niedziela, 6 marca 2016

OS #4 ~ Leonetta♥ ~ "Prawdziwa miłość przetrwa wszystko. ♥" - SPECJAL ZA 10 000 WYŚWIETLEŃ!!!! ♥








Parring: Leonetta
Rodzaj: Romans, dramat, fantazy
Ograniczenia wiekowe: T


Pewnego dnia znów pomagała poddanym ojca. Właśnie wychodziła z jednej ze wiosek, gdy nagle zobaczyła straż królewską. Nie lubiła ich towarzystwa bo cały czas chodzili za nią i mówili jak jest niebezpiecznie. Lubiła samotne spacery przy których mogła spokojnie rozmyślać bez żadnego nacisku, że musi wracać do pałacu. Szybko schowała się za domkiem swojego kolegi elfa. Jego dom był w pniu dużego drzewa.
 -Violetta? - zapytał chłopak wyglądając przez okno.
  -Cześć Maxi. - Spojrzała na kolegę. Miał białą bluzkę i marynarkę.
  -Znów się chowasz przed strażnikami?
  -Tak. Wiem, że to nie grzeczne, ale ja lubię samotność.- gdy byli bliżej domu założyła czarny kaptur na głowę.- Dlaczego się tak wystroiłeś?
  -Naprawdę nie wiesz?- pokiwała głową- Przecież dzisiaj są urodziny Diega i Ludmiły. Idę z Naty do delegacji z wioski.
  -Zapomniałam. Oni tak i tak nie chcieliby, aby tam była.
  -Dlaczego? Przecież oni są bardzo dobrzy.
  -Nie powiedziałabym.
  -Violetta nie rozumiem cię. Przecież oni są tacy życzliwi.
  -Może dla was.
  -Maxi z kim tam rozmawiasz? -do okna podszedł ojciec Ponte.- Oj przepraszam księżniczko.- ukłonił się jej. Tego również nie lubiła przecież wszyscy są istotami magicznymi. Są z tego samego narodu. Różni ich tyle, że w niej płynie królewska krew.
  -Proszę pana ile razy mam panu mówić, że nie ma pan mnie się kłaniać?- powiedziała śmiejąc się.
  -Wiele. Ale ja wiem jak obchodzić się z rodem książęcym. Oczywiście z szacunkiem. Księżniczko, a co panna tu robi?
  -Muszę się na chwilę wmieszać wśród was.
  -To nie jest takie łatwe.-zaśmiał się młody Ponte.
  -Tak wiem. Mam tylko nadzieję, że mnie...-nie dokończyła bo poczuła rękę na swoim ramieniu.
  -Księżniczko! Co panna tu robi?- usłyszała głos jednego ze strażników.
  -Ja?
  -Tak.
  -Pablo, a po co ty tutaj jesteś?
  -Twój ojciec kazał cię poszukać dlatego, że dziś są urodziny twojego rodzeństwa.
  -Kiedy się zorientował, że mnie nie ma?- ostatnio skakał tylko wokół Diego, Ludmiły i ich matki.
  -Nie ważne. Lepiej chodźmy.
  -Do widzenia.-powiedziała do ojca elfa- Pa Maxi.
  -Do widzenia-powiedział Pablo. Poszli w stronę zamku-Violetta wiem, że nie przepadasz za nimi, ale choć trochę po udawaj przed swoim ojcem.
  -Pablo cały czas to robię.- uśmiechnęła się.
  -Lepiej niech ściągnie księżniczka ten płaszcz.- odpięła guzik od długiego płaszczu i strażnik ściągnął go. Na sobie miała piękną białą sukienkę z krótkim rękawem sięgająca do kolan.
  -Proszę powiedz, że zapomniałeś diary?
  -Nie, nie zapomniałem.- z kieszeni wyciągnął czerwone pudełko gdzie zawsze była jej złota ozdoba. Otworzył, a ona ją założyła na głowę- Księżniczko pięknie wyglądasz.- Spojrzał na jej ręce i nie widział najważniejszego... różyczki.- Gdzie panienka ma różyczkę?
  -Jest w płaszczu. Chyba.- zaczęła się śmiać gdy ten zaczął przeszukiwać jej płaszcz. -Daj.- podał jej płaszcz, a ona wyciągnęła srebrną różyczkę. Gdy doszli do zamku w sali tronowej czekał na nią German.
  -Chciałeś tato mnie widzieć?- powiedziała wchodząc do środka
  -Tak. Violetto, Mario, Ancheles, Anno Castillo.-powiedział poważnym tonem.- Choć córeczko- poklepał swoje kolano i uśmiechnął się. Ona podeszła i usiadła na jego kolanie tak jak kiedyś- Przepraszam cię córciu.
  -Za co? -powiedziała uśmiechnięta.
  -Za to, że ostatnio nie miałem dla ciebie dużo czasu. Byłem zajęty, no wiesz tym wszystkim. Mieć osiemnastkę to znaczy, że jest się dorosłym, a Diego i Ludmiła na to wszystko zasługują.
