
 -Kolejne zdjęcie do twojego nowego albumu. -powiedziała w końcu.
 -Jakiego albumu? -zapytałam zdziwiona.
 -Robisz masę zdjęć i umieszczasz je w swoich albumach. Masz taki z Tylerem, ze mną, z Leonem i ostatnio zrobiłaś z Cam. Wywołam to zdjęcie i umieścisz je w albumie Fedemiły. -wytłumaczyła mi.
 -W albumie kogo?
 -Fedemiły. Federico i Ludmiły takie połączenie imion. -zaśmiała się, a ja z nią. Razem z szatynem posprzątaliśmy w salonie i poszliśmy do swoich pokoi z zamiarem przebrania się. W łazience umyłam się i wykonałam poranne czynności i już po chwili znajdowałam się w kuchni. Fran już tam była i jadła tosty, a ja zaczęłam robić kanapki mi i Fede. Gdy były gotowe do kuchni wpadł szatyn. Zjedliśmy w przyjemniej ciszy i posprzątaliśmy. Poszłam do siebie do pokoju i zaczęłam czytać jakąś książkę. Po 2 godzinach czytania postanowiłam coś obejrzeć. Wyszłam na korytarz i zaczęła zbiegać po schodach. Nagle potknęłam się o jeden ze stopni i zleciałam ze schodów. Na samym dole leżałam już jak długa. Wszystko mnie bolało, z kuchni wybiegło rodzeństwo i szybko do mnie podbiegli. Podnieśli mnie ostrożnie i postawili na nogi na szczęście mogłam ruszać wszystkim więc nic nie było złamane. Byłam tylko poobijana. Głupi zawsze ma szczęście. Federico wziął mnie na ręce i zaniósł na kanapę. Położyłam się na niej i złapałam za obolałą głowę. Zamknęłam moje powieki i zobaczyłam jakiś rozmazany obraz. Po chwili obraz się wyostrzył i zobaczyłam Fede i mnie w wesołym miasteczku, jak razem śpimy, jak jedziemy motorem, nasz pierwszy pocałunek.
 -Wszystkie wspomnienia wróciły! -ucieszyłam się i zaczęłam tańczyć taniec szczęścia co nie było dobrym pomysłem bo ból powrócił. Federico i Fran też się bardzo ucieszyli. Teraz już wszystko pamiętałam. Może to dobry czas aby powiedzieć szatynowi, że znowu możemy być razem?
 -Fede teraz gdy już wszystko pamiętam chciałabym znowu spróbować być z tobą. -powiedziałam nieśmiało. On tylko uśmiechną się, ale już po chwili złączył nasze usta w pocałunku pełnym miłości. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy głęboko w oczy. Przy nim czuję się bezpieczna i szczęśliwa.

~Parę tygodni później~
Koniec roku szkolnego dobiegł końca i zaczęły się wakacje! Dlaczego czas musi tak szybko lecieć? Teraz gdy jestem tu czuję, że żyję jestem szczęśliwa, mam cudownego chłopaka i najukochańsze przyjaciółki. Byłam u lekarza i ginekologa. Na szczęście nic mi nie jest i nie jestem w ciąży. Jak powiedziałam to Fede widziałam, że się ucieszył. Dziś mam niespodziankę dla rodzeństwa Cauviglia. Zeszłam na dół i zawołałam ich do salonu. Szatyn pocałował mnie na powitanie i usiadł obok Fran na kanapie.
 -Mam dla was niespodziankę! -powiedziałam.
 -Fede chyba nie zrobiłeś jej dziecka prawda?-powiedziała dość poważnie Fran, a ja się zaśmiałam.
 -Nie, to nie to Fran. Pojedziecie ze mną jutro do Buenos Aires i tam spędzimy całe wakacje. Teraz ja chcę wam pokazać uroki mojego miasta to jak? -zapytałam z nadzieją w głosie.
 -Ja się zgadzam.
 -Ja też.
 -Nie wiecie nawet  jak bardzo się teraz cieszę! Teraz dostaniecie kilka podstawowych rad jak przeżyć w moim domu. -powiedziałam poważnie, a oni przytaknęli. -Więc po pierwsze nie dajcie gnębić się mojemu bratu, Kochanie, nie daj się uwieść Larze to podła żmija! Hmm jak usłyszycie odgłosy imprezy możecie zamknąć się w pokoju bądź przyjść do mojego razem coś porobimy, ale Diego tym razem się zdziwi po tym co się stało nie mam zamiaru być już szarą myszką! Przepraszam wróćmy do tematu. Na razie to chyba tyle jak coś mi się przypomni to wam powiem. To co idziemy się pakować? - zapytałam entuzjastycznie. Jak powiedziałam tak zrobiliśmy. Weszliśmy do swoich pokoi, pootwieraliśmy drzwi i rozmawialiśmy ze sobą w trakcie pakowania.
 -Ludmi tam w Buenos Aires jest gorąco prawda?-zawołała Fran.
 -Bardzo! -odpowiedziałam szybko.
 -A twój brat ma jakąś dziewczynę?!
 -Fran!-krzyknęliśmy na równi z Federico.
 -No już już nie denerwujcie się tak. -zaśmiała się. Po kilku godzinach pakowania nasze walizki stały przed pokojami spakowane. Ja miałam trzy walizki, Fran trzy, a Fede jedną dużą. Poszliśmy na kolację i udaliśmy się do pokoi spać bo musimy jutro wstać wcześnie.

~Następny dzień~
Obudził mnie budzik. Ruszyłam ręką i zwaliłam urządzenie na podłogę. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam zaspane oczy. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Umyłam ciało i włosy, wytarłam się ręcznikiem, ubrałam się i umyłam zęby. Makijażu nie robiłam już od kilku dni ponieważ wolę być naturalna. Siniaki i rany na moim ciele powoli znikają chociaż jeszcze je widać. Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do kuchni. Był już tam Fede, a na stole stał talerz z mnóstwem naleśników. Pocałowałam go na powitanie i zaczęłam jeść posiłek, po chwili do nas dołączyła Fran. Po zjedzeniu posprzątaliśmy, wzięliśmy walizki i wsiedliśmy do taxi. Federico zamknął dom i ruszyliśmy na lotnisko. Gdy dojechaliśmy nadaliśmy bagaże i poszliśmy na odprawę. Wszystko zajęło 10 minut. Weszliśmy na pokład samolotu, zobaczyłam, że są potrójne siedzenia. Bardzo się ucieszyłam bo mogliśmy usiąść razem. Feduś usiadł z brzegu ja w środku, a od okna usiadła Fran. Wystartowaliśmy, samolot powoli wznosił się coraz wyżej aż w końcu jego lot się unormował. Fran zaczęła czytać jakąś książkę którą sobie spakowała, Fede włożył sobie do uszu słuchawki i słuchał czegoś, ja oparłam głowę o jego ramie, a on podał mi jedną słuchawkę. Słuchałam muzyki, ale nagle usnęłam. Obudził mnie szatyn szepcąc, że podchodzimy do lądowania. Zapięłam pas bezpieczeństwa, a samolot osiadł na ziemi. Zabraliśmy nasze rzeczy i poszliśmy po bagaże. Zamówiłam taxi i już po chwili jechaliśmy do mojego domu. Na miejscu zapłaciłam mężczyźnie i poszliśmy do drzwi. Bałam się co tam zobaczę, a jeżeli Diego coś tam zrobił?
 -Proszę was tylko się nie wystraszcie.-zastrzegłam i przekręciłam klucz w zamku. Popchnęłam drzwi, a to co tam zobaczyłam zaskoczyło mnie...

4 komentarze:

  1. super lu odzyskała pamięć i jest z fede jej czy fran spodoba się diego i na odwrót no ale co zobaczą dodaj szybko next
    zuza

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurwa, trzeba być debilem, żeby spaść ze schodów XD (Nie, wcale nie spadłam ze schodów jakieś trzy razy jednego dnia, nie co ty)
    Powiem Tobie, że tytuł zaintrygował mą osobę.
    Genialna Ludmiła zamknęła swoje powieki, nie kurwa, zamknęła powieki Francesci, tak telepatycznie, a co się będzie :)
    TANIEC SZCZĘŚCIA? Poważnie? XD I cry or I cry? XD
    "Koniec roku szkolnego dobiegł końca" podoba mi się to zdanie, jest takie po polskiemu bardzo, wiesz? XD
    LUDMIŁA BEZ MAKIJAŻU. Jaja sobie robisz, dziewczyno? Czy ty, do cholery, wiesz co napisałaś?
    To tak jakby.. no nie wiem, jeść budyń bez cukru. Fle. Budyń, złotko, budyń.
    Odprawa 10 minut? Ło ho, ja Ci powiem, linie lotnicze expressss. Zazwyczaj to trwa około półtorej godziny, więc ten, chyba jedno zero zgubiłaś XD
    Dobry Boże! Wreszcie napisałaś "przekręciłam klucz w zamku" zamiast "zakluczyłam" XD To słowa mnie tak bawi, że jak je czytam, to wybucham śmiechem. Ciul z tym, że sytuacja może być mega poważna. Ciul z tym. Kiśl.
    I te złowieszcze trzy kropki na końcu...hm...hm...hm...
    kropka
    kropka
    kropka
    MIRACULOUS! BIEDRONKA!
    Albo...O NIE, KROPUŚ. MÓJ MEN.
    I'm superstar, bitchs, I'm superstar. Na kolana przed gwiazdą, oślepię Was moim blaskiem i takie tam.
    Fajny dzień mamy, nie? Tak przyjemnie, śnieg pada. Dostałam 2, 3, 3+ i 5 w school... tak to jest jak się do pierwszej w nocy ogląda kreskówki na yt zamiast się uczyć, ja ci mówię, kreskówki to zło, nie oglądaj kreskówek. No chyba, że Cię zmuszę. Ja mogę.
    A żeby nie było, że się czepiam...
    Dialog jest już prawie dobrze. Prawie. No ale, są postępy :)
    Ogólnie, rozdział supi hipi cud miód malina i pierogi ruskie. Tak, pierogi. Wiesz kto lubi pierogi? Wszyscy, bo pierogów nie da się nie lubić.
    Poważnie. Zjadłabym pierogi. Zróbmy pierogi.
    Fajny pomysł i realizacja, ja krytyk literacki, taka superstar światowa, powiadam Tobie, że mnie się podoba.
    Ty, paczaj, zemdlała...
    Z pozdrowieniami, zgadnij kto ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty, Karinka, patrz jaki ktoś kreatywny komentarz zostawił.
      A wiesz co, nominowałam Cię do ViolettaBlogAwards na V2P, zalukaj.
      Buziaki.

      Usuń
    2. Prawda, że kreatywnie?
      Zapomniałam dopisać, że mi się gif zacny podoba niezwykle, milejdi.

      Usuń