środa, 9 marca 2016

Pamiętnik Ludmiły #27 ~ "Lusiu, ale na pewno nie jesteś w ciąży?"


*Federico*
Obudziłem się przed Ludmi Powoli i ostrożnie wstałem z łóżka aby jej nie obudzić, udałem się do łazienki wykonałem poranne czynności. Wyszedłem już ubrany i zszedłem do kuchni. Postanowiłem zrobić Luśce naleśniki. Wyjąłem odpowiednie składniki i zacząłem przygotowywać posiłek. Usłyszałem, że ktoś wchodzi do kuchni, odwróciłem się i ujrzałem brata mojej ukochanej. Powróciłem do poprzedniej czynności nie zwracając na niego uwagi.
 -Ile masz lat?-zadał pytanie.
 -19.-odpowiedziałem krótko. Rozmawialiśmy jeszcze trochę, mimo tego co mówiła Lu, On jest nawet fajny. Do pomieszczenia weszła moja księżniczka. Podeszła do mnie i musnęła moje usta, a następnie usiadła do stołu naprzeciwko Diego.
 -Ludmi mogę z tobą porozmawiać w cztery oczy?-zapytał jej, a ona przytaknęła wyszli z kuchni i skierowali się do salonu.

*Ludmiła*
Poszłam za Diego do salonu usiadłam na kanapie, a on na fotelu.
 -O czym chciałeś ze mną porozmawiać?-zapytałam.
 -Na początku chciałem Cię przeprosić za to jak Cię traktowałem.-powiedział, a ja nie wiedziałam co mam o tym myśleć.
 -Czy to jest jakiś zakład? Tak nagle zebrało Cię się na przeprosiny?-zapytałam.
 -To nie żart. Mogę Ci wszystko wyjaśnić jeśli chcesz.-powiedział niepewnie, a jak przytknęłam lekko głową.- Naszą matkę zgwałcili, a ja jestem wynikiem tego gwałtu, ty byłaś chciana. Jak byłem mały zawsze bardziej zwracali uwagę na Ciebie, mnie praktycznie pomijali. Znienawidziłem Cię za to chociaż nie byłaś niczemu winna. Później oni zatracili się w pracy i od wtedy nie zwracali już nawet uwagi na Ciebie. Postanowiłem być dla ciebie podły bo chciałem abyś poczuła się tak jak ja gdy byłem mały, ale jak dowiedziałem się, że Cię zgwałcili coś we mnie pękło. Ludmi przepraszam, wybacz mi nie będę już taki.- zakończył patrząc mi w oczy w których miałam łzy. Nigdy bym nie pomyślałam, że jest dla mnie taki z takiego powodu. Przytuliłam go mocno, a on oddał uściski. Tak bardzo chciałam mieć takiego brata aż w końcu się doczekałam. Po chwili odsunął mnie od siebie na długość ramion.
 -Lusiu, ale na pewno nie jesteś w ciąży?-zapytał zmartwiony.
 -Na pewno. Tak za tobą tęskniłam.-powiedziałam.
 -Ja za tobą też i jeszcze raz Cię przepraszam za wszystkie krzywdy które Ci wyrządziłem. W szkole odejdę z elity, nie chcę już znęcać się nad nikim. Poza tym ta Lara już mnie wnerwia.-powiedział i skrzywił się.
 -Teraz o niej nie myśl. Chodź idziemy na śniadanie.-powiedziałam. On wstał i ruszył do kuchni, szybko go dogoniłam i wskoczyłam na plecy. On się zaśmiał i zaniósł mnie do kuchni, gdzie siedział uśmiechnięty szatyn. Gdy zobaczył nas wesołych jego uśmiech jeszcze bardziej się powiększył.
 -Pogodzeni?-zaśmiał się.
 -Tak.-uśmiechnęłam się do niego. Usiadłam obok na krześle i zaczęłam zajadać się naleśnikami. Po chwili do nas dołączyła się Fran. Posprzątaliśmy po posiłku i razem z Federico postanowiliśmy iść do sklepu.
 -Fran idziesz z nami do sklepu?!-krzyknęłam gdyż ona poszła do pokoju.
 -Nie, zostanę w domu!-odkrzyknęła.
 -Będziemy za jakieś 45 minut!-zawołałam, powiedziałam jeszcze Diego, że idziemy, a Fran zostaje i wyszliśmy z domu. Udaliśmy się do garażu. Gdy Fede zobaczył moje autko oczy mu się zaświeciły. Podałam mu kluczyki, on spojrzał się na mnie z wielkim uśmiechem. Pocałował namiętnie i usiadł za kierownicą. Usiadłam na miejscu pasażera i mówiłam mu gdzie ma jechać. Otworzyłam bramę pilotem i wyjechaliśmy na drogę. Włoch ruszył z piskiem opon. Zaśmiałam się. Po 5 minutach byliśmy w sklepie. Mi droga zajęłaby jakieś 8 minut, ale przecież on kocha adrenalinę. Zaparkował na podziemnym parkingu. Zamknął auto, oddał mi kluczyki i ruszyliśmy do ruchomych schodów. Gdy byliśmy już w sklepie zobaczyłam, że jest ruch. Wzięliśmy wózek sklepowy i ruszyliśmy do odpowiednich półek. Wzięliśmy płatki, mleko, owoce, warzywa, przyprawy których brakowało, chipsy, parę paczek żelek, szynkę, jakieś napoje i wiele innych rzeczy.
 -Kochanie muszę skoczyć do przedziału dla kobiet.- powiedziałam i już chciałam iść, ale szatyn złapał mnie za rękę.
 -Pójdę z tobą.-zaoferował, ja wzruszyłam ramionami i ruszyliśmy do wcześniej wymienionego miejsca. Gdy doszliśmy zaczęłam szukać rzeczy interesujących mnie. Czułam się trochę niezręcznie przy Federico. Wzięłam dwie paczki podpasek i jedną dużą tamponów. Wrzuciłam rzeczy do wózka. Spojrzałam na Fede miał trochę zdziwioną minę.
 -No co? Moje zostały u was.-wytłumaczyłam, a on się zaśmiał. Z pełnym wózkiem ruszyliśmy do kasy. Na szczęście przed nami były tylko dwie osoby. Kasjerka skasowała wszystkie przedmioty, zapłaciłam odpowiednią kwotę i obładowani torbami poszliśmy do samochodu. Spakowaliśmy wszystko i ruszyliśmy do domu. Tym razem to ja prowadziłam.