  -Nie szkodzi tato. Ja miałam co robić.
  -No właśnie, co robiłaś przez ten czas?
  -Głównie pomagałam ludziom. Kocham to robić.
  -Tak wiem. A poza tym?
  -Wyciszyłam się. Tato, ale po co wysyłałeś tych strażników?
  -Bałem się o ciebie. Ostatnio na naszych granicach pojawiły się czarownice, ale nie udało im się przedostać.
  -Przecież ja się obronie.
  -Oj Violu wiem.-przytulił ją do siebie. W pewnej chwili do środka wszedła macocha Castillo.
  -German? Choć musisz mi pomóc.-brunetka oderwała się od ojca i zrezygnowana zeszła z jego kolan.
  -Violetta- odezwał się jej ojciec- w pokoju masz suknię. Proszę załóż ją.
  -Dziękuje.-odparła i wyszła z komnaty. Wszedła do swojego pokoju i na łóżku leżała biała suknia z fioletową kokardą z tyłu. Rzuciła się obok niej wzdychając.- Ale mi ciebie brak mamo.- usłyszała pukanie- Kto tam?
  -Ancheles.
  -Wejdź ciociu.
  -Co jest? Dlaczego masz taką minę?
  -Szkoda mówić.
  -Ja cię wysłucham.-położyła się obok niej
  -Brakuje mi mamy. Tata się całkowicie zmienił.-powiedziała patrząc się w sufit
  -W jakim sensie?
  -W takim, że gdy tylko pojawi się Diego, Ludmiła albo Priscilla on mnie odstawia na drugi plan. A co do mnie ostatnio czuje się jakoś zmęczona.
  -A jakie zmęczenie czujesz?
  -Czasami brak mi tchu, kręci mi się w głowie, jest mi słabo i strasznie boli mnie głowa. Angie, a najdziwniejsze jest to, że czuję to tylko w pałacu. A gdy jestem poza już mniej. Nie rozumiem tego.
  -To może z tego tłoku, co tutaj jest?
  -Możliwe. Na dodatek miałam wizję.
  -Hym. Ostatnio wizję miałaś w wieku jedenastu lat czyli sześć lat temu.
  -Tak wiem.
  -A co miałaś w tej wizji?
  -Stałam nad jakimś grobem. Ledwo co trzymałam się na nogach i płakałam. Później nagle upadłam, a z moich pleców leciała krew. Angie nie wiesz co to mogło oznaczać?
  -O boże.-była przerażona- To zło.
 -Co?
  -To oznacza zło. W najbliższym czasie stanie się coś złego.
  -Na przykład?
  -Ktoś umrze. A może ktoś będzie chciał cię zamordować. Nie mam pojęcia.
  -Zamordować? Za co?
  -No właśnie za co? Nie mam pojęcia. Przecież ty jesteś dobra do wszystkich.
  -A może to jest związane z tymi czarownicami na granicy?
  -Skąd to wiesz? German ci powiedział?- pokiwała głową- Możliwe, ale nic nie wiadomo. One się nie przedostaną przez granicę dopóki twój ojciec jest królem.
  -Angie dziękuje, że cię mam.-przytuliła się do niej.- Ty zawsze wysłuchasz moich głupot.
  -To nie są głupoty. To jest życie, choć nawet jest magiczne. Mam jeszcze jedno pytanie. Kiedy rozjaśniłaś sobie włosy.
  -Ja nic z nimi nie robiłam. Pewnie to od słońca.
  -Albo twoja moc się pomniejsza.- wyszeptała Ancheles pod nosem
  -Mówiłaś coś Angie?- przeniosła wzrok na ciotkę
  -Mówiłam, że na pewno to od słońca.
  -Angie ty też idziesz na to przyjęcie?
  -Ja? Tak idę cię pilnować, abyś nie zwiała.-zaśmiała się.
  -Angie nie rób mi tego.-powiedziała- A myślałam, że uda mi się.- powiedziała żartobliwie.
  -No niestety. Ja prawdzie mówiąc też stamtąd uciekła.
  -Myślimy o tym samym?- zapytała śmiejąc się Violetta.
  -Nie Violu, tak nie można.-odrzekła Ancheles.
  -Szkoda- Castillo zrobiła smutną minkę. Wstała na nogi i popatrzyła na leżącą ciotkę obok jej nowej sukni.-Ładnie byłoby ci w niej.
  -Ja mam swoją.
  -A jaką masz?
  -A zobaczysz. Zakładaj swoją.-Violetta westchnęła i zabrała sukienkę weszła do łazienki i ubrała suknię. Wyszła z niej i przejrzała się w lustrze.- Przepięknie. Bardzo ładnie ci w białym i fiolecie.
  -Według mnie wyglądam jakoś dziwnie. Tak jakby czegoś brakowało.-spojrzała na ciotkę.
  -Mam pomysł. Poczekaj- machnęła swoją różdżką i zniknęła. Po chwili znów się pojawiła z białym pudełkiem w ręku.
  -Co to jest?- zapytała
  -To biżuteria którą dostałam od twojej mamy. I teraz chcę dać ją tobie.-otworzyła pudełko, a tam piękny perłowy naszyjnik.
  -Nie mogę tego przyjąć. To twoje.
  -Masz przyjąć i nie uznaję odmowy.- wyciągnęła naszyjnik i podeszła do siostrzenicy.- Będzie ci w nim pięknie.-założyła jej naszyjnik.
  -Jest przepiękny.-powiedziała dotykając go.
  -Cieszę się, że ci się podoba.
  -Violetta?- zapytała Angie. Siedziały przy wielkim stole gdzie było pełno czarodziei z różnych stron świata. Nikt nie zwracał na nią uwagi oprócz jej cioci. Wszyscy byli zajęci solenizantami.
  -Tak Angie.- odpowiedziała Violetta siedząca obok ciotki przy stole.
  -Wszystko w porządku?
  -Tak. Tylko muszę na chwilę wyjść.-wstała od stołu i poszła w stronę drzwi. Ancheles dobrze wiedziała, że z nią jest coś nie tak. Znała ją na wylot. Gdy zniknęła za drzwiami postanowiła pójść za nią. Otworzyła drzwi, a za nimi zobaczyła leżącą siostrzenicę na ziemi.
  -Violetta?- przykucnęła przy niej kładąc sobie jej głowę na kolana. Oczy miała zamknięte jakby zapadła w sen.- Violetta?- poklepała ją lekko po policzku, ale ona nie dawała żadnych oznak życia.-Violetta? Słyszysz mnie? Violetta?- nagle otwarła oczy.
  -Angie? Co się stało?- spytała cicho Castillo
  -Co pamiętasz?
-To, że siedziałyśmy przy stole. A później nic więcej.-Angie powiedziała jej to co stało się przed chwilą.
  -Dasz radę wstać?- spytała Ancheles.
  -Nie wiem.- nagle zza drzwi wyłonił się German z Ludmiłą.
  -Co tutaj się stało? -spytał patrząc na córkę
  -Nic takiego tato. Naprawdę.-spojrzała na ojca, a później na blondynkę.
  -Violetta musi trochę odpocząć. Zabiorę ją do komnaty.
  -Ja pomogę.-odezwała się Ludmiła.
  -To ja wrócę do gości.-powiedział Castillo znikający za drzwiami
  -Violetta podaj mi rękę.-orzekła Ferro. Wyciągnęła rękę, a Violetta ją chwyciła. I nagle przed jej oczami pojawił się obraz jej, Diego, Ludmiły i jeszcze jednego faceta którego wcale nie kojarzyła. Violetta i ten chłopak trzymali się za ręce a Diego i Ludmiła celowali w nich rękami.
  -Violetta? Coś się dzieje?- usłyszała głos swojej cioci.
  -Angie...- brunetka wyrwała rękę z objęcia Ludmiły- Ja...
  -Spokojnie. Powiedz co się dzieje.
  -Ja mmiiałam...
  -Spokojnie. Chodźmy lepiej do pokoju. Później mi powiesz. -zaczęły kierować się w kierunku komnaty Castillo. Nagle Violetta się zatrzymywała bo nie mogła złapać oddechu. Kątem oka spojrzała na rękę blondynki i zauważyła, że jest podobnie ustawiona jak w wizji. Zamknęła oczy upadając na ziemię i nadal nie łapiąc oddechu.
  -Angie?- odezwała się Ludmiła- Co jej właściwie jest?
  -Nie wiem. Pewnie coś dzieje się z jej magią. Jej rozjaśnione włosy, ból głowy, nie możliwość złapania oddechu i omdlenie jej życie jest w niebezpieczeństwie. Każda sekunda waży na jej życiu. Dobrze, że teraz sama oddycha.-powiedziała stojąc przy łóżku siostrzenicy.
  -A gdyby ktoś kradł jej moc? To ona się regeneruje czy nie?
  -A dlaczego pytasz?
  -Kiedyś mój dziadek zmarł w podobny sposób.
  -Tak Violetta może wtedy umrzeć. Ale ja jej na to nie pozwolę. Ona musi żyć i rządzić państwem. Ludmiła, a może ty coś widziałaś?
  -Ja z Violettą nie spędzamy dużo czasu. Ja bardzo chętnie by to robiłam, ale ona woli samotność.
  -Skąd to wiesz?
  -To widać. Przez cały czas chodzi sama bądź z tobą. A ja z nią rozmawiałam tylko może z trzy razy. Cały czas ucieka przede mną.
  -Violetcie jest ciężko. Dwa lata temu zmarła jej matka, a ojciec już znalazł sobie nową żonę.
  -Kochała ją?
  -Tak i to bardzo. Były identyczne. Kochały to samo, pomagać ludziom i muzykę.
  -Violetta kocha muzykę?
  -Tak potrafi grać na gitarze, fortepianie, perkusji oraz przepięknie śpiewa.
  -Ja nie pamiętam, abym słyszałam jakiś śpiew bądź grę dobiegającą z jej pokoju.
  -Ona już nie gra. Po śmierci matki nigdy nie chwyciła do ręki gitary, ani mikrofonu oraz nigdy nie usiadła za pianinem.
  -Wiem co czuje.
  -W jakim sensie?
  -Ja i mój tata byliśmy bardzo zżyci. Z nim spędzałam każdą chwilę, z nim najlepiej się dogadywałam.  A z mamą bardziej trzymał się Diego. Tata był bardzo dobrym czarodziejem. Był chwalony i nagradzany. Pomagał największym władcą państw. Ale zawsze gdy tylko chciałam z nim porozmawiać on odstawiał wszystko na drugi plan i spędzał czas ze mną. Nigdy mnie nie zawiódł. I niestety rok temu zmarł w podobny sposób co mój dziadek.
  -Co się stało?
  -Angie nie chcę o tym rozmawiać.-spuściła głowę aby jej blond włosy zasłoniły jej policzki po których zaczęły spływać łzy. Samarro podeszła do Ludmiły i usiadła się obok niej.-Angie dlaczego ja i Violetta się nie dogadujemy?
  -Ja nie wiem. Może problem tkwi w was.
  -W jakim sensie?
  -Powiedz jakie masz zainteresowania?
  -Ja... lubię muzykę. Lubię porozmawiać z kimś o czym kolwiek. Lubię spacery i pomaganie.
  -A jesteś odważna?
  -Nie, nie za bardzo. Straciłam odwagę po śmierci ojca.- nagle usłyszały pukanie. Do środka wszedł German
  -I jak obudziła się?
  -Nie.-odparła Ferro
  -To już trwa ponad tydzień. Nikt nie może jej obudzić nawet najlepsi lekarze. A jej stan się pogarsza.
  -Ludmiła?!-blondynka usłyszała głos swojego brata.
  -Tu jestem.-wszedł do jej pokoju
  -I jak z Violettą?
  -Diego nie róbmy tego.
  -Co?
  -Nie zabijajmy jej.
  -Chyba jesteś chora. Ja muszę zdobyć ten głupi tron. Będę szedł po trupach, jeżeli będzie taka potrzeba.
  -W jakim sensie to mówisz?
  -W takim, że gdybyś mi przeszkadzała to ciebie też bym zabił.
  -Co się dzieje Diego?- usłyszeli głos ich matki
  -Ludmiła chce się wymigać z planu.
  -Co!? Ludmiła!!-szybko do niej podeszła zła.- Nie bądź taka dobra jak twój nieszczęsny ojciec- w oczach blondynki zaczęły zbierać się łzy.- I zobacz jak skończył! Podobnie co twój dziadek. Własny syn i żona go pokonali.-zaśmiali się
  -Jak to? Przecież go zabili czarnoksiężnicy.
  -Ludmiło! Ależ ty naiwna. My jesteśmy czarnoksiężnikami. Nadal tego nie odkryłaś?
  -Wy go zabiliście?- powiedziała szeptem
  -Tak my.
  - Ale jak mogłaś? On był całym moim życiem!- znów powiedziała szeptem
 -Całym życiem... bla, bla. Jesteś zbyt głupia, aby to zrozumieć.
 -Jak mogłaś? -po jej policzkach spłynęły łzy
  -Normalnie.-westchnęła z politowaniem- Dlaczego nie możesz być jak Diego?
  -Mamo-odezwał się Diego.- Mam już jej dość.
  -Ludmiła wypełnisz plan.-powiedziała stanowczym głosem matka Diego i Lu
  -Nie wypełnię-powiedziała przez łzy.
  -MASZ WYPEŁNIĆ! -krzyknęła.
  -Mamo, a może zaprezentujemy jej co się stanie jeżeli nie wypełni?
  -Dobry pomysł Dieguś.
  -Nie proszę nie.-wyszeptała Ludmiła, ale już matka Ludmiły wyciągnęła rękę i skierowała w jej stronę- Mamo proszę nie. -nagle blondynka z bólu upadła na ziemię.
  -Wypełnisz?
  -Nie wypełnię.- wyszeptała. I znów jej matka zaczęła kraść jej moc. Ludmiła czuła się coraz gorzej.
  -Wypełnisz?
  -Możesz mnie zabić i tak nie wypełnię.- i znów poczuła ten ból z którego, aż zwijała się.
  -Ludmiła.-podeszła do niej i chwyciła ją za bluzkę. Podniosła córkę do pionu.-Nie zabiję cię bo jesteś nam potrzebna.- puściła ją.- Nie obchodzi mnie twoje zdanie.- znów zaczęła z niej kraść moc. Oczy Ludmiły się zamknęły, a ona upadła na ziemię.
Otworzyła ciężkie powieki i zobaczyła nad sobą Ancheles.
  -Angie?
  -Ludmiło co się stało?
  -Ja nie pamiętam. Gdzie ja jestem?
  -W zamku w swoim pokoju.
  -A gdzie mama i Diego?
  -Siedzą u Violetty.
  -U Violetty?- spytała spokojnie
  -Tak.
  -Nie...- nagle wszystko sobie przypomniała. - Nie...- szybko wstała i zakręciło jej się w głowie. Ale ona tylko się zachwiała i zaczęła biec w stronę pokoju Violetty. Szybko wbiegła do pokoju. I tam zobaczyła swoją matkę i brata. -ZOSTAWCIE JĄ!!! ZROBIĘ TO!! WYPEŁNIĘ WASZ PLAN!!!
  -Przepraszam?- Maxi usłyszał męski głos.
  -Dzień dobry.-powiedział Ponte obracając się. I zauważył młodzieńca na białym koniu. On zszedł z niego. Na sobie miał błękitny płaszcz, a na głowie tego samego koloru kaptur.-W czym mogę pomóc?
  -Szukam księżniczki, która ma brązowe oczy i trochę jaśniejsze włosy. Nosi białe suknie i pomaga biednym. Czy to w waszym królestwie mieszka królewna o imieniu pięknym jak zachód słońca?
  -Panu chodzi o Violettę czy Ludmiłę?
  -A może mi opisać wygląd tej pierwszej? - ściągnął kaptur, a Ponte zobaczył jego postawione brąz włosy. Jego zielone oczy i ten szczery uśmiech.
  -Jest dokładna jak pan ją opisał. A czy mogę wiedzieć z kim mam przyjemność rozmawiać?
  -Jestem Leon Jorge Tom Peter Verdas.
  -Ten Verdas o którym tak dużo czytałem?
  -Jestem księciem.-Maxi ukłonił się.-Nie rób tego.-powiedział kładąc na jego ramiona dłonie jednocześnie go podnosząc.- Jestem zwykłą istotą magiczną. Jak ty.
  -Jednym z najmocniejszych czarodziei na świecie.
  -Czyżby Violetta była potężna jak ja?
  -Jest równie potężna co ty panie.
  -I piękna.-po chwili dodał-Jak się zwiesz przyjacielu?
  -Jestem Maximilian Ponte, ale przyjaciele mówią mi Maxi.
  -Więc Maxi zaprowadzisz mnie do tej piękności?
  -Oczywiście panie.
  -A i jeszcze jedno mów mi Leon.
  -Dobrze p... Leon.-zaśmiali się.
  -I co z Violettą? -spytała Ludmiła podchodząc do wychodzącej z pokoju Angie
  -Nie jest najlepiej. A ty jak się czujesz?
  -Może być. Ale Violetta będzie żyła?
  -Nie wiem. Jak już ci mówiłam każda sekunda decyduje o jej życiu.
  -Żal mi jej.- w jej oczach znów pojawiły się łzy.
  -Nie płacz ona wyjdzie z tego.
  -Angie...- Ludmiła pomyślała. Ona z tego nie wyjdzie. A to przeze mnie bo jestem głupia. Nie... Nie mogę do tego dopuścić!!! Nie mogą zabić jej!!! Nie pozwolę na to!! Muszę coś wymyślić i to szybko.- nie chciała żeby ona umierała, aby plan jej brata i matki się powiódł. Zaczęła płakać.-Angie trzeba poszukać jakiegoś wyjścia z tej sytuacji.
Do sali tronowej wszedł Verdas wraz z Ponte.
  -Witam królewską mość.-odezwał się Maxi i ukłonili się.
  -Kogo mi tu przyprowadziłeś Maximilian?
  -Jestem Leon Jorge Tom Peter Verdas. Książę z daleka.-ściągnął kaptur
  -A co cię tutaj sprowadza?
  -Chcę poznać pańską córkę z mych widzeń.
  -Violettę?
  -Tak owszem.
  -Maxi możesz już pójść.- on wyszedł.- Młodzieńcu podejdź tu do mnie.- on to zrobił- Violetta... ona jest chora.
  -W jakim sensie?
  -Zapadła tak jakby w śpiączkę.
  -A co się stało? Jestem lekarzem.
  -No właśnie nie wiadomo.
  -A czy król mi pozwoli spojrzeć?
  -Oczywiście. Choć za mną chłopcze.- zaprowadził go do pokoju swojej córki.- Jest tutaj- wszedł do środka i na łóżku zobaczył tę, którą widział w wizji. Oczy miała zamknięte, ręce położone wzdłuż ciała, a włosy leżały na jedwabnej poduszce.
  -Farbuje włosy? -spytał Verdas
  -Nigdy.
  -Wnioskuje, że ktoś kradnie jej moc. Kiedy włosy stają się jaśniejsze to znaczy, że jej moc nie może się zregenerować bo gdy to się dzieje zostaje od razu zabierana. Ona może umrzeć. Ile już śpi?
  -Jutro będzie miesiąc.
  -Może mnie pan zostawić samego? Proszę mi zaufać.- powiedział ściągając płaszcz tym samym odkrywając jego biały garnitur. German westchnął i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Książę podszedł do królewny i odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy. Nachylił się i musnął jej usta. Ona otworzyła oczy i spojrzała na niego.- Witaj piękna. Budzimy się ze snu królewno.
  -To ty z mojej wizji.- on się uśmiechnął- Dziękuje.
  -Proszę.
  -Kim ty jesteś?
  -Jestem Leon Jorge Tom Peter Verdas.
  -Nie, bo jesteś moim bohaterem.
  -Miło mi to słyszeć.-powiedział nadal się uśmiechając. Ona się z trudem podniosła i zbliżyła się do niego. Ich twarze były bardzo blisko, a usta dzieliły milimetry. Po chwili ich usta połączyły się w pięknym pocałunku. Oderwali się od siebie po kilku minutach- Spokojnie. Pomogę ci wstać. -powiedział tym swoim spokojnym głosem.
  -A skąd ty mnie znasz?
  -Miałem wizję, że trzymaliśmy się za ręce, a w nas celowali jakaś dwójka ludzi. Czarnowłosy chłopak i blondynka.
  -Kiedy ją miałeś?
  -Dwa lata temu.
  -Dwa?
  -Tak. Wtedy poczułem takie dziwne uczucie, które kazało mi ciebie szukać. Nie poddawałem się bo wiedziałem, że prędzej czy później cię znajdę. I nie myliłem się.
  -Jakim cudem mnie obudziłeś? Ja próbowałam z całych sił, a ty tylko mnie pocałowałeś.
  -Bo to był pocałunek prawdziwej miłości. A miłość ma niewyobrażalną moc.
  -A...-on położył palec na jej usta
  -Violetto wiem, że masz wiele pytań, ale za drzwiami czeka twój ojciec.-wstał i podał jej dłoń. Ona ją chwyciła, a Leon przyciągnął ją do siebie.- Voy por ti.
  -Co to znaczy?
  -Jestem przy tobie.
  -Po jakiemu to?
  -Po Hiszpańsku.
  -Pochodzisz z Hiszpanii?
  -Nie, nie jestem stamtąd. Ale tam byłem. Dasz radę ustać?
  -Nie wiem.-puścił ją, a ona się zachwiała i upadłaby na ziemię gdyby nie jej bohater.
  -Mam cię.
  -Znów mnie uratowałeś mój bohaterze. Dziękuje.-zabrał ją na ręce kierując się w stronę wyjścia.
Leon nie opuszczał jej ani na krok. Wiedział, że jest w ogromnym niebezpieczeństwie. Ludmiła nie wiedziała, że ona już się obudziła. Diego i jego matka czekali, aż ona umrze.
  -Violu uważaj.- powiedział gdy przechodzili przez próg.
  -Dlaczego się o mnie tak troszczysz?
  -Bo cię kocham.
  -Znamy się dopiero dzień.
  -Nie ty znasz mnie dzień, ja cię znam dwa lata.-wyszli w stronę ogrodu.
  -Violetta?- usłyszała głos blondynki- Violetta ty żyjesz!! -podbiegła do niej i ją przytuliła.
  -Ludmiła? Puszczaj mnie!- wykrzyczała. Puściła ją.- Co ty robisz? Chciałaś mnie wtedy zabić!! A teraz mnie przytulasz?!
  -Nie chciałam cię zabić.
  -Nie? To jak wytłumaczysz to co wtedy widziałam?
  -Ludmiła?! -z zamku dobiegał głos matki Ferro.
  -Ja nic ci nie chcę zrobić. Uwierz mi.-wyszeptała i uciekła do matki.
  -Leon- do jego pokoju weszła Angie- Violetcie znów co jest.
  -Już idę.-szybko pobiegł do jej pokoju. Podbiegł do niej chwytając ją za dłonie- Violetta co się dzieje?
  -Leon nic. -była bardzo słaba ledwo co mówiła
  -Jak to nic? Powiedz co ci jest ona spojrzała na niego ze łzami w oczach.-Wiedziałem, że to nastąpi.-powiedział. Podniósł ją i zaczął z nią biec w stronę komnaty jej ojca.-Violu walcz. Proszę cię walcz.- powtarzał jej cały czas te słowa.
  -Leon, co jej jest spytała Angie
  -Umiera.- odpowiedział szeptem.
  -Co z tym zrobimy?
  -Musimy wyjechać poza miasto.
Ludmiła szukała wszędzie Violetty, Leona bądź Angie ale ich nigdzie nie było. Szybko pobiegła do Germana.
 -Gdzie jest Violetta?- zapytała zdyszana gdy go znalazła
  -Wyjechała poza miasto.
  -Gdzie? Proszę mi powiedzieć.- błagała
  -Pojechała z Leonem na Vida Glade.
  -Ona umiera?
  -Tak.- German się rozpłakał, a Ludmiła go przyciągnęła do siebie i przytuliła.
  -Wszystko będzie dobrze.-wyszeptała
  -A wydawało się, że wszystko będzie dobrze. A tu nagle takie coś.- nagle oderwał się od niej- Przepraszam Ludmiło.
  -Nie nic się nie stało.
  -Nie mów nikomu o tym, zgoda?
  -Nie powiem. Nie trzeba wstydzić się swoich łez tato.
  -Dobrze usłyszałem? Powiedziałaś na mnie tato?
  -Tak- uśmiechnęła się- Ale jak król nie chce, abym go tak nazywała, proszę powiedzieć.
  -Nie nie. Śmiało mów do mnie tato. Będzie mi bardzo miło.
  -Przepraszam, ale ja muszę pilnie szybko coś załatwić. Pa.- czym prędzej popędziła w stronę Vida Glade. Z oddali widziała te piękne drzewa i krzewy. Wylądowała na jednej z łąk i poszła w głąb polany. W oddali zauważyła Leona z Violettą na rękach. Po chwili postanowiła się obejrzeć i zobaczyła tam lecącego Diego. Czym prędzej przyspieszyła aby ostrzec Verdasa i Castillo. Ale była zbyt wolna, aby ich dogonić. Diego przeleciał nad nią nie zauważając blondynki. Przyspieszyła i w pewnej chwili była kilka metrów od Leona i Violetty.- LEON UWARZAJ!! -odwrócił się i zauważył Diega.
  -Ludmiła? Diego? Co wy tu robicie?- zapytał
  -Leon uważaj na niego.
  -Nie Leon to ty na nią uważaj.- powiedział podstępnie Diego.
  -Nie wierz mu.-wykrzyknęła Lu.
  -Ona kłamie. Nie wierz jej to ja mówię prawdę.
  -Leon nie słuchaj go.
  -Nie wierzę żadnemu z was.-powiedział Leon i poszedł dalej.
  -Leon...-wyjęczała Viola
  -Tak?
  -Ludmiła...-nagle jej głowa zwisnęła, a jej oczy się zamknęły.
  -Violetta! Nie umieraj proszę!! Viola!! -dotarł do jakiegoś starego zamku. Szybko wszedł do niego i położył na jakimś wyszlifowanym kamieniu Violettę w białej sukni.- Violu proszę znajdź w sobie teraz siły i pomóż mi!!- nachylił się nad nią i ją pocałował.- Proszę cię walcz. Dla mnie, Germana, Angie dla twojego rodzeństwa dla przyjaciół. A przede wszystkim dla siebie samej.- znów ją pocałował.- Boże wielki wysłuchaj mnie i daj jej moc potrzebną do życia!- krzyczał błagając. -Proszę!!! Proszę na kolanach!! Tylko jej pomóż!! Ojcze proszę!!- wzniósł ręce do góry jednocześnie patrząc w tą stronę.
  -Leon...-usłyszał cichy szept.
  -Violetta żyjesz. -przytulił ją- Dziękuje ojcze.- wyszeptał.-Violu żyjesz! -chwycił jej głowę i pocałował ją- Dziękuje. Dziękuje.
  -Leon gdzie ja jestem?
  -Violu żyjesz dziękuje. Stokroć dziękuje. Dziękuje...- powtarzał co chwilę.
  -Leon!!-krzyknęła- Gdzie ja jestem!!??
  -Vida Glade.
  -Ej dobrze wiesz, że nie znam hiszpańskiego.-wstała na nogi
  -Nie nie. Tak się nazywa to miejsce. Vida Glade.
  -Czyli?
  -Polana życia
  -Mogłeś mi od razu powiedzieć po naszemu- uśmiechnęła się.
  -Jak się czujesz?
  -Bardzo dobrze. Jak nigdy dotąd. -podeszła do niego i go przytuliła.- Leon muszę ci coś powiedzieć.
  -Co takiego?
  -Kocham cię.
  -Ja ciebie też kocham.
  -Znów uratowałeś mi życie. Jestem tobie dłużna.
  -Wystarczy, że będziesz.-odgarnął kosmyk z jej czoła. Chwyciła go za rękę i pociągnęła go w stronę wyjścia.- Dziękuje, że walczyłaś- wyszeptał do jej ucha. W oddali zauważyli Diego i Ludmiłę. Szli dalej, a gdy już byli bliżej Leon czuł, że coś jest nie tak.
  -Leon co oni tutaj robią?
  -Nie wiem.- nagle Diego stanął przed nimi.
  -Violetta wyzdrowiałaś?
  -Tak.- odparła. Leon zauważył podstępny wzrok Diego.
  -Violu schowaj się za mną.- wyszeptał- Co chcesz jej zrobić?
  -Ja? Nic. Chcę was ostrzec przed Ludmiłą.
  -Niby dlaczego masz nas ostrzegać?
  -Ona chce zabić Violettę.- w tej samej chwili do nich podbiegła blondynka.
  -Diego nie rób im nic!!! ZOSTAW ICH W SPOKOJU!!!- on szybko do niej podszedł chwytając ją za szyję
  -Co ty robisz?- wysyczał jej do ucha.
  -Nie rób im nic!!! Masz ich zostawić w spokoju!!
  -Miałaś wypełnić plan. Nie pamiętasz?
  -Nie wypełnienie.- on podniósł wyżej rękę tak, że ona nie dotykała nogami ziemi.
  -Wypełnisz!!
  -Nie!! Nie będę robić im krzywdy!!
  -Co tu się dzieje?- Viola spytała Leona
  -Nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia. -spojrzał na jej przerażoną twarz. Nagle przy ich nogach zauważyli ciało Ludmiły.
  -Ludmiła...- Violetta pomogła jej wstać.- Powiedz co tutaj się dzieje?
  -Uciekajcie. Proszę. Uciekaj siostro.- przytuliła ją.- Uciekaj przed nim. Przed Diego.
  -Ale nic nie rozumiem.
  -Proszę uciekaj.- popędziła ich. -Leon opiekuj się nią. Uciekajcie!! -krzyknęła gdy zauważyła, że Diego się do nich zbliża. Violetta i Leon pobiegli w głąb lasu. -Diego zostaw ich w spokoju!! Oni nie zasługują na to!!
  -CHCĘ TEN TRON!!! I WYPEŁNISZ PLAN!!
  -NIE ZROBIĘ TEGO!!- nagle on wyciągnął rękę i skierował ją prosto w blondynkę.
  -ZROBISZ!!!- krzyknął
  -NIE!!! NIE ZROBIĘ TEGO!!!
  -ZROBISZ, ALBO CIĘ ZABIJĘ!!!
  -TO MNIE ZABIJ!! DLA NICH MOGĘ NAWET UMRZEĆ!!- rozłożyła ręce.
  -WIĘC NIE MAM WYBORU!!!- zaczął kraść jej moc. Upadła na kolana i spojrzała na niego.
  -To wszystko, na co cię stać?!-powiedziała słabym głosem.
  -POTRAFIĘ O WIELE WIĘCEJ!!-znów zaczął z niej kraść moc.
  -DIEGO PRZESTAŃ!!- zza drzewa wyszła Violetta.
  -Co mi zrobisz?
  -Ja... nic mogę nic zrobić- wyjęczała Castillo.
  -I w tym tkwi problem... jesteś małą dobrą czarodziejką. A ja potężnym czarnoksiężnikiem. Nie dorastasz mi do pięt. A teraz sobie patrz co robię z twoją siostrą.
  -To również twoja siostra.-powiedziała
  -Ona nie jest moją siostrą. I nigdy nie będzie. -wykrzyczał i znów zaczął zabierać jej moc. Ludmiła stawała się coraz słabsza. Niemiała już żadnych sił.
  -Zostaw ją!!- po raz kolejny krzyknęła.
  -Nie zabijesz mnie!!
  -Ale ja mogę.- usłyszał szept Verdasa w swoim uchu. Diego się obrócił jednocześnie próbując odepchnąć Leona.- Jeżeli chcesz żyć... wynoś się. -powiedział celując w niego ręką. Diego dobrze wiedział, że on jest potężniejszy od niego. Więc uniósł się w górę i poleciał krzycząc:
  -JA JESZCZE TUTAJ WRÓCĘ!!! ZOBACZYCIE!!- i odleciał. Leon spojrzał na klękającą przy Ludmile Violettę.
  -Ludmiła słyszysz mnie?- Violetta mówiła ze łzami w oczach.- Ludmiła proszę otwórz oczy i powiedz coś... Ludmi proszę...- przytuliła ją pozwalając, aby jej łzy moczyły sukienkę blondynki.- Ludmiła... proszę...
  -Violetta- przyklęknął przy niej- ona chyba nie żyje. -objął ją ramieniem.
  -Jak to?
  -Ona chyba umarła.-powtórzył
  -Co?! Leon proszę zrób coś co kolwiek! Ocal ją! -z jej oczu poleciały łzy-Proszę...
  -Spróbuję, ale nie jestem pewien, że mi się uda.-położył ręce na ciele Ludmiły i zamknął oczy.-Violetta proszę odsuń się. Może ciebie dopaść wizja którą uwierz mi nie chcesz widzieć.-wykonała jego prośbę odsuwając się na około 1 metr. Zaczął mówić coś po innym języku. Przestał pokręcił głową i odciągnął ręce od ciała Ferro. Księżniczka zaczęła płakać. Przybliżyła się do zmarłej i po raz kolejny ją przytuliła.
  -Ludmiła proszę... siostrzyczko kocham cię. -jedna z łez Castillo spadła na usta zmarłej. I nagle ona zaczęła oddychać. Powoli otworzyła oczy.
  -Violetta uważaj na Diego.- powiedziała prawie nie słyszalnym głosem.
  -Odleciał.- powiedziała po raz kolejny przytulając ją ze szczęścia.
  -Jakim cudem żyje?

-Miłość przezwycięży wszystko.- powiedzieli Leon i Violetta........


Jeszcze raz dziękuję za wyświetlenia ♥
Jesteście najlepsi!
Postaram się, aby jeszcze dzisiaj pojawił się rozdział!

A co do OS to mam nadzieję, że Wam się spodoba :*
Buziaki ;*
Kate♥

1 komentarz:

  1. Ojej...
    Cudowny OS!!
    Miałam łzy w oczach jak go czytałam *-*

    OdpowiedzUsuń