*Francesca*
Fede i Luśka pojechali do sklepu. Ja zostałam bo tak naprawdę nie miałam ochoty na zakupy. Posiedziałam trochę w pokoju i postanowiłam, że obejrzę coś w salonie. Zeszłam na dół i usiadłam na kanapie. Zaczęłam 'skakać' po kanałach w poszukiwaniu czegoś ciekawego. W końcu znalazłam jakąś komedię i zaczęłam ją oglądać. Chwilę po tym przyszedł Diego i usiadł obok mnie. Uśmiechnęłam się do niego, a on to odwzajemnił.
 -To...jakie masz zainteresowania?-zapytał nagle.
 -Lubię śpiewać, ale lubię też matematykę.- powiedziałam. On chwilę się zastanowił i powiedział.
 -Dobra, więc ile to jest 259x7812?-zastanowiłam się kilka sekund.
 -2023308.-powiedziałam. Diego wyjął telefon i wpisał działanie.
 -Wow. Niezła jesteś!-zaśmiałam się. Rozmawialiśmy tak długo, już kompletnie nie zwracałam uwagi na film lecący w TV. Dowiedziałam się, że nie ma dziewczyny, jest o rok starszy i lubi chemię.
 -Masz piękny uśmiech.-powiedział, a ja się zarumieniłam, on widząc to dodał- Rumienisz też się pięknie.- w tym momencie do domu weszli Fede i Ludmiła z całą masą toreb. Spojrzeli na nas, uśmiechnęli się i poszli do kuchni. Wyłączyłam TV i razem z bratem Lu poszliśmy za nimi. Weszliśmy do pomieszczenia i zastaliśmy szepczących coś sobie na ucho zakochanych. Oni spojrzeli się na nas ponownie i wrócili do rozpakowywania. Po chwili dołączyliśmy się do nich.
 -Dieguś, braciszku.-zaczęła Luśka.
 -O nie, nie, nie, co ty znowu wymyśliłaś?-zapytała patrząc się na nią, a my z Federico staliśmy zdziwieni z boku.
 -Wieeesz, może zrobimy sobie małe ognisko?-zapytała.
 -No dobra, ale kogo chcesz abym zaprosił?
 -Zaprosimy Natalię, Taylora i jakąś koleżankę dla niego.-zaśmiała się, a Fede dziwnie na mnie spojrzał.
 -Może Roxi?
 -Nie, ona go nie lubi.
 -Marry?
 -Też nie za głupia.
 -Sophie?
 -Przemądrzała.
Razem z bratem słuchaliśmy ich ciekawej wymiany zdań. Po chwili takiej rozmowy usiedliśmy przy stole.
 -Mam! Lu jest geniuszem!-zaczęła tańczyć jakiś taniec, a wszyscy się śmialiśmy.-Diego może zrobimy większe ognisko? Zaprosimy Maxiego i resztę elity z naszej klasy! Fran nie wiesz może czy Cami i Viola będą miały czas na takie wakacje u nas?-wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do nich.

1 komentarz: